Widzew Łódź i GKS Katowice w latach 90. stanowiły o sile polskiej piłki, a jeszcze trzy lata tamu rywalizowały w 1. Lidze. Teraz spotkały się w Ekstraklasie. Ale tylko gospodarze będą dobrze wspominali ten mecz. W 18. minucie Juljan Shehu, reprezentant Albanii, dośrodkował spod końcowej na głowę Sebastiana Bergiera, który strzelił gola byłemu klubowi.
Jeszcze trzy lata temu te dwie zasłużone dla polskiej piłki marki rywalizowały w 1. Lidze. Dziś grają w Ekstraklasie i mają aspiracje, żeby zostać w niej na długie lata. Najbardziej ambitne ma Widzew, który chce włączyć się do gry o czołowe lokaty. W pierwszym meczu łodzianie pokonali Zagłębie Lubin 1:0, a w drugim przegrali z Jagiellonią Białystok 2:3, mimo iż do 90. minuty prowadzili 2:1. Katowiczanie najpierw ulegli u siebie Rakowowi Częstochowa 0:1, aby później zremisować z Zagłębiem Lubin 2:2.
Długo utrzymywał się wynik 1:0, ale w samej końcówce Widzew wyprowadził jeszcze dwa ciosy. Fran Alvarez dośrodkował w pole karne, ale niefortunną interwencją popisał się Mateusz Kowalczyk, który zanotował samobója, a chwilę później bramkę łodzianom zapewnił hiszpański duet Angel Baena i właśnie Alvarez.
Ostatecznie Widzew wygrał 3:0, ale warto odnotować też sporny moment z początku drugiej połowy, gdy Shehu strzelił gola, jednak sędzia Frankowski po analizie VAR anulował bramkę za zagranie ręką, choć sytuacja wzbudziła spore dyskusje wśród kibiców i ekspertów. Ba! “Przegląd Sportowy” napisał, że to “największa kontrowersja sezonu”. Kibice mocno skrytykowali Frankowskiego.
Dzięki zwycięstwu Widzew awansował na czwartą lokatę z dorobkiem sześciu punktów. GKS znajduje się na 15. miejscu i ma tylko jedno “oczko” na koncie. W nastepnej kolejce łódzka drużyna zagra u siebie z Wisłą Płock, a GKS zmierzy się w Warszawie z Legią.