HomePiłka nożnaTrener Wisły Płock dostał obuchem po głowie od PZPN. Ma ambitne cele [WYWIAD]

Trener Wisły Płock dostał obuchem po głowie od PZPN. Ma ambitne cele [WYWIAD]

Źródło: Kanał Sportowy

Aktualizacja:

Wisła Płock od sierpnia jest niepokonana w Betclic 1. Lidze. Pod wodzą Mariusza Misiury zespół zanotował niemały progres. – Sztuką jest nie obrażać się czy słuchać argumentów innych osób. Ważna jest też dojrzałość. Wierzę, że to przyniesie nam sukces – mówi w rozmowie z “Kanałem Sportowym” 43-letni szkoleniowiec.

Mariusz Misiura

PressFocus

Mariusz Misiura nie ma wątpliwości. “Przeznaczenie”

Karolina Jaskulska (Kanał Sportowy): Przede wszystkim gratuluję poniedziałkowego zwycięstwa nad ŁKS-em Łódź.

Mariusz Misiura, trener Wisły Płock: Dziękuję. Wygrać z taką drużyną na ich terenie, to na pewno pozytywnie wpłynie na morale zespołu. To też potwierdzenie tego, że dobrze pracujemy na co dzień. To buduje.

Trzy punkty zapewnił wam Krystian Pomorski. Człowiek, którego doskonale pan zna.

Pracujemy ze sobą już cztery lata, to nasz wspólny czwarty sezon. Jest mi miło patrzeć, jak Krystian się rozwija i podnosi swoje umiejętności. To świetny przykład. Często mówimy, że tylko młodzi zawodnicy mogą się rozwijać, a Krystian w takim powiedziałbym już nie młodzieńczym, ale też nie starszym wieku, pokazuje, że można się rozwijać zawsze. Codziennie pracuje nad tym, aby być bardziej wydajny na boisku. Robił różnicę w II lidze, robi teraz w I lidze i mam nadzieję, że kiedyś ujrzę go jeszcze, jak robi różnicę w Ekstraklasie.

To był przypadek, że w tym samym czasie trafiliście do Płocka?

W kwietniu podpisałem umowę z Wartą Poznań i miałem rozpocząć pracę z tym klubem. Warunkiem jednak było, że Warta utrzyma się w Ekstraklasie. Z tego, co mi wiadomo, w tym samym czasie Krystian podpisał umowę z Wisłą Płock. Kiedy w ostatniej kolejce Warta spadła, a mój kontrakt nie wszedł w życie, stałem się wolnym trenerem, miałem kilka rozmów i najbardziej konkretna okazała się Wisła Płock. Nasze ścieżki z Krystianem znów się więc przecięły.

Żałuje pan, że kontrakt z Wartą nie wszedł w życie?

Mieliśmy tego dnia, kiedy Warta spadała, wyjazd ze Zniczem na mecz z Odrą Opole. Starcie zakończyło się około godziny 20, a wtedy moja żona zadzwoniła do mnie i powiedziała, że nie ma co rozpamiętywać spadku Warty. Że to przeznaczenie i trzeba obrać nową drogę. Nie rozpatruję tego w kategoriach, czy żałuję, czy nie. Moim celem jest pracować, jak najwyżej się da. Chciałbym grać w europejskich pucharach. Dzisiaj jestem w miejscu, które daje mi perspektywę, że jeśli będziemy wszyscy wspólnie ciężko pracowali, to są szanse, by nie tylko awansować do Ekstraklasy, ale zrobić też coś więcej.

Spoglądam na tabelę Betclic 1. Ligi. Jesteście wiceliderami. Średnia punktów 2,18 na mecz. Od sierpnia nie przegraliście. Satysfakcjonuje to pana?

