HomeExtraOceniamy nowy format Ligi Mistrzów. Póki co bardziej na plus niż minus

Oceniamy nowy format Ligi Mistrzów. Póki co bardziej na plus niż minus

Źródło: Kanał Sportowy

Aktualizacja:

W środowy wieczór dobiegła końca trzecia kolejka zmodyfikowanej i zreformowanej Ligi Mistrzów. Wśród dotychczasowych starć w fazie ligowej nie brakowało znakomitych i emocjonujących pojedynków, ale także meczów, które mocno rozczarowały. Jakie wnioski płyną na temat nowego formatu rozgrywek na tym etapie?

Liga Mistrzów

Associated Press / Alamy Stock Photo

Największe hity nie zawsze na najwyższym poziomie

Nie każdy z dotychczasowych hitów, czyli spotkań traktowanych jako pojedynki dwóch europejskich potęg, stał na wysokim poziomie. W pierwszym tygodniu rywalizacji mecz na San Siro pomiędzy Milanem i Liverpoolem był popisem, choć głównie w wykonaniu podopiecznych Arne Slota, którzy wygrali 3:1. Dzień później wszyscy ostrzyli sobie zęby na powtórkę finału z 2023 roku, ale starcie Manchesteru City z Interem Mediolan było jednym z wyjątków i zakończyło się bezbramkowym remisem.

W drugiej serii gier do kategorii hitów można było zaliczyć tak naprawdę chyba jedynie starcie Arsenalu z PSG. “Kanonierzy” wygrali 2:0, ale sam mecz nie porywał, niezależnie od dwóch bramek, które przyszło nam zobaczyć. 1 i 2 października doszło jednak do kilku niespodzianek. Aston Villa nieoczekiwanie ograła 1:0 Bayern Monachium, Lille w takim samym stosunku pokonało Real Madryt, a Benfica rozbiła przed własną publicznością Atletico Madryt aż 4:0.

Trzecią kolejkę reklamowały głównie pojedynki z udziałem obu hiszpańskich hegemonów i były to starcia na najwyższym poziomie. Real Madryt dokonał niesamowitej remontady i ze stanu 0:2 z Borussią Dortmund, doprowadził do stanu 5:2. FC Barcelona z kolei rozjechała kolejnego rywala – tym razem był to Bayern Monachium, który przegrał z ekipą Hansiego Flicka aż 1:4. Wspólnym mianownikiem obu tych spektakli były hat-tricki Brazylijczyków – po trzy gole strzelili Vinicius Junior i Raphinha.

Czy po trzech pierwszych kolejkach możemy zatem stwierdzić, że cel w postaci uatrakcyjnienia rozgrywek jest osiągany? Przyjmując za punkt wyjścia poziom meczów z udziałem największych klubów, odpowiedź raczej powinna być twierdząca. Odrabianie strat, którym Real popisał się w meczu z BVB był zazwyczaj domeną “Królewskich” w spotkaniach fazy pucharowej. Do tego oczywiście należy dodać popis Barcy czy świetną formę angielskich drużyn.

Kopciuszkowie wcale nie na pożarcie

Jednym z zarzutów pojawiających się jeszcze przed rozpoczęciem obecnej edycji Ligi Mistrzów był fakt, że zagra w niej zbyt duża liczba zespołów z “drugiego szeregu”, czyli takich, których miejsce teoretycznie powinno być w Lidze Europy czy Lidze Konferencji. Obecność w najważniejszych klubowych rozgrywkach ekip pokroju Brestu, Girony czy Slovana Bratysława, zdaniem niektórych, miała nieco obniżyć rangę fazy ligowej.

Czy tak w istocie jest? Oczywiście, nazwy tych klubów nie elektryzują postronnych kibiców i nie sprawiają, że od razu włączą mecze z ich udziałem. Żadne ze spotkań, w których grają te ekipy nie będzie na ten moment traktowane jako hitowe. Ale trzy pierwsze kolejki dostarczyły już kilku pięknych historii.

Siedem punktów po trzech meczach i piąte miejsce w tabeli – bilans Brestu w jego debiucie w Lidze Mistrzów musi budzić podziw. Okej, rywale francuskiej ekipy również nie byli z najwyższej półki (2:1 ze Sturmem Graz, 4:0 z Salzburgiem), ale remis 1:1 z Bayerem Leverkusen, czyli niesamowitym mistrzem Niemiec z ubiegłego sezonu to rezultat, który z pewnością na długo zapadnie w pamięci kibiców.

