Jeremy Sochan miałby zmienić klub?
W ostatnich dniach w wielu miejscach można przeczytać, że Jeremy Sochan może niedługo zmienić klubowe barwy. Reprezentant Polski miałby lada moment trafić do Milwaukee Bucks jako część transferu Damiana Lillarda. Warto jednak w takiej sytuacji wyśledzić źródło tych informacji. Okazuje się, że to nic innego jak życzeniowe myślenie jednego z dziennikarzy “Sports Illustrated” zajmujących się ekipą z Wisconsin.
W ubiegłym tygodniu w jednym z artykułów padła bowiem propozycja transferowa, w której ramach Bucks mieliby oddać wspomnianego Lillarda do San Antonio Spurs. W zamian, oprócz Sochana, przejęliby m.in. Devina Vassella i Chrisa Paula oraz kilka wyborów w drafcie. Koniecznie trzeba jednak podkreślić, że jest to tylko i wyłącznie dziennikarska propozycja. Nie są to żadne potwierdzone informacje o rozmowach, a jedynie pomysł dziennikarza.
Ten pomysł nie ma sensu
Spekulacje na temat przyszłości Lillarda w Milwaukee pojawiają się od początku rozgrywek. Wszystko przez słaby start Bucks, którzy jednak w ostatnich tygodniach znaleźli wreszcie wiatr w żaglach. Udało im się zresztą nawet awansować do półfinałów NBA Cup w Las Vegas. W tej chwili transfer 34-letniego rozgrywającego Bucks jest więc po prostu mało prawdopodobny, o czym można przeczytać także w artykule “Sports Illustrated”.
Dodatkowo sam pomysł wymiany Lillarda na Vassella i Sochana ma przede wszystkim dla Spurs bardzo mało sensu. Popularny “Dame” ma przed sobą jeszcze tylko kilka lat grania na wysokim poziomie. Tymczasem 24-letni Vassell oraz 21-letni Sochan mają być przyszłością teksańskiego klubu i jeszcze przez długi czas stanowić kluczowe wsparcie dla Victora Wembanyamy. Spurs doskonale wiedzą, że muszą być cierpliwi w swoich próbach powrotu na szczyt.
Jeremy Sochan to ważny punkt Spurs
Do wymiany między Bucks a Spurs – przynajmniej w takiej formie, jak to opisano na łamach “Sports Illustrated” – więc nie dojdzie. Sochan nie będzie musiał w najbliższym czasie szukać domu w Milwaukee. Zamiast tego Polak będzie kontynuował karierę w San Antonio. Trwające rozgrywki są dla niego na razie naprawdę udane. Świetny początek sezonu, gdy był najlepszym graczem Spurs, przerwała mu kontuzja kciuka, ale skrzydłowy po powrocie dobrze się spisuje.
Jak dotychczas wystąpił w 11 spotkaniach tego sezonu NBA. Notuje w nich średnio 14,5 punktu oraz 8,2 zbiórki na mecz przy 50 proc. skuteczności rzutów z gry. Osiąga więc najlepsze wyniki w karierze. Skupia się na kończeniu akcji spod kosza, zbieraniu piłek w ataku (średnio ma prawie trzy zbiórki w ataku w każdym spotkaniu) oraz aktywnej grze po bronionej stronie parkietu. Jest dziś znów ważnym punktem Spurs, którzy wygrali połowę z 24 meczów.
Reprezentant Polski był w “ciemnym miejscu”
Teksańska ekipa przed sezonem skorzystała w opcji w jego umowie i przedłużyła jego kontrakt do końca rozgrywek 2025-26. Było to potrzebne wotum zaufania dla Sochana, który w poprzednich rozgrywkach przeżywał trudny okres. Znalazł się w centrum eksperymentów, gdy trener Gregg Popovich na początku sezonu wystawiał go w roli rozgrywającego. Takie doświadczenie na pewno mu pomogło i poszerzyło jego horyzonty, ale było też trudnym przeżyciem.
Reprezentant Polski nie ukrywał tego w wywiadach. Także teraz, gdy wspomina poprzedni sezon, mówi wprost, że “było ciężko”. W rozmowie z portalem San Antonio Express-News przyznał, że znalazł się w “ciemnym miejscu”. Jednym z powodów była duża krytyka jego osoby w mediach społecznościowych. Nie pomagał fakt, że Spurs po latach marazmu znaleźli się w centrum zainteresowania, gdy z pierwszym numerem draftu wybrali Wembanyamę.
Miejsce Sochana jest w San Antonio
W nowym sezonie wrócił jednak stary, dobry Sochan. – Potrzebowałem resetu – stwierdził Polak. Gdy po świetnym początku rozgrywek przeszkodziła mu kontuzja, nie pozwolił sobie na powrót frustracji. Był poza grą przez niemal miesiąc. W tym czasie został jednak blisko zespołu. Chwalił go pełniący obowiązki pierwszego trenera Mitch Johnson. Jego obecność i zaangażowanie docenili koledzy. A on sam zaakceptował to, że ludzie swoje będą gadać.
Dziś jest jak “Zielony Potwór” – bo przecież właśnie na zielono przefarbował ostatnio swoje włosy. Tak doradzili mu fani w internetowej ankiecie. Sochan uszanował ich zdanie, a na trybunach w San Antonio pojawia się coraz więcej jego… naśladowców. W swoim trzecim sezonie w NBA skrzydłowy znów jest na fali wznoszącej. I choćby dlatego nie musi się przejmować wyssanymi z palca plotkami i pomysłami transferowymi. Jego miejsce nadal jest w składzie Spurs.