Satysfakcjonuje mnie przede wszystkim nasza gra. W zespole doszło do bardzo wielu zmian. Dołączyło wielu nowych graczy, pojawi się nowy trener, który zmienił system gry i strukturę. Zdaję sobie sprawę, że zmiany wymagają czasu. Cieszę się, że mam grupę tak inteligentnych piłkarzy, którzy potrafią szybko przyswajać wiedzę i pewne rzeczy pokazać od razu na boisku. 

Oczywiście, momentami nasza gra pozostawia wiele do życzenia. Ale pracujemy ze sobą dopiero trzy miesiące, uczymy się siebie, więc jestem bardzo zadowolony z tego, co już udało się zrobić. Nie patrzę przez pryzmat tabeli, choć wyniki są ważne, bo one nas określają. Wierzę jednak, że punkty zdobywa się dzięki dobrej grze, zachowaniu balansu między obroną i atakiem. Uważam, że nam się to udaje całkiem dobrze. Twardo stąpamy po ziemi i chcemy dalej się rozwijać. Musimy być głodni punktów, bo inni też bardzo dobrze sobie radzą. Nie możemy popaść w samozachwyt i tego wymagam od wszystkich w moim otoczeniu.

Widziałam wasz lipcowy sparing z Lechią Gdańsk w Brześciu Kujawskim i rzeczywiście wtedy wyglądało to podobnie jak w zeszłym sezonie. Dziś, kiedy patrzy się na wasze mecze, widać progres. Co według pana najbardziej udało się zmienić przed te trzy miesiące?

Miło słyszeć takie spostrzeżenie. Uważam, że zawodnicy są bardziej świadomi tego, co mają robić na boisku, w danym momencie meczu. Dużo pracujemy nad nauczeniem zawodników interpretacji poszczególnych sytuacji, aby każdy zawodnik rozumiał, co w danym momencie jest najlepsze dla drużyny i że czasami musi poświęcić samego siebie dla ekipy. Uważam, że jesteśmy bardziej świadomi i to pomaga nam być na boisku bardziej skutecznymi. 

Jak ważną postacią w zespole jest wasz najlepszy strzelec Jorge Jimenez?

Mamy kilku liderów w różnych formacjach. Na pewno Jorge Jimenez jest naszym najlepszym ofensywnym pomocnikiem. To taki piłkarz, który potrafi przyspieszyć grę, świetnie drybluje i ma doskonałe uderzenie z lewej nogi. 

W innych formacjach liderami są Maciej Gostomski, Dani Pacheco, Bojan Nastić czy Łukasz Sekulski. Udało nam się stworzyć kręgosłup z zawodników doświadczonych i o dużych umiejętnościach. Spora w tym zasługa skautingu, prezesa, dyrektora, którzy transferami sprawili, że dzisiaj posiadamy szeroką kadrę i mamy możliwość w meczach zmieniać pięciu zawodników i nikt nie odczuwa, że spada jakość w drużynie. Wręcz przeciwnie. Czasami zawodnik wypoczęty sprawia, że jesteśmy jeszcze groźniejsi i tworzymy sytuację. Po takiej akcji zmienników strzeliliśmy gole w Łodzi.

Ma pan kilku piłkarzy z ekstraklasowym doświadczeniem. Na ile procentuje to na I-ligowych boiskach? 

Nigdy nie patrzę zawodnikom w metrykę. Łukasz Sekulski, Maciek Gostomski, Bojan Nastić czy Dani Pacheco dotknęli Ekstraklasy i uważam, że chcą tam wrócić. Wiedzą, jak smakuje Ekstraklasa i potrafią zarazić tym innych zawodników. W naszej codziennej pracy to jest naszym celem. Spełnieniem marzeń byłaby gra w najwyższej lidze.

