Za kierownicą
Wydawało się, że po odejściu Bestego, Dinkciego i Kleindiensta, a więc całego sektora ofensywnego, który odpowiadał za 2/3 goli zdobytych przez Heidenheim w poprzednim sezonie, podopiecznym Franka Schmidta czeka twarda walka o utrzymanie w lidze. I niewykluczone, że tak też będzie, bo za nami dopiero dwie ligowe kolejki. W sezonie 17/18 HSV też miało komplet punktów po 2 meczach, a ostatecznie, po raz pierwszy w historii, wypadło wówczas poza 1. Bundesligę. Mimo wszystko jednak, początek sezonu w wykonaniu chłopaków charyzmatycznego Schmidta jest imponujący. Licząc wszystkie rozgrywki – 5 meczów, 5 wygranych, awans do kolejnej rundy Pucharu Niemiec oraz do rundy zasadniczej w Lidze Konferencji oraz jako wisienka na torcie – fotel lidera w Bundeslidze. Można sobie wyobrazić nieco gorsze zejście na pierwszą przerwę reprezentacyjną w sezonie…
Frank Schmidt nie rozpaczał po odejściach swoich filarów, tylko zakasał rękawy i wziął się do roboty. W osobie Leo Scienzy ma bardzo dobrego dryblera, Sirlord Conteh to jeden z najszybszych piłkarzy w profesjonalnej niemieckiej piłce, Maximilian Breuning ma warunki, by stać się nowym Timem Kleindienstem, ale najważniejszym nabytkiem jest jednak Paul Wanner, który powoli zaczyna rozpalać wyobraźnię kibiców w Niemczech.
W poprzednim sezonie Heidenheim grywało zazwyczaj w ustawieniu 4-3-3. Aby w pełni wykorzystać potencjał wychowanka Bayernu, w tym sezonie zmienili system na 4-2-3-1, a Wannera posadzili „za kierownicą”, zgodnie z numerem na koszulce. Efekt? Piorunujący. Paul rozegrał w tym sezonie jak na razie 4 mecze, notując w nich 4 gole i 2 asysty. Udział przy golu ma więc mniej więcej co 40 minut. A jeszcze inaczej licząc – z 10 goli, jakie Heidenheim strzeliło w tym sezonie podczas obecności Wannera na boisku, aż przy 6 z nich miał on bezpośredni udział. 18-letni szef.
Roztropny Bayern
Bayern, który w ostatnich latach miał spore problemy z wprowadzaniem produktów swojej akademii do pierwszej drużyny (dopiero Aleksandar Pavlovic złamał ten trend), postępuje z Wannerem bardzo roztropnie. Wdraża go w wymogi seniorskiej piłki, stopniując mu skalę trudności zgodnie z jego rozwojem. Rok temu Paul świetnie poradził sobie na boiskach 2. Bundesligi i w dużej mierze przyczynił się do utrzymania beniaminka z Elversbergu w lidze. Teraz poprzeczka poszła mocno w górę, bo w barwach Hedeinheim będzie musiał się mierzyć z najlepszymi defensywami w Niemczech, a i po Europie trochę pojeździ. Wybór akurat akurat tej drużyny na otrzaskanie się z poważniejsza piłką, też należy ocenić jako właściwy. Wanner sporo się nauczy od Franka Schmidta, zwłaszcza w kwestii dyscypliny taktycznej czy podejścia do pressingu. Nabierze automatyzmów w fazach przejściowych, zarówno ofensywnych, jak i defensywnych. Zresztą, on już pokazuje, że w pełni rozumie na czym polega gra dla ekipy charyzmatycznego szkoleniowca z charakterystycznie przekrzywioną głową. Już dwa gole udało się Heidenheim strzelić w tym sezonie po wysokim odbiorze piłki przez Wannera – w rewanżowym meczu z Haecken w Lidze Konferencji (odebrał, zagrał na ścianę z Breunigiem i sam wykończył akcję) i ligowym spotkaniu z Augsburgiem (odbiór piłki po fizycznym pojedynku z obrońcą i asysta do Becka). Gra dla Heidenheim będzie miała dla niego jeszcze tę zaletę, że nie będzie tam jednym z wielu. Nie będzie traktowany jak młodzieżowiec, który ma zbierać minuty, a jak dorzuci do tych minut jakąś asystę czy gola, to już w ogóle super. Nie, on ma być filarem tej drużyny, ma pociągać za wszystkie sznurki w ofensywie, brać odpowiedzialność za wynik na swoje barki. I już to robi. Rewanżowy mecz z Haecken toczył się na styku, ale dwie akcje Wannera w końcówce tego spotkania przesądziły o losach całej rywalizacji. Z kolei w meczu z Augsburgiem zabrał się za wykonywanie rzutu karnego przy wyniku 0:0. Trafił i przeszedł do historii ligi, bo stał się tym samym najmłodszy strzelcem gola z rzutu karnego w historii Bundesligi. To też pokazuje, jak szybko zaskarbił sobie zaufanie ze strony swoich kolegów.
Czas decyzji
Wanner jest obecnie tematem numer 1 w piłkarskich Niemczech, nie tylko ze względu na swój świetny początek w nowy klubie. Niemcy walczą o jego względy z federacją austriacką. Sam Wanner urodził się w Austrii, jego matka jest Austriaczką, a ojciec Niemcem, może więc wybrać, dla kogo będzie grał w przyszłości. Na razie unika jednoznacznych deklaracji. Wcześniej grał w juniorskich reprezentacjach Niemiec, ale teraz odrzucił powołanie do kadry U-21. Podobno jednak nie ze ze względu na narodowościowe rozterki, a przez chęć odpoczynku i złapania oddechu po intensywnym początku sezonu. Tak przynajmniej mówił Antonio di Salvo, selekcjoner niemieckiej młodzieżówki. Julian Nagelsmann bardzo ciepło wypowiada się o nim na konferencjach (w końcu pracowali razem przez jakiś czas w Bayernie), a austriaccy piłkarze, jak Florian Grillitsch czy Marcel Sabitzer, komentują jego instagramowe wrzutki, załączając w odpowiedziach austriacką flagę. Niemieckie media są jednak przekonane, że to ich będzie na wierzchu i Wanner zagra w niedalekiej przyszłości właśnie dla nich.
A propos przyszłości – Wirtz, Musiala, Gruda, ewentualnie Wanner… Imponująco wygląda perspektywa najbliższych lat dla reprezentacji Niemiec, jeśli chodzi o pozycje pod napastnikami. Wszyscy techniczni, wszyscy z gazem, wszyscy z nieszablonowymi pomysłami na boisku. Według dziennikarzy Bilda – Christiana Falka i Toniego Altschaeffla, Bayern nie planuje już dalszych wypożyczeń Wannera. W przyszłym sezonie stanie się on pełnoprawnym zawodnikiem tego zespołu. No i kto wie, być może nie będzie potrzeby wydawania grubo ponad 100 milionów € na Floriana Wirtza, na którego monachijczycy chcieliby zagiąć parol. Być może sami sobie wychowają swojego „Wirtza”?