HomePiłka nożnaUrban: Kolejny wielki niemiecki klub w kryzysie. Sezon pełen frustracji

Urban: Kolejny wielki niemiecki klub w kryzysie. Sezon pełen frustracji

Źródło: Własne

Aktualizacja:

Borussia Moenchengladbach kończy właśnie swój czwarty najgorszy sezon historii występów w 1. Bundeslidze. Gorsze pod względem punktowym były jedynie oba sezony, w których popularne Źrebaki spadały z ligi oraz jeden (2008/2009), w którym cudem uratowały się przed spadkiem. Margines błędu przestał istnieć.

Borussia Mönchengladbach

dpa picture alliance / Alamy

Sezon pełen frustracji

65, 49, 45, 43, 34… Nie jest to żaden tajemny kod. To spadająca krzywa punktów, jakie Borussia zdobywała w ostatnich latach. Jeszcze 4 lata temu Gladbach zajęła 4. miejsce w tabeli i zakwalifikowała się do Ligi Mistrzów. Potem było już tylko gorzej – ósme, dziesiąte, a w tym sezonie, w najlepszym przypadku, może być dwunaste, choć bardziej prawdopodobne jest raczej czternaste. Lub nawet piętnaste.

Dla kibiców Gladbach jest to sezon pełen frustracji. W rundzie wiosennej drużyna wygrała tylko dwa mecze i zdobyła jak do tej pory zaledwie 14 punktów w 16 meczach. Jest pod tym względem lepsza jedynie od beznadziejnego Darmstadt. To bilans spadkowicza. W całym sezonie nie wygrała choćby jednego meczu z czterema najgorszymi drużynami w tabeli. Do meczów przegrywanych bądź remisowanych mimo prowadzenia (często nawet dwubramkowego), doliczyć też należy to, co wydarzyło się w ćwierćfinale Pucharu Niemiec. Porażka w ostatniej akcji meczu z trzecioligowym Saarbruecken, w sytuacji, gdy Gladbach wiedziała już, że w półfinale czeka drugoligowe Kaiserslautern i droga do finału w Berlinie jest nad wyraz prosta, zabolała wszystkich chyba najbardziej.

Trenerzy do lata, zamiast na lata

Tendencja jest jasna. Borussia Moenchengladbach od dłuższego czasu jest na równi pochyłej. Wpadła w koleiny, wyrobione wcześniej przez Schalke, HSV i Herthę. A wszystko zaczęło się psuć w lutym 2021 roku. Marco Rose, bez wielkiej potrzeby, postanowił dać odpocząć kilku najlepszym piłkarzom i nie wstawił ich do składu na derbowy mecz z Kolonią. Zlekceważył przeciwnika, który plątał się gdzieś w dole tabeli i był niewiele lepszy od Kolonii w dzisiejszym wydaniu. Dla kibiców Gladbach nie ma ważniejszego meczu w sezonie, dlatego zestawienie składu na ten mecz uznali za afront ze strony uwielbianego do tej pory przez nich szkoleniowca. Tym bardziej, że kolejny mecz Borussia miała rozegrać 8 dni później. Źrebaki, grając u siebie, przegrały to spotkanie 1:2 i atmosfera w klubie zaczęła się psuć. 3 tygodnie później, Marco Rose ogłosił, że z końcem sezonu przechodzi do drugiego największego rywala Gladbach – Borussii Dortmund, co doprowadziło do totalnego tąpnięcia na linii kibice – klub. Fani domagali się natychmiastowego zwolnienia Rosego, ale Max Eberl pozostawał nieugięty. Efekt był taki, że w kolejnych tygodniach Borussia przegrała 7 kolejnych meczów i w ostatniej chwili wypadła poza miejsca pucharowe, co oczywiście wiązało się ze sporymi stratami finansowymi. Następca Rosego został Adi Huetter, który dostał obietnicę transferów na swoją modłę, ale Eberl obietnicy nie dotrzymał, bo wysypał mu się transfer kontuzjowanego Denisa Zakarii i pokiereszowanej finansowo pandemią oraz brakiem europejskich pucharów Borussii nie stać było na spełnianie zachcianek austriackiego szkoleniowca. Co więcej, kilka miesięcy później Eberl “osierocił” Huettera w klubie, rezygnując z bycia dyrektorem ze względów zdrowotnych. Kierownictwo klubu rozpoczęło poszukiwania następcy, a kiedy kilku kandydatów odrzuciło ich oferty, uznało, że w sumie najlepszy będzie ten, który jest pod ręką. No i tak nastały w klubie czasy Rolanda Virkusa, człowieka, zajmującego się wcześniej akademią, z której – tak na marginesie – pierwszy zespół od lat nie miał żadnego pożytku.

