Azerbejdżan traci cierpliwość do Santosa
Po odejściu z reprezentacji Polski Fernando Santos nie może nigdzie zagrzać miejsca na dłużej. Od stycznia do kwietnia 70-latek pracował w Besiktasie. Z kolei w czerwcu Portugalczyk wrócił do piłki reprezentacyjnej. Były selekcjoner polskiej kadry tym razem przejął Azerbejdżan. Choć doświadczony trener prowadził Azerów w czterech meczach, jego podopieczni wciąż czekają na pierwsze zwycięstwo pod jego wodzą. W poniedziałek ekipa prowadzona przez Portugalczyka przegrała 1:3 ze Słowacją.
Po meczu Santos wziął udział w konferencji prasowej. 70-latek musiał mierzyć się z niewygodnymi pytaniami. Portal azerisport.com zastanawiał się, czy myśli o rezygnacji ze stanowiska. Azerscy dziennikarze zwrócili uwagę na to, że portugalski szkoleniowiec nie wypełnił umowy z Besiktasem i reprezentacją Polski. Fernando Santos nie zamierzał odpowiadać na to pytanie.
– Nie znacie tej historii. Kiedy byłem w Besiktasie, wygrałem siedem z 10 meczów – rzucił.
Po czterech kolejkach dywizji C Ligi Narodów reprezentacji Azerbejdżanu grozi spadek do dywizji D. Azerscy dziennikarze zapytali się Santosa, czy gra w najniższej dywizji będzie dla niego wstydem. Były trener reprezentacji Polski nie chciał jednak o tym słyszeć.
– Nie wierzę, że spadniemy. Naszym celem jest pokazywanie lepszej gry w przyszłości. Myślę, że w obecnej sytuacji nie czeka nas spadek. Chcemy walczyć do samego końca – powiedział.