Odrzucone obawy wobec Slota
Gdy tylko Jürgen Klopp ogłosił, że opuści Liverpool, wiadomo było, że ktokolwiek zostanie jego następcą, ten będzie miał bardzo niewdzięczne zadanie. Kiedy ostatecznie wybór padł na Arne Slota, mogły dojść kolejne obawy. W końcu mowa o trenerze, który wcześniej nie pracował poza Holandią i choć odnosił sukcesy z Feyenoordem, to przeskok był gigantyczny. Dodatkowo w ostatnich latach nie brakuje przypadków przenosin z Eredivisie do Premier League, które nie wypaliły.
W przypadku Slota obawy odeszły jednak dość szybko. Jak do tej pory trudno przyczepić się do nowego menedżera Liverpoolu o cokolwiek, a wyniki są wprost rewelacyjne. Na dziesięć meczów we wszystkich rozgrywkach, zespół wygrał dziewięć i tak dobrego początku nie miał na Anfield żaden trener w przeszłości, a nie brakuje tu wielkich nazwisk jak Klopp, Rafa Benitez, Bob Paisley czy Bill Shankly. Przerwę reprezentacyjną Liverpool spędził jako lider Premier League. W świetnej formie są Luis Diaz i Mohamed Salah, Slot dodatkowo odbudował Ryana Gravenbercha, który znakomicie spisuje się jako „szóstka”, a cała drużyna dobrze sobie radzi w obronie. Jak dotąd The Reds stracili tylko dwa gole i na tym etapie sezonu w historii Premier League mniej miały tylko cztery ekipy w przeszłości.
Slot nie jest pod względem wizerunku, charakteru i zachowania podobny do Kloppa, ale można było się spodziewać, że pod tym względem nikt Niemcowi nie dorówna. Jego następca jest po prostu sobą i nie sili się na bycie klonem wielkiego poprzednika. Slot jest bardziej wycofany i można odnieść wrażenie, że o piłce opowiada w bardziej „nauczycielski” sposób, ale wciąż potrafi dotrzeć do zawodników i wzbudzić zaufanie kibiców.
Koniec miesiąca miodowego w Liverpoolu
Holender zaczął przygodę z Liverpoolem lepiej niż można było się tego spodziewać i przebił wczesne oczekiwania, jednak miesiąc miodowy właśnie się kończy. Najbliższe tygodnie będą dla The Reds prawdziwym sprawdzianem możliwości, bo terminarz robi się wymagający.
Dotychczasowe wyniki Slota robią wrażenie, choć zadanie ułatwił mu zestaw rywali. Owszem, w Lidze Mistrzów pokonał dwa włoskie kluby, czyli AC Milan i Bolonię, a w Premier League ograł Manchester United, ale to drużyna toczona głębokimi problemami, która nie jest punktem odniesienia dla tych, którzy chcą walczyć o najpoważniejsze cele. Świadczy o tym dopiero 14. miejsce Czerwonych Diabłów po siedmiu kolejkach. Poza tym zwycięstwem, Liverpool odnosił je również przeciwko Ipswich Town (17. miejsce), Brentford (11.), Bournemouth (13.), Wolverhampton (20.) i Crystal Palace (18.). Najwyżej uplasowana drużyną, z jaką mierzyli się w lidze The Reds, jest Nottingham Forest, które zajmuje dziewiątą pozycję i z którym ponieśli jedyną jak na razie porażkę.
Serwis Opta wyliczył, że uśredniając miejsce w tabeli dotychczasowych przeciwników, ekipa Slota miała jak na razie najłatwiejszy terminarz w Premier League. Ale poprzeczka idzie teraz w górę. W niedzielę (godz. 17:30) na Anfield przyjedzie Chelsea – czwarty zespół w tabeli i drugi najlepszy atak ligi. W tygodniu liverpoolczycy pojadą na kolejny mecz LM, tym razem do Lipska, a w przyszły weekend zagrają z Arsenalem. Do 1 grudnia zmierzą się w LM z Bayerem Leverkusen i Realem Madryt, a w Premier League czekają ich starcia z Brighton (z tym przeciwnikiem zagrają także w Pucharze Ligi), Aston Villą, Southampton i Manchesterem City.
Liverpool's next 10 fixtures. 😳 pic.twitter.com/TdXJs4Edxo
— The Anfield Buzz (@TheAnfieldBuzz) October 9, 2024
Na co stać Liverpool?
Slot jak na razie zbywał pytania o to, czy jego piłkarze mogą powalczyć o mistrzostwo Anglii. Prędzej można było usłyszeć od niego, że jest za wcześnie, żeby o tym mówić, a także zwracał uwagę na to, co Liverpool musi jeszcze poprawić. Dwa ostatnie zwycięstwa ligowe nad znajdującymi się w strefie spadkowej zostały wywalczone w mało przekonującym stylu i szczególnie z Crystal Palace (1:0) było kilka nerwowych momentów. Zadanie przed meczami z trudnymi rywalami utrudnia kontuzja bramkarza Alissona odniesiona właśnie na Selhurst Park. Uraz może wykluczyć Brazylijczyka na co najmniej miesiąc.
Przed spotkaniem z Chelsea Slot zdania nie zmienia. – W ciągu ostatnich dwóch lat tylko Manchester City i Arsenal były angielskimi klubami, które pokazały, że mogą walczyć o najwyższe cele w Premier League i w Europie. Nam jeszcze trochę brakuje. Mecz z Chelsea, patrząc przez pryzmat tabeli, jest najtrudniejszym, jaki nas do tej pory czekał, a najbliższy tydzień będzie bardzo wymagający. To normalne, że w sezonie trafia się trudniejsza część, ale oceniajcie nas za kilka tygodni, a nie po kilku meczach – mówił na konferencji prasowej.
To, jakie to będą oceny, zależy już od jego piłkarzy. Defensywa solidność, którą udało się już wypracować, będzie bardzo ważna na tle takich ekip jak Chelsea, Arsenal, Real czy Manchester City i wyjdzie na jaw, czy dobre liczby w obronie to efekt przystępnego terminarza, czy coś, co udało się Slotowi poprawić. Sprawdzona zostanie też głębia ataku, gdzie Diaz i Salah jak na razie zachwycają, swoje dorzuca Diogo Jota, ale chociażby Darwin Nunez ma tylko jednego gola w ostatnich 17 meczach dla The Reds, Cody Gakpo ma przebłyski, jednak wciąż jest lepszym piłkarzem w reprezentacji Holandii niż w klubie, a Federico Chiesa na razie rozegrał 79 minut w nowych barwach.
Tak czy inaczej, miesiąc miodowy Slota się skończył. Teraz nadchodzi weryfikacja i czas, w którym poznamy odpowiedź na pytanie o to, czy ten Liverpool jest rzeczywiście zdolny do tego, by sięgnąć po mistrzostwo Anglii i poważnie liczyć się w rywalizacji w Lidze Mistrzów.