HomePiłka nożnaWczoraj LM, dziś walka by nie spaść do 3. ligi. Gigant chce stanąć na nogi

Wczoraj LM, dziś walka by nie spaść do 3. ligi. Gigant chce stanąć na nogi

Źródło: Własne

Aktualizacja:

Choć jeszcze pięć lat temu grali w fazie pucharowej Ligi Mistrzów, to przed kilkoma miesiącami musieli drżeć przed tym, by… nie spaść do trzeciej ligi niemieckiej. Błyskawiczny upadek, jakiego doświadczyło Schalke, wstrząsnął klubem. W lecie wymieniono mnóstwo pracowników i wyznaczono plan na to, jak w przyszłości stanąć na nogi.

Marcin Kamiński i Kenan Karaman

DPA Picture Alliance / Alamy

ŻYCIE PONAD STAN

W pierwszej dekadzie tego stulecia Schalke dwa razy było wicemistrzem Niemiec i tylko dwukrotnie wypadło z najlepszej piątki w lidze. Wprawdzie kolejne dziesięciolecie rozpoczęło wyjątkowo słabą postawą na arenie krajowej (14. lokata), ale za to sięgnęło po Puchar Niemiec i dotarło do półfinału Champions League. Kolejne lata znów były dobre – gra o czołowe pozycje w Bundeslidze, regularne występy na scenie europejskiej i duże nazwiska w składzie. „Królewsko-Niebieskich” śmiało można było nazywać jednym z najpotężniejszych i najlepiej rokujących klubów za Odrą. Zwłaszcza że w tamtym okresie zdolnych zawodników zaczęła wypuszczać akademia – w obronie wyróżniali się Sead Kolasinac i Joel Matip, w pomocy Julian Draxler i Leroy Sane, a dostępu do bramki bronił Manuel Neuer. A jeśli do tego dołożymy ściąganych do zespołu za spore pieniądze Klaasa-Jana Huntelaara, Raula czy Kevina-Prince’a Boatenga, mogłoby się wydawać, że to przepis na mocny i stabilny klub.

Paradoksalnie jednak najwięcej szkody Schalke przysporzyła Borussia Dortmund. I nie chodzi o bezpośrednie mecze między tymi drużynami, a o niespodziewane osiągnięcia zespołu Juergena Kloppa. W Gelsenkirchen z zazdrością patrzyli bowiem na rozkwitający projekt znienawidzonego rywala i nie potrafili znieść tego, że na przestrzeni kilkudziesięciu miesięcy BVB dwa razy wygrała ligę, budując zespół na bazie piłkarzy młodych, utalentowanych, ale jednak anonimowych. Pełnymi paniki i nieprzemyślanymi ruchami próbowano więc odpowiadać na pomysłową strategię lokalnego rywala. Zmieniano więc trenerów, dokupowano kolejnych piłkarzy, płacono im horrendalne pensje i dziwiono się, że chaotyczne działania pozbawione strategii nie przynoszą skutku. W pewnym momencie działacze Schalke zatracili się kompletnie – zaczęli żyć ponad stan, nie przestrzegać alarmujących ich czerwonym kolorem słupków w Excelu i stawiać kroki w kierunku przepaści.

Ta bańka musiała kiedyś pęknąć. W pewnym momencie klub obudził się nie tylko z 200-milionowym zadłużeniem (i to w europejskiej walucie), to jeszcze – po spadku z 2021 roku – w 2. Bundeslidze. Pierwszym spadku od kilku dekad. To wszystko efekt złego zarządzania klubem. W tym stuleciu Schalke miało bowiem kilku prezesów, kilku dyrektorów sportowych i kilkudziesięciu trenerów. Jeżeli osiągane przez pół roku wyniki nie dawały efektów, dokonywano pierwszych zmian. Jeżeli cały sezon był do bani – uznawano, że właściwą reakcją będzie wywrócenie wszystkiego do góry nogami. I tak w koło Macieju.

KOLEJNY SPADEK I REWOLUCJA PERSONALNA

Po roku klubowi udało się wrócić do elity, ale drużyna znów była budowana bez ładu i składu. Wprawdzie przestrzegano finansów, ostrożniej wydawano każdy cent, ale koniec końców zabrakło jednak klarownej strategii, która pozwoliłaby utrzymać się w lidze na dłużej. W efekcie po dwunastu miesiącach znów kibice musieli szykować się do tego, by weekendowe wycieczki kierować nie do Monachium lub Bremy, a do Ratyzbony i Sandhausen.

Po kolejnym spadku z Bundesligi Schalke znów chciało szybko wrócić na najwyższy poziom rozgrywkowy. Już jednak początek sezonu pokazał, że łatwo o to nie będzie – po dziesięciu kolejkach zespół tkwił w strefie spadkowej i zdołał się z niej wygrzebać dopiero na finiszu rundy jesiennej. Wiosną zresztą nie było o wiele lepiej i dopiero seria lepszych wyników osiągniętych w kwietniu odjęła kibicom trosk. Ostatecznie sezon udało się skończyć w środku tabeli, choć długo nad zespołem wisiało widmo spadku do trzeciej ligi. Taki scenariusz na poważnie musieli rozważać też szefowie klubu. Osunięcie się o jeszcze poziom rozgrywkowy mogłoby się skończyć nawet bankructwem, a w najgorszym przypadku – zwolnieniem większości pracowników i sprzedaniem stadionu. Od kilku lat obiekt jest własnością Schalke, ale taka piłkarska katastrofa mogłaby poskutkować koniecznością oddania praw do jego użytkowania. Utrzymanie się w 2. Bundeslidze drużyny, która jeszcze pięć lat temu rywalizowała w fazie pucharowej Ligi Mistrzów z Manchesterem City, odebrano więc z ogromną ulgą.

