Ludnościowe pustki na mapie Hiszpanii
Jeśli spojrzymy na mapę klubów LaLiga na sezon 2025/26, od razu w oczy rzuca się uderzająca nierównowaga geograficzna. W większości przypadków zespoły skoncentrowane są w kilku aglomeracjach miejskich i regionach – Kraju Basków (Athletic Bilbao, Real Sociedad, Deportivo Alaves, Osasuna), aglomeracji madryckiej (Real Madryt, Atletico Madryt, Getafe, Rayo Vallecano), Andaluzji (Sevilla, Real Betis) oraz na wschodnim wybrzeżu (FC Barcelona, Girona, Valencia, Villarreal, Levante, Elche).
Abstrahując od kwestii awansów z LaLiga 2 (Levante i Elche), tak duża dysproporcja względem pozostałych regionów kraju nie jest dziełem przypadku. W przeszłości zdarzało się to bowiem wielokrotnie, że ligowe drużyny skoncentrowane były w kilku punktach na mapie. Ma to swoje podwaliny nie tyle w aspektach stricte piłkarskich, a społeczno-geograficznych i historycznych.
Dominacja ośrodków miejskich nad mniejszymi miastami
W Hiszpanii istnieje zjawisko określane jako “España vaciada” (pl. wyludniona Hiszpania). Odnosi się ono do niezwykle nierównomiernego rozmieszczenia ludności w Hiszpanii. W 2025 roku populacja kraju (za Worldometer) osiągnęła 49,1 mln, ale średnia gęstość zaludnienia to 97 mieszkańców na kilometr kwadratowy, co jest wartością znacznie niższą niż w wielu innych krajach Europy Zachodniej.
Istotne jest jednak pewne rozróżnienie – “rzeczywista gęstość” zaludnienia na zamieszkanych obszarach to aż 737 osób na kilometr kwadratowy. Zachodzi więc pewnego rodzaju paradoks – skupiska ludności w Hiszpanii są skoncentrowane rozległymi i słabo zaludnionymi regionami. Dość powiedzieć, że 87% powierzchni kraju, zgodnie z wyżej wspomnianym zjawiskiem, jest “całkowicie” pozbawione ludzi.
Niezbyt mocno rozproszona ludność Hiszpanii pośrednio odpowiada na pytanie, dlaczego tak wiele obszarów na mapie LaLigi jest pustych. Niewielka liczba mieszkańców wprost przekłada się na liczbę klubów i piłkarzy. To z kolei powoduje, że procentowo jest po prostu mniejsza szansa na to, że w danym regionie będzie mógł funkcjonować klub, który przez dłuższy czas zadomowi się na najwyższym poziomie.
Geneza nierównomiernego rozmieszczenia ludności Hiszpanii
Historycznie, Hiszpania przez długi czas doświadczała powolnego wzrostu demograficznego, bez wyraźnej transformacji ludnościowej. Wysoka śmiertelność (zwłaszcza niemowląt), niski wskaźnik urodzeń i głównie wewnątrzregionalne ruchy demograficzne były charakterystyczne przede wszystkim do lat 1936-1939 (wojna domowa w Hiszpanii). Biorąc pod uwagę cały XX wiek, doszło do długotrwałych procesów industrializacji i modernizacji, które nieproporcjonalnie faworyzowały określone regiony.
Od 2000 roku w Hiszpanii obserwowany jest gwałtowny wzrost populacji. W pierwszym ćwierćwieczu zmieniła się ona z 40,1 mln do obecnych 49,1 mln, przy czym aktualnie osoby urodzone za granicą stanowią 19,11% populacji. I to właśnie imigracja odgrywa znaczącą rolę we wzroście liczby ludności, choć w głównej mierze nowi przybysze osiedlają się w istniejących dużych obszarach miejskich i gospodarczo tętniących życiem.
Tożsamość regionalna i rywalizacje
Hiszpańskie kluby w wielu przypadkach nie są jedynie podmiotami sportowymi, ale symbolami tożsamości regionalnej. Szczególnie jest to widoczne w Kraju Basków czy Katalonii. Athletic Bilbao ugruntował swoją renomę jako klub stawiający wyłącznie na zawodników pochodzenia baskijskiego, natomiast FC Barcelona funkcjonuje w myśl motta “Més que un club” („Więcej niż klub”), będącego głęboko splecionym z tożsamością katalońską i aspiracjami do autonomii.
Silne powiązanie klubów piłkarskich z tożsamościami regionalnymi stworzyło coś na wzór potężnej pętli sprzężenia zwrotnego. Regiony deklarujące odmienną tożsamość wykorzystywały i wciąż wykorzystują futbol jako sposób wyrażania siebie, co przekłada się na silną lojalność kibiców. To z kolei przekłada się na stabilność finansową, która ułatwia utrzymanie się na najwyższym poziomie.
Obszary, które nie mają tak głęboko zakorzenionej i masowej tożsamości regionalnej wyrażanej przez futbol, mają spore trudności w budowaniu porównywalnego wsparcia. Stąd też w LaLiga tak rzadko widywane były kluby z Estremadury (zachodnia część kraju) czy Kastylii i León (północno-zachodnia część Hiszpanii).
Rząd i władze LaLiga chcą pomagać mniejszym klubom
Wspomniana “España vaciada” to zjawisko, które przekłada się nie tylko na piłką nożną; jest pilną kwestią narodową w Hiszpanii. Obszary słabo zaludnione cierpią z powodu braku rozwiniętych podstawowych usług społecznych, takich jak szkoły czy opieka zdrowotna. Odbija się to również na możliwościach zatrudnienia czy odpowiedniej infrastrukturze. Efektem jest masowy exodus ludności do większych ośrodków administracyjnych (podobnie z resztą jak w Polsce).
Piłka nożna jest w Hiszpanii istotnym sektorem gospodarki – przyczynia się do PKB i tworzy miejsca pracy w ramach turystyki piłkarskiej. Dotyczy to jednak głównie ośrodków miejskich – Madrytu, Barcelony czy Sewilli. Podjęto jednak pewne kroki, aby to zmienić. W Copa del Rey czołowe kluby są rozstawiane w taki sposób, aby unikały bezpośrednich starć we wcześniejszych rundach. W początkowych etapach rozgrywek nierzadko mierzą się na wyjeździe z małymi, regionalnymi klubami, dając im w ten sposób szansę na zarobek i nieco większy rozgłos.
Biorąc pod uwagę niższe poziomy rozgrywkowe, dysproporcja geograficzna nie jest już aż tak mocno zauważalna. Jeśli chodzi o wspomnianą Estremadurę oraz Kastylię-La Mancha, w Primera Federación (trzeci poziom) grają łącznie trzy zespoły z tej wspólnoty autonomicznej. W Segunda Divison z kolei (drugi poziom) gra sześć drużyn z Andaluzji, które są rozmieszczone na znacznie szerszym obszarze, niż tylko Sewilla.

