– Może mi zabraknąć umiejętności, techniki czy siły, ale nigdy nie zabraknie mi charakteru – uwielbia mawiać Michał Materla (33-11), który w marcu 2024 roku doznał dotkliwej porażki z Piotrem Kuberskim (15-1). Już w I rundzie został na tyle rozbity, że sędzia musiał przerwać pojedynek.
– To był trudny pojedynek, bo jesteśmy kumplami. Musiałem naszą prywatną relację odłożyć na bok. Gdy wszedłem do klatki, to wiedziałem, że muszą dać z siebie wszystko, bo Michał nie zawahałby się mnie znokautować, więc i ja podobnie podszedłem do tematu. Obaj już od jakiegoś czasu wiedzieliśmy, że ta walka prędzej czy później musi się odbyć. Trudno mi się jednak było szczególnie cieszyć z tamtej wygranej. Nie chcę mówić co mu się dokładnie stało, ale nikt zdrowy do szpitala nie trafia. Kolorowo nie było. Nie chciałbym się jednak za niego wypowiadać, bo myślę, że by sobie tego nie życzył. Na pewno mocno przeżyłem tamtą walkę. Tuż po starciu nagle wymiotowałem w szatni ze stresu, co mi się nigdy wcześniej nie przydarzyło. A po tamtej goli przez co najmniej trzy tygodnie chodziłem przygnębiony – mówił Kuberski Kanałowi Sportowemu. Po niemal roku od gali KSW 92 w końcu poznaliśmy więcej szczegółów.
Materla otarł się o śmierć
Po przegranej z Kuberskim, Materla trafił do szpitala, gdzie spędził ponad miesiąc.
– Ta kontuzja była dla mnie jak kubeł zimnej wody. Przez pięć tygodni byłem w szpitalu, a lekarze ostrzegali, że mogłoby mnie już nie być. Później doszło do poważnego ryzyka amputacji nogi, gdyby infekcja rozniosła się na kość. To wszystko zmieniło moje podejście do kontuzji i treningów. Sam fakt, że uwielbiam trenować, a mogłem już nigdy nie wrócić na swój poziom, był dla mnie ogromnym stresem – wytłumaczył Materla w Podcaście “Bez znieczulenia”.
Materla to ikona KSW. Debiutował w klatce w 2003 roku, a dziś ma na koncie 44 walki, dzięki czemu jest jednym z najbardziej doświadczonych zawodników w polskim MMA. 40-latek jednak już odstaje od czołówki KSW, o czym świadczą jego niedawne porażki z Kuberskim, Pawłem Pawlakiem, czy nawet Mariuszem Pudzianowskim.