Już jednak w trakcie rundy wiosennej jasne stało się, że najgorszy sezon od wielu dekad zakończy się w klubie wielkim przewrotem. Stopniowo zwalniano kolejnych pracowników – prezesa, członków zarządu oraz dyrektorów. Po zakończeniu rozgrywek pożegnano się również z większością sztabu szkoleniowego – pracę utrzymał trener i jego najbliżsi współpracownicy, ale już fizjoterapeuci, analitycy taktyczni i inne osoby wylądowały na bezrobociu. Klub za kluczowy element uznał wyznaczenie nowego kierunku na przyszłość, bo w ostatnich latach o zdefiniowanie takowego było trudno.

W MŁODZIEŻY NADZIEJA

Kluczowym stanowiskiem obsadzonym przez klub było zatrudnienie Bena Mangi. To były szef skautów Eintrachtu Frankfurt, który dobrze zna smak pracy w klubie będącym na zakręcie. Choć teraz „Orły” kojarzymy w dużej mierze jako jedną z czołowych niemieckich ekip i triumfatora Ligi Europy, to jeszcze niedawno cudem udało się na Waldstadion uratować bundesligowy byt. Wtedy to właśnie w dużej mierze za sprawą Mangi postawiono na ściąganie młodych piłkarzy z potencjałem sprzedażowym i w ten sposób budowanie klubowego budżetu. To udało się znakomicie i teraz w Schalke spróbują te rozwiązania przenieść na 2-ligowy grunt. Były pracownik SGE do Gelsenkirchen trafił więc z cała swoją świtą – pomocników, współpracowników i skautów. Rozesłał po świecie poszukiwaczy talentów, co zaowocowało już w pierwszym okienku ściągnięciem wielu młodych graczy z różnych stron świata.

Szefowie S04 podkreślają, że oczywiście docelowo klub chce stanąć na nogi i pewnie nawet wrócić kiedyś do gry w Europie, ale ma na to sporo czasu. Już sam awans do Bundesligi to plan, który nie zamyka się w obrębie tylko tego sezonu, ale też potencjalnie następnego. Klub ma stopniowo wymieniać piłkarzy i przebudowywać kadrę – tylko w tym okienku drużynę wzmocniono ściągnięciem Arisa Bayindira (17 lat), Petera Remmerta (18), Emila Hojlunda (19), Felipe Sancheza (20) czy Martina Wasinskiego (20). Docelowo piłkarzy w tej kategorii wiekowej ma się pojawiać jeszcze więcej, a by możliwie jak najszybciej wprowadzić ich do gry zatrudniono też opiekunów odpowiedzialnych za pomoc w aklimatyzacji i wprowadzono obligatoryjną naukę języka niemieckiego (a każde opuszczenie lekcji ma słono kosztować).

To oczywiście nie jest gwarancja tego, że Schalke wkrótce znów będzie mogło mierzyć się z Bayernem i Borussią. Po raz pierwszy od dawna wyznaczono jednak klarowną wizję przyszłości i to nie obejmującej najbliższe kilka miesięcy, jak to na ogół bywało, ale najbliższe lata. W tunelu pojawiło się też finansowe światełko, bo po latach rozpasania klub mocno zacisnął pasa i uporządkował finanse. Nawet ubiegły rok – okraszony przecież spadkiem z ligi – udało się zakończyć na niewielkim plusie i redukując przy tym ogromny dług. Schalke startowało z pułapu 187 milionów na minusie, teraz ten debet jest o niespełna 20 milionów mniejszy. Jeszcze daleka droga dzieli więc „Królewsko-Niebieskich”, by po prostu być na zero – a co dopiero na plus! – ale tendencja jest jednak pozytywna. Na to by znów ujrzeć więc S04 w krajowej czołówce trzeba więc poczekać jeszcze wiele lat. No chyba że mówimy o kibicach – oni bowiem zawsze co do ostatniego miejsca wypełniają swój obiekt, a na wyjazdach są najliczniejszą ekipą (średnio prawie 7 tysięcy kibiców na każdym wyjeździe w ubiegłym sezonie).

Kategorie:

Przeczytaj więcej

Zobacz więcej ›

Dawidowicz ostro krytykowany przez Włochów. Zieliński w innej sytuacji
Cash wrócił do gry po kontuzji. Moder na trybunach!
Bundesliga: Bayern z autostradą do mistrzostwa. BVB i Bayer zrobili swoje
Lech ekspresowo rozpoczął mecz z GKS-em! Ishak otwiera wynik [WIDEO]
Bayern zareagował po dotkliwej porażce z Barceloną. Lepiej się nie dało
Trener Kotwicy wściekły na swojego zawodnika. Mocne słowa na pomeczowej konferencji
Thomas Mueller w roli trenera? Niemiec zabrał głos
Zalewski ma kłopoty. Potwierdzono decyzję trenera Romy
Koulouris pogrążył Lechię! Pogoń w końcu wygrywa na wyjeździe [WIDEO]
Dawidowicz z koszmarnym występem. Inter z Zielińskim gromi [WIDEO]