Jagiellonia gra z Backą Topolą o coś więcej. “To będzie inny poziom”
Karolina Jaskulska, Kanał Sportowy: Panie Prezesie, jak nastroje w Białymstoku po wczorajszej wygranej nad Motorem (wywiad odbył się w poniedziałek 17 lutego – przyp. red)?
Ziemowit Deptuła, prezes Jagiellonii Białystok: A jakie mogą być nastroje? (śmiech). Oczywiście, że bardzo dobre. Dla mnie ten mecz z Motorem był ważny, ale ważniejszy mecz czeka nas w czwartek. To będzie inny poziom. Od starcia z Backą dużo zależy – pod każdym względem, także finansowym.
Macie korzystny wynik po pierwszym meczu z Backą Topolą (Jagiellonia wygrała 3:1 – przyp. red).
Tak, ale to jest tylko i aż piłka nożna. Często dobre wyniki usypiają, a nam zależy, aby to wygrać i przejść do kolejnej fazy. Będzie to dobre dla klubu pod kątem finansowym czy promocyjnym.
Gracie jakby nie patrzeć też o dobro polskiej piłki.
Zgadza się. Możemy awansować na 15. miejsce w rankingu UEFA, a to jest duża rzecz.
W kolejnej fazie Ligi Konferencji Europy możecie trafić na Legię. Chciałby Pan takiego meczu?
Możemy, aczkolwiek nie chcemy. Z mojego punktu widzenia, mając na uwadze poprzednie pytanie, lepiej by było, gdybyśmy nie trafili na siebie w kolejnej rundzie i powalczyli o więcej punktów rankingowych w innych parach. Poza tym los i tak skojarzył nas już w Pucharze Polski.
Granie z innymi europejskimi klubami to też zupełnie inne granie.
Kwestia tego, że z jednej strony pokazujemy bardzo dobrze klub i polską piłkę na zewnątrz. To także dodatkowe doświadczenie – spotykamy się z zupełnie inną drużyną, której nie znamy. To nie jest tak, że gramy z Motorem, Legią czy Lechią Gdańsk, gdzie wiemy mniej więcej czego się spodziewać po rywalu. Tutaj mamy całkowicie nowe spojrzenie i to jest cenne. Przy takich wyjazdach podpatrujemy też, jak działają inne europejskie kluby, co jest ważne też dla pracowników klubu, którzy mogą zobaczyć, jak wszystko funkcjonuje w innych warunkach. Z każdego punktu widzenia jest grać z rywalami zagranicznymi w rozgrywkach europejskich niż innym zespołem z Polski.
Jagiellonia po pierwszym meczu z Backą Topola. Serbski klub zaskoczył wszystkich. “Olbrzymia rzecz”
Zaskoczyła Was czymś Backa Topola w pierwszym meczu?
Całe otoczenie klubu jest dosyć ciekawe. Backa Topola to miejscowość mająca 14,5 tysiąca mieszkańców. Miejscowość wielokulturowa i trochę podobna do Białegostoku. Więcej różnych narodowości – głównie Węgrzy, ale też pozostałe nacje. W pobliżu jest miejscowość zamieszkana przez Chorwatów. To taki tygiel kulturowy.
Dodatkowo mają bardzo ładny stadion na 4,5 tysiąca osób z bardzo fajną strefą Skyboxów i VIP-ów. Rozmawiałem już z prezesem naszego stadionu o podgrzewanych siedzeniach, które tam były, co w Białymstoku byłoby dobrą rzeczą. Byliśmy też na oficjalnym obiedzie z właścicielem klubu i członkami Rady Nadzorczej. Był też Ivan Kepcija, który był asystentem za czasów Romeo Jozaka w Legii, także też trochę o Polsce porozmawialiśmy. Bardzo przyjazna atmosfera.
Bardzo duża Akademia, ośrodek i to wszystko w miejscowości, która ma 14,5 tysiąca mieszkańców. Widać, że można zrobić taki klub, choć oczywiście to też kwestia finansów. Wiemy, że Backa Topola jest finansowana przez rząd Węgier. Stadion wybudowano przy dużym wsparciu Węgier oraz sponsorów m.in. MOL-u. A z drugiej strony klub z tak małej miejscowości może z powodzeniem grać na europejskim poziomie. To jest olbrzymia rzecz.
Wasi kibice również zostali chyba bardzo dobrze przyjęciu przez tamtejszych.
Grono kibiców Backi Topola to było może kilkaset osób, naszych przyjechało 370. Naszych było bardziej słychać niż miejscowych, ale atmosfera była bardzo przyjazna. Kibicowsko działo się po obu stronach. Na boisku też był to fajny, ofensywny mecz i fajnie się to oglądało. Pierwsza połowa była bardzo wyrównana, a w drugiej było widać, że się trochę “otrząsnęliśmy” i weszliśmy w mecz.
Spodziewam się, że w czwartek na stadionie też będzie bardzo gorąco, choć pogoda za oknem nie rozpieszcza.
Z pewnością będzie fajne widowisko, choć trochę szkoda, że mecz będzie o 21.00. Przy naszej aurze to jest głęboka noc i zima. Liczę, że uda nam się zgromadzić dużo kibiców na stadionie, choć to środek tygodnia i ma być mroźno. Oby to było dobre widowisko i liczę na dobry wynik w naszym wykonaniu.
No i może padną kolejne bramki Afimico Pululu, który zachwyca całą Europę.
