Feio wiele wymagał
Goncalo Feio zaczął karierę trenerską w akademii Legii Warszawa, gdzie najpierw był szkoleniowcem, a potem analitykiem materiałów wideo. Potem kontynuował rozwój pracując jako asystent chociażby w Wiśle Kraków, czy Rakowie Częstochowa. Solową pracę na profesjonalnym poziomie zaczął w Motorze Lublin, z którego trafił później do Legii. Od października tego roku odpowiada za Radomiaka Radom.
Co do jego warsztatu trenerskiego nikt nie ma wątpliwości. Dał się poznać jako szkoleniowiec, który potrafi wybitnie rozwijać zawodników (na czym skorzystała Legia, sprzedając za grube pieniądze chociażby Ziółkowskiego, czy Oyedele). Jednocześnie Portugalczyk dał się jednak poznać jako pracoholik.
— Feio na początku pracy w Legii wprowadził się do LTC, bo dojazdy uznał za stratę czasu – pisze Łukasz Olkowicz w artykule Przeglądu Sportowego. — Bardzo często Feio pracę w LTC zaczynał o piątej rano. Mówił, że woli pracować w ten sposób, bo do dziewiątej załatwi już wiele rzeczy – kontynuuje dziennikarz.
Olkowicz wyjawia, że Portugalczyk często zaczynał pracę jako pierwszy w klubie, a kończył ją jako ostatni. Zajmował się wszystkim, w tym chociażby pisaniem konceptów na treningi, do czego wielu szkoleniowców przydziela asystentów. Później zmęczenie wychodziło bokiem i wyżywał się on bez wyraźnej przyczyny na zawodnikach, czy sztabie szkoleniowym.
Jako przykład jego pracoholizmu mogą posłużyć… dwie białe tablice z pokoju LTC. — U Feio wchodziłeś do pokoju, patrzyłeś na tablicę i miałeś wrażenie, że trafiłeś do innego świata. Dziesiątki zapisanych myśli, pomysłów i rozwiązań taktycznych, żeby nic mu nie uciekło – czytamy w tekście Olkowicza. — Człowiek gapił się na to i myślał: „Ja pier…ę! Co on tutaj powypisywał”. To jest obłęd. On naprawdę w tym się zatracił – stwierdził jeden ze znajomych Portugalczyka.