Sekulski
SOPA Images Limited / Alamy

Po ostatnim meczu w Pucharze Polski zadałem piłkarzom pytanie w szatni: “Czy któryś z was miał propozycję z klubu z Ekstraklasy?”. Nie zgłosił się żaden zawodnik. Powiedziałem im, że naszą możliwością, aby trafić tam, jest wspólna ciężka praca. Dziś nikomu z nas kontraktu z Ekstraklasy nie dano. Uważam, że taki argument trafił do zawodników, sztabu, działu sportowego, dyrektora i prezesa. Dużo czasu poświęcam temu, aby była w szatni jedność, dobra energia i współpraca. Wierzę, że będzie tak do samego końca. Zdaję sobie jednak sprawę, jak ważne w piłce pozostaje ego. Teraz kluczowe, aby zawodnicy rozumieli, że najważniejsza jest drużyna.

Rozpamiętujecie jeszcze pucharową porażkę z Wartą?

Nie ukrywam, że jest mi żal i smutno. Po pierwsze przegraliśmy w domu, gdzie przyszło wielu kibiców i to smutne zawieść kogoś, kto na ciebie liczy. Po drugie zespół przeciwnika wygrał, choć nie oddał ani jednego strzału celnego. Bramkę sami sprokurowaliśmy. Mieliśmy mecz pod kontrolą, ale nie potrafiliśmy złamać obrony rywala. Patrząc na to, ile zespołów z Ekstraklasy już odpadło, dawało to nadzieję, że możemy coś zdziałać i namieszać w tej edycji. Z tego powodu jest nam żal. Z drugiej strony skupiamy się wyłącznie na lidze. Ze sportowej strony szkoda, bo ja uwielbiam grać mecze i chciałbym grać co 3-4 dni jak w Anglii. Szanuje jednak to, że teraz musimy skupić się na lidze.

Misiura zainspirowany Hiszpanią i Portugalią

Nieco ponad 100 kilometrów dzieli Płock od Pruszkowa. A jakie są różnice w pracy między Zniczem a Wisłą?

Trudno to porównywać. Wcześniej pracowałem m.in. w akademii Realu Madryt czy w lidze chińskiej i też to nie jest do porównania. Uważam, że w każdym miejscu trzeba umieć się odnaleźć i nie można wymagać w tych miejscach podobnych zachowań czy organizacji. Każde środowisko jest specyficzne. Ja jestem nielinearny i staram się wydobyć to co najlepsze z danej osoby, zawodnika czy środowiska. Nigdy nie wrzucam ludzi do jednego worka. Staram się wszystko szczegółowo poznać.

Uważam, że Znicz ukształtował mnie w wielu obszarach. Sylwiusz Mucha-Orliński pomógł przetrwać mi piekiełko. Mieliśmy taki moment, że wyniki się nie układały. Miałem serię ośmiu porażek w dziewięciu meczach. Nie zwolniono mnie, co pomogło wyciągnąć wnioski na przyszłość i budować serię zwycięstw. Później udało się wywalczyć awans z najmniejszym budżetem w II lidze. W I lidze z najmniejszym budżetem się utrzymaliśmy. Bardzo cenię sobie te trzy lata w Zniczu. 

Tak samo tutaj w Płocku mogę liczyć na świetne wsparcie prezesa Sadczuka czy dyrektora Sztylki. Sami mają już duże doświadczenie – prezes zrobił awans z Górnikiem Łęczna do Ekstraklasy, a dyrektor Sztylka zrobił już transfery za 20 milionów. Są to świetni fachowcy i fajnie się z nimi współpracuje. Doświadczenia z różnych środowisk, także moje zza granicy, udało się przekuć na pracę wspólną, aby zbudować silną Wisłę. Najważniejsze jest umieć słuchać, rozmawiać i wyciągać wnioski. Sztuką jest nie obrażać się czy słuchać argumentów innych osób. Ważna jest też dojrzałość. Wierzę, że to przyniesie nam sukces.

Spędził pan kilka ładnych lat za granicą. Mało który polski trener decyduje się na taką ścieżkę. Czuje się pan dziś dzięki temu trenerem silnym, doświadczonym? 