Virkus szybko doszedł do wniosku, że redbullowe granie nie współgra z DNA Borussii i nakazał powrót do gry bazującej na posiadanie. Zwolnił Huettera i zatrudnił Daniela Farkego. Gra Borussii stawała się coraz gorsza. Także dlatego, że i Farke nie dostał do ręki odpowiednich narzędzi. Także przez wzgląd na finanse i także przez kontuzję jednego piłkarza. Marcus Thuram miał dogadany transfer do Interu. Na stole leżało 35 mln €. Kiedy wszystkie strony osiągnęły porozumienie i transfer zdawał się być zwykłą formalnością, Marcus Thuram nabawił się kontuzji kolana i do Interu faktycznie odszedł, tyle że rok później i za darmo.

Farke w Gladbach wytrwał tylko rok, po czym nastał czas Gerardo Seoane. On także jednak nie znalazł patentu na Borussię i niewykluczone, że i jego era za chwilę również może dobiec końca. O ile wcześniej przynajmniej było jasne, do czego Borussia dąży i jak chce grać, o tyle teraz nie wiadomo zupełnie nic. Seoane uchodzi za trenera, który próbuje kompleksowo rozwijać swoje zespoły, ale w przypadku Borussii trudno mówić o konkretnym stylu, czy o cechach charakterystycznych w grze tej drużyny. Ani nie jest zespół, który radziłby sobie w ataku pozycyjnym (widać to było jak na dłoni w meczach z Darmstadt czy Unionem), ani nie mają zabójczych kontr, ani szczelnej defensywy. To, co udaje się powyżej przeciętnej, to rzuty rożne. Po nich Borussia strzeliła w tym sezonie aż 13 goli, co jest najlepszym wynikiem w lidze. No ale na samych różnych bazować się nie da…

Czas pożegnań

Kibice Gladbach mają mnóstwo zastrzeżeń do pracy Virkusa i jego dymisji życzyliby sobie najbardziej. Obarczają go winą za źle skonstruowaną kadrę, w której jest w zasadzie tylko jeden sensowny lewy obrońca (choć to i tak bardziej wahadłowy), czyli Luca Netz. Jest on jednak wciąż jeszcze bardzo młodym piłkarzem i nie potrafi ustabilizować dyspozycji na odpowiednim poziomie przez dłuższy czas. Ma też jeszcze wiele do nauki jeśli chodzi o grę w obronie. Ponadto, brakuje też opcji na lewe skrzydło, a w środku pola – choć teoretycznie alternatyw nie brakuje, to nie ma choćby jednego piłkarza, który byłby nominalną „szóstką” (Julian Weigl nią nie jest) i dawałby jeszcze radę na poziomie 1. Bundesligi. Seoane też jest na cenzurowanym, bo nawet mając na uwadze przebudowę kadry, Borussia gra grubo poniżej swoich możliwości. Szwajcar nie potrafił znaleźć właściwego balansu między ofensywą a defensywą. Nieustannie miotał się między systemami, szukając tego najbardziej odpowiedniego, ale przypominało to walkę z krótką kołdrą. Jeśli udawało się zabetonować tył, to nic nie wychodzi z przodu. A jeśli już udawało się kreować sytuacje i strzelać gole, to i z tyłu było „radośnie”. Czy w kolejnym sezonie będzie lepiej? Ciężko w to uwierzyć, bo Borussię może czekać w tym oknie kolejna wielka przebudowa. Środkowi obrońcy Nico Elvedi i Ko Itakura mają relatywnie niskie klauzule odstępnego (odpowiednio 10 i 15 mln €) i nosza się z zamiarem odejścia. Odejść chce tez Marvin Friedrich, który nie jest zadowolony z minut, jakie otrzymuje. Po okresie wypożyczenia, do Leeds wróci najpewniej Maximilian Wöber, bo Borussii nie stać na zapłacenie Anglikom oczekiwanych przez nich kilkunastu milionów Euro za Austriaka. Jeśli doliczymy do tego grona Tony’ego Jantschke, może się okazać, że z obecnej kadry może odejść nawet 5 środkowych obrońców. Zostanie tylko młody i zdolny Fabio Chiarodia, a plotki mówią o przyjściu Davida Affengrubera ze Sturmu.