Ja bym chciał, żeby strzelał nie tylko Afimico, ale też pozostali zawodnicy, żebyśmy mieli jak najwięcej zawodników wysoko sklasyfikowanych na liście najskuteczniejszych strzelców Ligi Konferencji. Na przykład Jesus, który jest legendą Jagiellonii. Wszystkie nasze bramki, bez względu na jej zdobywcę bardzo cieszą. Liczę, że pokażemy pazura.
Do tego jeszcze dorzućmy fajną formę Polaków m.in. Jarka Kubickiego czy Sławka Abramowicza, to widać, że zbudowaliście naprawdę fajną ekipę.
Wczoraj po raz pierwszy w wyjściowym składzie znalazł się 16-letni Oskar Pietuszewski. Młody chłopak zagrał bez żadnych kompleksów, skutecznie pojedynkował się z dużo bardziej doświadczonymi zawodnikami. Jak byliśmy na obozie w Turcji, obserwowałem naszych młodych piłkarzy i to dobrze rokuje. Rośnie grono naszych wychowanków, którzy będą mogli wejść w pierwszy zespół.
Jagiellonia zrównała się punktami z Lechem. Za tydzień zagra w Pucharze z Legią. “Żałuję”
Oglądałam wasz mecz i Oskar imponował mi tym, jak sobie pogrywał i jaką miał pewność siebie. Mam tylko nadzieję, że z jego zdrowiem OK po wejściu Sampera.
Zero kompleksów. To chłopak, którego się nie boi. A co do zdrowia to jest okej. Rozmawiałem z doktorem i nic poważnego się nie wydarzyło, choć wyglądało to na powtórkach dramatycznie.
Dzięki zwycięstwu zrównaliście się punktami z Lechem i ta rywalizacja nabiera tempa. Jaką wagę do tego Pan przywiązuje?
Szczerze, dla nas to normalna sytuacja. Generalnie w czołówce jest bardzo ciasno, ale jestem przekonany, że nasza drużyna jest bardzo dobrze przygotowana i dopóki gramy, to będzie dużo emocji związanych z Ekstraklasą. Wyścig do końca będzie wyrównany. Jeszcze wiele się może wydarzyć, więc podchodzę do tego spokojnie. Najważniejsze teraz wygrać Backą Topolą. Później będziemy myśleć o mecz z Cracovią. Natomiast mamy też ćwierćfinał Pucharu Polski z Legią. Zagramy na boisku klasowego rywala i z pewnością będzie dużo emocji.

O tym meczu z Legią wiele mówiło się już od kilku tygodni. Zamieszanie z terminem i zawirowanie. Otoczka jest.
Żałuję, że w ten sposób zostało to załatwione. W niedzielę gramy z Cracovią, później wracamy około 500 kilometrów do domu. Chwilę później gramy w Warszawie, więc kolejne 200 kilometrów do pokonania. Nie będzie czasu na odpoczynek. Ale cóż. Jesień udowodniła, że nasz zespół potrafi stawić czoła wymagającym sytuacjom, dlatego mam nadzieję, że i tym razem pokażemy, na co nas stać.
Z dużym wysiłkiem wiązała się też końcowa faza poprzedniej rundy, kiedy na przełomie listopada i grudnia zespół rozegrał pięć wyjazdowych spotkań w niewiele ponad dwa tygodnie. Drużyna była ciągle w trasie, a intensywność spotkań bardzo wysoka. Uwidoczniło się wówczas zmęczenie zespołu.
Ziemowit Deptuła mówi wprost. “Chcemy, aby Jagiellonia była klubem, który każdy będzie lubił”
Zaraz minie dwa miesiące odkąd jest Pan Prezesem Jagiellonii. Jakie ma Pan odczucia z tym związane i jak podsumowałby Pan ten okres?
To był intensywny czas. Mieliśmy obóz w Turcji i okienko transferowe – styczeń był mocno wyjazdowy i wyjęty z życia. Teraz wracamy do intensywności grania, więc cały czas w podróżach. Postawiłem już na klubie jednak pewnien stępelek “Made by Deptuła” (śmiech). Są zauważalne pewne rzeczy dla kibiców. Pewnych rzeczy oczywiście nie widać. Zależało mi na wyzwoleniu dobrej energii wśród zespołu. Myślę, że kolejne sześć miesięcy pokaże, w jakim kierunku chcemy działać.
Po Wojtku Pertkiewiczu mamy silny fundament, bo mam całkiem inną sytuację, kiedy przychodziłem do Lechii. Tutaj są dobre fundamenty do rozwijania klubu. Wszystkim powiedziałem, że mamy dostarczać jakość. Chcemy być klubem, który będzie dawał przykład innym i aby Jagiellonia była klubem, o którym wszyscy mówią pozytywnie, a piłkarze widzieli tu dla siebie ścieżkę rozwoju. Z drugiej strony chcemy, aby Jagiellonia była klubem, który każdy będzie lubił.
Wspomniał Pan Wojciecha Pertkiewicza. Wymieniliście się trochę rolami. Pan wrócił do Białegostoku, a on ponownie jest nad morzem.
Tak, tak. Pamiętam mój pierwszy mecz jako prezes Lechii Gdańsk. Graliśmy w Poniedziałek Wielkanocny z Jagiellonią. To był debiutancki mecz Adriana Siemieńca, nawet z nim ostatnio o tym rozmawiałem. Z Wojtkiem śmialiśmy się wtedy, że dla dobra ochrony środowiska powinniśmy zamienić się miejscami (śmiech). Że ja powinienem być w Białymstoku, a on w Trójmieście. I teraz po tych prawie dwóch latach stało się to faktem. To był taki prognostyk, chociaż wtedy nikt nie przypuszczał, że tak to wyjdzie!