Miałem 27 lat, kiedy skończyłem grać w piłkę. Po kontuzji zdałem sobie sprawę, że już nie wrócę na ekstraklasowy, czy pierwszoligowy poziom. Chciałem jak najszybciej rozpocząć pracę trenerską. Zawsze mnie inspirowało to, dlaczego w innych krajach, choćby w Portugalii czy Hiszpanii, młodzieżowe reprezentacje grają w piłkę lepiej od nas. Chciałem dowiedzieć się, jak szkoli się w innych krajach, że ci zawodnicy lepiej wyglądają.

Pochodzę ze Szczecina, skąd blisko do Berlina, więc zdecydowałem się na wyjazd do Niemiec. To był 2014 rok, a więc moment, kiedy Niemcy zostali mistrzami świata. Na pierwszym zjeździe w szkole trenerskiej była taka niesamowita sytuacja, kiedy dyrektor sportowy powiedział, że mimo, że zdobyli mistrzostwo, to wychowują zbyt małą liczbę kreatywnych zawodników w porównaniu do Hiszpanów czy Brazylijczyków. To mi pokazało różnice. Do tamtej pory przebywałem w Polsce i jeśli jakiś zespół przebrnął kwalifikacje do pucharów, czy któraś z akademii wprowadziła swojego wychowanka do Ekstraklasy, która nie znaczy zbyt wiele na świecie, to traktowano to jako wielki patent. Nauczyłem się pokory.

Mariusz Misiura
Piotr Matusewicz / PressFocus

Później trafiłem do akademii Realu Madryt, gdzie pracowałem w dziale metodologii. Zostałem wyposażony w wiedzę, jak świadomie prowadzić zawodników, jak pracować nad ich podświadomością czy jak pomagać odkrywać pewne rzeczy. W międzyczasie, dzięki Waldkowi Kubicy, byłem na pięciu stażach w Benfice, która “produkuje” zdolną młodzież i największą liczbę zawodników w klubach europejskich. Cztery lata spędziłem też w Chinach. 

Dało mi to wiele, choć kiedy w 2021 roku wróciłem do Polski i zapisywałem się na kurs UEFA PRO, to otrzymałem… 0 punktów za doświadczenie. Polski Związek Piłki Nożnej nie brał pod uwagę pracy za granicą. Było to dla mnie smutne, że poświęciłem 10 czy 12 lat, żeby się czegoś nauczyć w innych krajach i na dzień dobry po powrocie dostałem obuchem w głowie. Powiedziano mi, że dostanę się na kurs, dopiero jak osiągnę coś w Polsce. Objąłem Wartę Gorzów i utrzymaliśmy się w III lidze, mimo najmniejszego budżetu. Później trafiłem do Znicza – tam nieoczywisty awans i utrzymanie I ligi. Dzięki temu teraz przystępując do kursu, miałem tych punktów ponad limit. Cieszę się, że udało mi się moją wiedzę i doświadczenie przekułem na polskie podwórka. Ale to mnie nie zadowala. Jestem głodny. Chcę grać w europejskich pucharach, chcę zdobyć mistrzostwo Polski. 

Sporo mówi pan o doświadczeniu i swoich wojażach zagranicznych. Co według pana jest dziś więc w piłce nożnej najważniejsze? 

Uważam, że nieocenione jest bycie człowiekiem. Spędzam z zespołem więcej czasu niż z bliskimi. Przechodziłem przez różne momenty – dobre i złe – i bardzo ważne jest, aby pracować w atmosferze zaufania i poczuciu, że każdy jest ważny. Trzeba być pracowitym, ale najważniejsze jest bycie człowiekiem. Momentami warto schować ego do kieszeni, nawet kosztem tego, że czasami się cierpi.