Spoglądając na sam dół tabeli, można było się spodziewać w nim właśnie tych zespołów – trzy ostatnie lokaty z zerowym dorobkiem punktowym zajmują RB Salzburg, Young Boys Berno i Slovan Bratysława. O ile kopciuszkowi ze Słowacji teoretycznie można to wybaczyć, to fatalna forma ekip z Austrii i Szwajcarii (mają także zerowy bilans strzelonych goli) raczej nie przystoi drużynom, które mają spore doświadczenie w grze w Lidze Mistrzów.

Reklama

Przesyt meczów? Póki co nie… jeszcze

To kolejna z obaw, która rzekomo miała zniekształcić podniosłe odczucia, każdorazowo towarzyszące wtorkowym i środom z Ligą Mistrzów. W poprzednich latach w dniu meczowym w fazie grupowej rozgrywanych było osiem meczów. Obecnie jest ich dziewięć i zachowując pełen obiektywizm, raczej mocnym czepianiem byłoby wskazywanie, że jest to diametralna różnica w porównaniu z poprzednimi sezonami rozgrywek.

Patrząc całościowo, liczba spotkań znacząco wzrośnie (ze 125 do 189). Co więcej, większy natłok meczów pojawi się dopiero w fazie pucharowej. Czy teraz, po trzech kolejkach fazy ligowej, można odczuć przesyt? Raczej nie. Możliwe, że dojdzie do niego w momencie zakończenia ósmej serii gier. Ale nie teraz.

Długa tabela raczej ciekawostką niż problemem

W poprzedniej “wersji” Ligi Mistrzów, czyli podziale 32 uczestników na osiem grup, sytuacja była jasna – każdy z zespołów rywalizował w stawce z trzema rywalami. Możliwe było jedynie lawirowanie między pozycjami 1-4 i zdarzało się, że taki margines dostarczał wielu emocji do ostatnich sekund meczów w kolejce kończącej fazę grupową. Były przypadki, gdy lider tabeli po pięciu kolejkach, ostatecznie kończył zmagania na 3., a nawet na 4. miejscu.

Teraz tabela jest jedna i zawiera wszystkie uczestniczące zespoły, co z perspektywy analityków i miłośników zestawień jest nie lada gratką. Mnóstwo wniosków można wyciągnąć z faktu, iż po rozgromieniu Dinama Zagrzeb aż 9:2 i zajmowaniu pozycji lidera, obecnie Bayern Monachium zajmuje dopiero 23. miejsce. Podobnie zaczęło Atletico Madryt – po triumfie 2:1 nad RB Lipsk, później ekipa Diego Simeone zanotowała dwie porażki.

Ale… co z tego? W gruncie rzeczy, aktualne pozycje nijak nie będą się miały do tego, jak będzie wyglądać końcowa tabela po ośmiu kolejkach. Z każdą kolejną serią gier dochodzi do szeregu przetasowań, przez co obecnie nie można mieć całkowitej pewności, że czołowa trójka (Aston Villa, Liverpool i Manchester City) zapewnią sobie awans do 1/8 finału. Okej, szanse na to są duże, ale nie takie scenariusze pisała piłka.

Kategorie:

Przeczytaj więcej

Zobacz więcej ›

Juras docenił Quebonafide i… nawiązał do rapera z USA
Soldić ponownie zawalczy na KSW? Lewandowski podał warunek
Zawodnik UFC dostał propozycję od KSW, ale wybrał… FAME MMA. Teraz się tłumaczy
Denis Labryga wraca do klatki MMA. Przed nim prawdziwe sportowe wyzwanie
Rysiewski o reakcji Bartosińskiego po przegranej z Chalidowem. Musiał mu to wyjaśnić
To może być następny rywal Mameda Chalidowa! Hit marketingowy i sportowy
Mistrz UFC oddał to, co należne Mamedowi Chalidowowi! [ZDJĘCIE]
Wiadomo, kto dostał bonus po gali XTB KSW 100. Padł rekord!
Mike Tyson może powalczyć z legendą boksu. To byłaby wielka sensacja!
Mamed Chalidow zdradził plany na przyszłość! [WIDEO]