TRAMPOLINA DLA SNAJPERÓW
Dla postronnego kibica Radomiak nie jest pewnie zbyt fascynującym klubem do obserwowania. Po awansie do Ekstraklasy wprawdzie wprowadził powiew świeżości, gdy pod wodzą Dariusza Banasika grał atrakcyjną piłkę i urzędował w czubie tabeli, ale gdy tylko wiosną złapał kryzys, klub rozstał się z kochanym przez kibiców trenerem. Potem właściwie było już tylko gorzej – z roku na rok radomski zespół zajmował coraz gorszą pozycję, zmieniając przy tym regularnie szkoleniowców. Puentą tego procesu była zresztą końcówka ubiegłej edycji rozgrywek, gdy na kolejkę przed końcem pracę stracił Maciej Kędziorek, którego zastąpił Bruno Baltazar. Poza tym na drużynie ciąży łatka międzynarodowego środowiska – a nawet nie tyle międzynarodowego, co portugalsko-brazylijsko. Bo rzeczywiście polityka transferowa w dużej mierze opiera się właśnie na ściąganiu takich zawodników.
W całym tym szaleństwie jest jednak jakaś metoda, bo w końcu wielu piłkarzy w Radomiu się sprawdziło i miało spory wkład w to, że „Zieloni” rozpoczęli właśnie czwarty z rzędu sezon na tym poziome rozgrywkowym. To co jednak w pierwszej kolejności zwraca uwagę, to niezwykła łatwość, z jaką klubowi udaje się wyławiać z rynku transferowego napastników, odbudowywać ich, promować i sprzedawać z dużym zyskiem. Właściwie każdy kolejny rok w piłkarskiej elicie naznaczony jest piłkarzem gwarantującym gole, który już po kilku miesiącach wyfruwa z Radomiak.
KOSZMAR WISŁY KRAKÓW
Kiedy w maju 2021 roku Radomiak zdołał po dwóch latach obecności w I lidze wyrwać się z zaplecza, zrobił to, stawiając w ataku na Karola Angielskiego. Wychowanek kieleckiej Korony trafił do zespołu z Wisły Płock, gdzie kompletnie sobie nie poradził. Tak naprawdę wcześniej miał tylko jeden udany sezon w karierze, gdy w 29 występach w barwach Olimpii Grudziądz strzelił 14 goli. Potem jednak najpierw odbił się od Ekstraklasy w barwach Piasta Gliwice (2 gole), a kolejno – właśnie jako zawodnik „Nafciarzy”. W Radomiu odpalił od razu – najpierw zdobywając 13 bramek na drugim poziomie rozgrywkowym, a potem aż 18 ligę wyżej. Strzelał regularnie i efektownie, niezależnie od tego, czy przyszło mu grać w roli samodzielnej „dziewiątki”, czy tworząc duet snajperów z kimś innym. Przede wszystkim mocno dał się we znaki Wiśle Kraków, gdy w przedostatniej kolejce wszedł na boisko po przerwie i hat-trickiem doprowadził do zwycięstwa 4:2, spuszczając przy tym „Białą Gwiazdę” z Ekstraklasy.
Już wtedy było pewne, że Angielski w Radomiaku nie zostanie. Po piłkarza ustawiła się kolejka chętnych, a on sam chciał przede wszystkim spróbować swoich sił za granicą. Przyjął więc ofertę tureckiego Sivassporu i za 650 tysięcy euro przeniósł się do tego klubu. Sueper Lig wprawdzie nie podbił, ale już w kolejnym miejscu pracy – a był nim grecki Atromitos Ateny – poradził sobie co najmniej przyzwoicie. Strzelił 9 goli w 30 meczach i tym bardziej dziwi więc, że teraz 28-latek jest piłkarzem bezrobotnym.
BRAZYLIJSKI TROP
Już wcześniej w duecie z Angielskim grał Brazylijczyk Maurides, ale jego udało się w zespole zatrzymać po pierwszym, niezwykle udanym w roli beniaminka, sezonie. Potężnie zbudowany napastnik w kolejną edycję rozgrywek wszedł całkiem nieźle, tylko w rundzie jesiennej zdobywając 4 bramki i dorzucając do tego 4 asysty. To zwróciło uwagę innych klubów, a przede wszystkim niemieckiego 2-ligowca – St. Pauli. Niemcy zapłacili za Latynosa pół miliona euro z nadzieją, że ten pomoże drużynie w walce o awans do Bundesligi. Wprawdzie „Piraci” kilka miesięcy temu cel osiągnęli, ale bez większego udziału samego zainteresowanego. On bowiem właściwie od początku pełnił w zespole marginalną rolę, a najgłośniej było o nim tego lata, gdy na zgrupowanie zespołu przyjechał z wyraźną nadwagą i został odsunięty od treningów. Tak czy owak – to kolejny skalp finansowy „Zielonych”.
Radomiak nie odpuścił tropu brazylijskiego i sezon 2023/24 rozpoczął w ataku z byłym piłkarzem rezerw Benfiki – Pedro Henrique. On z kolei nie został wyciągnięty z niebytu, bo w poprzednich latach zdobywał regularnie bramki w drugiej lidze portugalskiej. Po transferze do Ekstraklasy najpierw pokazał jednak, że potrafi obijać słupki i poprzeczki, bo na starcie rozgrywek wyjątkowo często trafiał w obramowanie bramki. Gdy już jednak wyregulował celownik, to na polskich boiskach szalał do końca rundy jesiennej. Ostatecznie skończył ją z 8 golami i 4 asystami i szybko stało się jasne, że Radom opuści po ledwie kilku miesiącach. Po 27-latka sięgnął chiński Wuhan Three Towns, co pozwoliło „Zielonym” pobić rekord transferowy w sprzedaży zawodnika. Klub dostał bowiem za niego ponad 800 tysięcy euro.
KOLEJNY NA SPRZEDAŻ
Nieco dłużej jest za to w klubie Leonardo Rocha i wygląda na to, że to kolejny napastnik z dużym potencjałem sprzedażowym. Portugalczyk w Radomiu zagościł w przerwie zimowej sezonu 2022/23 i od razu pokazał, że odnaleźć drogę do bramki rywala potrafi – strzelił 6 goli w 13 meczach i wydawało się, że w kolejnym roku tylko potwierdzi wysoką dyspozycję. Ubiegły sezon musiał jednak uznać za zmarnowany – jesienią oglądał z ławki popisy Henrique, a wiosną przyplątała mu się kontuzja, w efekcie czego tylko 4-krotnie miał okazję do świętowania gola. Latem stało się jednak jasne, że będzie podstawową „dziewiątką” w zespole Bruno Baltazara i szybko udowodnił, że na to zasługuje – najpierw zdobywając dwie bramki w meczu z GKS-em Katowice, a potem dwa bramki w starciu z Jagiellonią Białystok.
Choć od awansu do Ekstraklasy Radomiak zmagał się więc z wieloma problemami, promowanie napastników i zarabianie na nich wychodzi klubowi bardzo dobrze. Może nawet aż za dobrze, bo kibice już zaczynają drżeć o los Rochy. Do zakończenia okienka transferowego pozostało jeszcze kilka tygodni, a to oznacza, że Portugalczyk może znacznie poprawić swój i tak wyśmienity dorobek bramkowy. Z drugiej strony – może wtedy znów uda się wyczarować nowego idola kibiców?