Ze środkowych pomocników z zamiarem odejścia noszą się Manu Kone, który próbuje tego dokonać od dłuższego czasu i ciągle w newralgicznych momentach sezonu łapie kontuzje, i Florian Neuhaus, który zupełnie nie dogaduje się z Seoane. Z kolei Christopha Kramera sam klub najchętniej by się pozbył, bo sportowo nie daje już rady na tym poziomie. Zainteresowanie innych klubów (Fiorentina) wzbudza Robin Hack, który ma za sobą świetną wiosnę (10 goli!), a Alassane Plea miewa momenty, ale tez już nic ponadto i gdyby ktoś zechciał wyłożyć za niego przyzwoite pieniądze, to i jemu Borussia kłód pod nogi by nie rzucała.

Kto za nich? Ktoś, kto byłby w stanie wziąć na siebie odpowiedzialność za zespół. Zwłaszcza w trudnych momentach. Kiedy patrzy się na takie Mainz czy Bochum, to ma się wrażenie, że nic nie jest w stanie ich złamać. Bez względu na okoliczności będą walczyć do ostatniej sekundy o swoje. A Borussia jest mdła, nijaka i labilna, a kiedy wpada w turbulencje, nie jest w stanie z nich wyjść.Brakuje jej boiskowych liderów, którzy pociągnęliby ten zespół w trudnych momentach. Aż 13 razy Borussia traciła punkty w meczach, w których obejmowała prowadzenie. Przełożyło się to na stratę aż 31 punktów, co jest najgorszym wynikiem w historii ligi. Nie ma też skutecznych napastników. Alassane Plea czeka na gola od blisko 160 dni, Tomas Cvancara od 180, a Jordan, który ostatecznie ma być jednak wykupiony z Unionu, częściej się leczy niż gra. Promyczkiem nadziei mógłby być fakt, że do klubu przychodzi Philipp Sander, a więc kapitan Holstein Kiel, które właśnie awansowało do 1. Bundesligi, problem w tym, że choć to dobry piłkarz, to jednak kolejny na pozycję numer 8, na której Borussia jest chyba najmocniej obsadzona.

Co dalej? Jeden wielki znak zapytania.

TOMASZ URBAN, DZIENNIKARZ VIAPLAY

Kategorie:

Przeczytaj więcej

Zobacz więcej ›

Legia ma się z czego cieszyć. Wypożyczony gracz zrobił furorę
Manchester United zgarnie gwiazdę? To mogłoby być ogromne wzmocnienie
Kane się nie zatrzymuje! Kolejny hattrick na koncie. Bayern rozbił Augsburg
Wisła dzieli się punktami ze Stalą. Piękny gol Zwolińskiego [WIDEO]
Odmieniony Śląsk remisuje z Jagiellonią! Jezierski z wejściem smoka
“Płuca Barcelony” wracają na dobre. Kibice długo czekali na tę wieść
Neymar zasugerował gdzie trafi? To może być hit
Dwie kontuzje w Śląsku. Klub oficjalnie potwierdził
Zwoliński z cudowną bramką! Ależ się zabawił! [WIDEO]
Amorim zabrał głos przed swoim debiutem! Jasna deklaracja