HomeSporty walkiAleż to byłby hit! Kołecki otwarty na wielki rewanż z Pudzianowskim

Ależ to byłby hit! Kołecki otwarty na wielki rewanż z Pudzianowskim

Aktualizacja:

Szymon Kołecki szykuje się do powrotu do klatki. 42-latek jest otwarty na hitowy rewanż z Mariuszem Pudzianowskim, ale nie wyklucza też walki poza KSW. I wcale nie chodzi o freakowe federacje. Mistrz olimpijski w rozmowie z Kanałem Sportowym odniósł się także do startu Rosjan na igrzyskach w Paryżu.

Szymon Kołęcki

Szymon Kołecki najpierw był wybitnym sztangistą, który zdobył złoto igrzysk olimpijskich w Pekinie, a później przerzucił się na MMA. W klatce KSW pokonał m.in. Damiana Janikowskiego czy Mariusza Pudzianowskiego. Ostatnio przeszkadzały mu jednak kontuzje. Ale wszystko wskazuje na to, że Kołecki (10-1) wróci do MMA. I na dzień dobry jest gotów na wielkie wyzwania.

Antoni Partum: Jak zdrówko panie Szymonie?

Szymon Kołecki – Coraz lepiej. Od dwóch miesięcy ponownie trenuję MMA. Robię wszystko, by zwiększać obroty, ale stopniowo, by nie pogorszyć zdrowia.

Ostatni raz walczył pan trzy lata temu. Kiedy możemy się spodziewać powrotu do klatki?

– Jeżeli dostałbym bardzo atrakcyjną ofertę, to nawet jutro bym mógł zawalczyć. Już nie jestem nieruchomym człowiekiem, ale celuję raczej w drugą połowę roku. Z tym zastrzeżeniem, że niedługo skończę 43 lata, więc w tym wieku, zawsze jakaś kontuzja może mi nagle pokrzyżować plany. Najważniejsze, że trenuję bez większego bólu. Jest dobrze.

Czy my już zobaczyliśmy najlepszą wersję Szymona Kołeckiego?

– Od strony fizycznej tak, ale wciąż mogę się rozwinąć technicznie i taktycznie.

Wciąż ma pan głośne nazwisko, więc spodziewam się tylko dużych walk. To co, może rewanż z Mariuszem Pudzianowskim, którego pokonał pan w 2019 roku?

– Z tego co wiem, to Mariusz ma już zaplanowaną walkę. Życzę mu powodzenia, ale później nasz rewanż? Czemu nie? Dla mnie nie ma znaczenia, z kim będę walczył. Chcę być po prostu w dobrej formie fizycznej i otrzymać atrakcyjną finansowo ofertę. Nie ma dla mnie znaczenia rywal, bardziej federacja, w której będę się bił.

W Polsce stać na pana tylko KSW. Ewentualnie freakowe federacje, ale tam raczej pan nie chce trafić.

– Nie tylko KSW. Są federacje od których oczekuje mniejszych kwot. Jestem w dobrych relacjach z Tomkiem Babilońskim, nawet ostatnio rozmawialiśmy, więc mógłbym zawalczyć także w Babilonie, gdzie przecież zaczynałem. A co do freakowych federacji, to musieliby mi zapłacić naprawdę duże pieniądze, żebym się skusił.

Za 700 tysięcy złotych stoczyłby pan walkę w FAME lub w Clout MMA?

– Nie. Ale nie będę też hipokrytą, który powie, że nigdy nie zawalczy dla frreakowej federacji, bo pieniądze są jednak istotne. 700 tysięcy złotych otrzymują jednak tam zawodnicy, którzy nie są, jak by to powiedzieć, do końca sprawni fizycznie oraz intelektualnie, więc ja oczekiwałbym znacznie większej stawki. Biedny nie jestem, więc nie chciałbym niszczyć swojego wizerunku i łamać swoich zasad dla takiej kwoty. Są jednak oferty, których po prostu nie wypada odrzucić. Ale mam nadzieję, że nie otrzymam takiej oferty. Serio.

Kilka lat temu w dywizji półciężkiej rządził Tomasz Narkun, a potem Ibragim Czużygajew. Dziś ich nie ma, a w topie są za to Rafał Haratyk czy Ivan Erslan. Czy w KSW podniósł się poziom tej kategorii?

– Myślę, że tak, bo kiedyś Tomek nie miał rywali, którzy sprawiliby mu kłopoty, a dzisiaj poziom jest bardziej wyrównany, bo pojawiło się znacznie więcej zawodników na dobrym poziomie. Ma na to wpływ fakt, że KSW robi teraz 12 gal rocznie, a nie cztery.

Narkun kiedyś był niekwestionowanym mistrzem, dziś bije się na lokalnych galach. Jest pan zaskoczony tym, jak potoczyła się jego kariera?

– Oj tak, jestem mocno zaskoczony. Nie chodzi o to, że widziałem go w UFC, ale na pewno nie spodziewałem się, że dziś będzie się bił na mniejszych galach. Nie wiem jednak, dlaczego tak się to wszystko potoczyło.

A pan chce walczyć w półciężkiej kategorii (do 93 kg) czy ciężkiej?

– Nie ma to dla mnie znaczenia. Mogę w obu dywizjach.

A czy ktoś w wadze ciężkiej KSW może zaskoczyć mistrza Phila De Friesa?

– Zaskoczyć może i tak, np. Darko Stosić. Ale właśnie “zaskoczyć”, jednym mocnym ciosem. Gdyby jednak czołówka wagi ciężkiej miała stoczyć z De Frisem po kilka walk, to ponad 90 procent z nich Brytyjczyk spokojnie by wygrał.

To na koniec chciałbym spytać o igrzyska w Paryżu. Zawodnicy z Rosji i Białorusi będą mogli wystąpić w igrzyskach jako neutralni sportowcy, bez flag, emblematów oraz hymnów. I tylko w rywalizacji indywidualnej. Jak pan na to patrzy jako mistrz olimpijski?

– Trzeba jednak zaznaczyć, że startować mogą tylko ci, którzy nie są powiązani z wojskiem, ani oficjalnie nie wspierają reżimu. Z ideologicznego punktu widzenia jestem przeciwnikiem startu Rosjan i Białorusinów. Jednak z perspektywy zawodnika, wolałbym pewnie rywalizować ze wszystkimi możliwymi zawodnikami. Nie chciałbym zdobyć złotego medalu, który później kibice mogliby podważać, bo nie rywalizowałem ze wszystkimi możliwymi rywalami. Dla zawodników, którzy wygrają igrzyska, na pewno bardziej wartościowe będą zwycięstwa z całą czołówką, a nie okrojoną. Tym bardziej że wielu Rosjan zajmowało często czołowe lokaty.

Przeczytaj więcej

Zobacz więcej ›

Real Madryt ma problem. Mieszkańcy nie wytrzymują. “Tak się nie da żyć”
Jonathan Junior szybko znajdzie klub? Duże zainteresowanie napastnikiem
Neymar wbił Rodriemu szpilkę. Poszło o Viniciusa
Haaland zabrał głos ws. Guardioli! Wielkie słowa Norwega
Miał być niewypał, a będzie jedenastka sezonu? Życiowa forma Moisesa Caicedo
Mourinho skontaktował się z Amorimem! Chodzi o pracę w Manchesterze United
Piast Gliwice nad przepaścią! Los klubu w rękach radnych
Papszun ocenił grę reprezentacji Polski. Odniósł się do słów Probierza
Leonardo Rocha ma w czym wybierać. Chętni tłumnie pojawią się w Radomiu
Flick odpowiedział na słowa Messiego. Szybka reakcja