Zmiana w nagrodę
Sobotni mecz z Holstein Kiel był dla obu niczym rozjazd na autostradzie. Gnabry popędził przed siebie czteropasmówką, a Leon Goretzka zjechał na podrzędną drogę wojewódzką, z której nie tak łatwo dostać się znowu na drogę szybkiego ruchu. W czwartym oficjalnym meczu Bayernu w tym sezonie Gnabry po raz czwarty wyszedł w pierwszym składzie i nie jest to przypadek, bo tym samym osiągnięciem mogą się pochwalić jedynie absolutne filary Bayernu – Manuel Neuer, Dayot Upamecano, Kim Minjae, Joshua Kimmich i Jamal Musiala. Do tego, okrasił swój występ kolejną liczbą. Jedna asysta nie jest może powodem do wielkiej chwały, ale jak do tej pory, Gnabry w każdym meczu w tym sezonie daje konkrety (4 mecze, 1 gol i 3 asysty).
No i bezwzględnie był on w tym spotkaniu jednym z najlepszych piłkarzy Bayernu, a w dowód uznania, Vincent Kompany… zdjął go z boiska po pierwszej połowie. Tak, w dowód uznania, nie przejęzyczyłem się w tym zdaniu. Bayern prowadził już 4:0, miał wygraną w kieszeni, więc Kompany zaczął oszczędzać siły swoich najlepszych piłkarzy. W końcu za chwilę rozpocznie się regularne granie co trzy dni. Razem z Gnabrym boisko opuścił Jamal Musiała, a więc najlepszy obok Harry’ego Kane’a piłkarz tego meczu. To też pokazuje, jak cennym piłkarzem dla nowego trenera Bayernu będzie w tym sezonie odkurzony Serge.
Potężna konkurencja
Michael Olise, Kinglsey Coman, Leroy Sane, Mathys Tel, okazyjnie Jamał Musiala i właśnie Serge Gnabry. Sześciu piłkarzy na dwie pozycje. Nie pamiętam, kiedy Bayern miał ostatnio aż tak wielki komfort wyboru na skrzydłach. Przecież za czasów Robbena i Ribery’ego tych skrzydłowych było w kadrze nierzadko raptem trzech, resztę przesuwano w razie potrzebny z innych pozycji. Konkurencja w ofensywie jest w tym sezonie w Bayernie przepotężna. To, że to właśnie Gnabry zaczyna wszystkie mecze od pierwszej minuty przy takim zestawie rywali, jest z pewnością dużym zaskoczeniem. Znaczenie ma też z pewnością sytuacja zdrowotna Leroya Sane, który w meczu z Holstein Kiel po raz pierwszy znalazł się w kadrze meczowej od pamiętnego ćwierćfinału Mistrzostw Europy przeciwko Hiszpanii.
Kompany wie jednak doskonale, że profil Gnabry’ego idealnie pasuje do jego pomysłu taktycznego. Mimo iż piłkarz podkreśla, że jego ulubioną pozycją jest lewe skrzydło, to jednak dodaje natychmiast, że w zasadzie może zagrać z dobrym skutkiem na każdej ofensywnej pozycji – czy to na boku, czy w środku. Gnabry lepiej odnajduje się w półprzestrzeniach niż choćby Coman, który najlepiej funkcjonuje na boisku grając jak najszerzej, kiedy może wykorzystać choćby skrawek wolnej przestrzeni i pościgać się z obrońcą (jak przy golu na 0:4).
No i dodajmy, że Gnabry jest głodny gry. Ostatni sezon miał wyjątkowo nieudany i dlatego wielu spisało go już na straty. Ale nie sposób nie zauważyć, że ten nieudany sezon miał przede wszystkim podłoże zdrowotne. Niemal cały rok spędził on na leczeniu urazów. Najpierw złamał przedramię, a potem trzykrotnie zmagał się z kontuzjami mięśniowymi, przez co trudno było mu uchwycić rytm i formę. Te kontuzje kosztowały go bardzo wiele, bo nie tylko stracił swoją pozycję w klubie, ale także wypadł z kadry Nagelsmanna, a przecież udział w domowym Euro to było jego marzenie. Liczby miał nader mizerne, bo w Bayernie zdołał rozegrać zaledwie 20 meczów we wszystkich rozgrywkach i miał bezpośredni udział jedynie przy 7 golach.
Niedoceniany
Ale Gnabry jest w Bayernie od 2018. W pierwszym sezonie zanotował 22 udziały przy golach (z czego 17 w lidze), w drugim 37 (23 w lidze), w trzecim 18 (15 w lidze), w czwartym 26 (19 w lidze), a w piątym 29 (20 w lidze). Nawet jeśli uwzględnimy ten ostatni mizerny sezon, Gnabry zanotował w Bayernie – tylko w samej Bundeslidze – w ciągu 6 sezonów 99 goli lub asyst, co oznacza, że był zamieszany w co piątego gola strzelonego w lidze przez Bayern. Jeśli zaś pominiemy ten ostatni rok, wyjdzie nam, że Serge rozegrał w tym okresie w lidze aż 156 meczów na 170 możliwych (czyli tryskał wręcz zdrowiem), a gola lub asystę notował średnio co 98 minut. I to na dystansie pięciu sezonów, a nie jednego. W tym kontekście samo narzuca się pytanie – czy nie jest tak, że Gnabry to jeden z najbardziej niedocenianych piłkarzy Bayernu w ostatnim czasie?
Ostatecznie dobrze się stało i dla Gnabry’ego, i dla samego Bayernu, że letnie „wypychanie” go z klubu nie przyniosło efektu. Bayern, co oczywiste, szukał możliwości zarobienia dużych pieniędzy na piłkarzach odchodzących, chciał też zrzucić z listy płac tych, którzy nie byli w ostatnim czasie kluczowymi piłkarzami, a za czasów Salihamidzicia i Kahna dostali bardzo wysokie kontrakty (jak Coman i Gnabry właśnie, którzy szacunkowo zarabiają po 20 mln € rocznie). Gnabry wciąż ma niezłą markę w Europie (zwłaszcza w Anglii) i rynek na niego pewnie by się znalazł. W końcowym rozrachunku może się jednak okazać, że obie strony więcej zyskają na kontynuowaniu współpracy. Jeśli Serge nawiąże formą i zdrowiem do stanu sprzed ubiegłego sezonu, będzie miał za rok wszystkie opcje otwarte. Bayern też będzie panem sytuacji, bo Gnabry ma ważny kontrakt do 2026 i wciąż będzie można na nim zarobić przyzwoite pieniądze przy ewentualnej sprzedaży. A może nastąpi zwrot i obie strony „zakochają” się w sobie na nowo?