Na boisku z kolei ważne jest, aby nie być narcyzem. Trzeba analizować, czy plan na mecz jest dobry. Zawodnicy są dla mnie najważniejsi – ja jako trener jestem odpowiedzialny za to, czy podnoszą oni swoje umiejętności. Mam dziś satysfakcję z tego, że kilku zawodników, których prowadziłem w III czy II lidze, gra dzisiaj w Ekstraklasie czy I lidze. Cieszę się, że miałem wpływ na ich kariery i dołożyłem cegiełkę. Kiedy zaczynaliśmy pracę w Pruszkowie, Znicz był ostatni, a dzisiaj jest w środku tabeli I ligi. To jest najważniejsze, żeby rozwijać piłkarzy, kluby i nie palić mostów za sobą. To jest kluczowe.

Marzy się panu praca w reprezentacji?

Miałem przyjemność pracować w kobiecej reprezentacji Polski, byłem asystentem Roberta Góralczyka w 2010 roku. On dziś jest asystentem Michała Probierza. Bardzo ciekawe doświadczenie. Natomiast dziś jestem za młody i za mało doświadczony w tych selekcjonerskich obszarach. Dzisiaj nie myślę o pracy w kadrze.

Po każdym meczu reprezentacji wysyłam wiadomość do Michała Probierza, którego cenię i cieszę się, że prowadzi kadrę narodową. Dał nam wiele fajnych wieczorów i sprawił, że znów kadrę chce się oglądać. Poszerzył kadrę i rywalizację na poszczególnych pozycjach. Pokazał, że warto dać szansę młodym zawodnikom. Dużo się uczę też od trenera Probierza, ale na ten moment mój czas to praca w klubie i zbieranie kolejnych doświadczeń.

Kolejne doświadczenia już w weekend. Zagracie z Polonią Warszawa. Szykuje nam się prawdziwy ligowy hit.

Akurat teraz trafiamy na zespoły, które są na fali. Graliśmy ze Stalą Rzeszów, później z Wartą Poznań i ŁKS-em, które też są na fali. Przed nami Polonia. Doceniam wyniki naszych rywali. Czym innym jest grać z Polonią, kiedy ta przegrywa wszystko, a czym innym jest grać z nią, kiedy wygrałq kilka spotkań z rzędu. Byłem na ostatnim meczu Polonii z Termalicą, aby przygotować się jak najlepiej do sobotniej potyczki. Z Piotrem Gąsiorowskim, dyrektorem sportowym Polonii, graliśmy razem w I lidze. Wiem, jak dobrym jest fachowcem i pracowitym człowiekiem. Mariusz Pawlak to mój bardzo dobry znajomy i jego zespół zawsze jest zdyscyplinowany i dobrze przygotowany do rywala. To będzie trudny mecz. Dla mnie to kolejne wyzwanie, żeby znaleźć sposób, aby ich pokonać. 

Graliśmy w poniedziałek z ŁKS-em, trenerzy Dziółka i Włodarek pracowali w Rakowie, czyli naszym jednym z najlepszych klubów, wygrać z nimi na ich terenie to nas buduje. Spodziewam się trudnego pojedynku z Polonią, ale to nie zmienia faktu, że my musimy budować siebie i pracować tak, aby tę przeszkodę pokonać. 

Kategorie:

Przeczytaj więcej

Zobacz więcej ›

Tomasz Fornal ujawnił szczegóły. Chodzi o igrzyska olimpijskie
Popis Wilfredo Leona. Cztery asy serwisowe z rzędu! [WIDEO]
Fornal zagra w Turcji!? Na stole lukratywna oferta
ZAKSA zabrała głos w sprawie Bartosza Kurka. Ważne informacje!
PZPS przekazał smutne wieści. Zmarł Zbigniew Krzyżanowski
W końcu! Śliwka zadebiutował w lidze japońskiej. Ależ wejście
Ważne wieści w sprawie kontuzji Bartosza Kurka. Trener ZAKSY nie ma złudzeń
Szczere wyznanie Wilfredo Leona. Reprezentant Polski jasno o zakończeniu kariery!
Śliwka wyjaśnia powody transferu do Japonii. Padły dwa nazwiska
Szczere wyznanie polskiego siatkarza. Zaskakujące kulisy finału igrzysk