HomeKoszykówkaKoszykarski dramat na własne życzenie. Jak Polacy wypisali się z walki o Paryż

Koszykarski dramat na własne życzenie. Jak Polacy wypisali się z walki o Paryż

Źródło: własne

Aktualizacja:

Polscy koszykarze mieli już 14 punktów przewagi na Finlandią na początku czwartej kwarty, a mimo to przegrali. Na własne życzenie wypisali się z walki o bilety do Paryża.

Jeremy Sochan

Jeremy Sochan (fot. PressFocus)

Wygrana z Finlandią była obowiązkiem

Nie tak to miało wyglądać. Polacy najpierw ustawili się w naprawdę niezłej pozycji do walki o historyczny awans na igrzyska. Awans, na który czekamy już od ponad 40 lat! To fakt, że wygrana w turnieju w Walencji była wyzwaniem. Szczególnie że bilety do Paryża zapewni sobie tylko zwycięzca turnieju, a faworytem są jednak Hiszpanie. Co więcej, w pierwszym meczu fazy grupowej zbyt silne dla Polaków okazały się też Bahamy, które mają w składzie trzech zawodników z NBA i jednego, który do drzwi ligi pewnie już za rok będzie pukał.

Jednak wygrana z Finlandią – tym bardziej przy absencji Lauriego Markkenana, czyli największej ich gwiazdy – była obowiązkiem dla czwartej drużyny Europy z 2022 roku, wzmocnionej Jeremym Sochanem. W czwartek Polacy długo byli na dobrej drodze. Od początku grali lepiej niż z Bahamami. Przez większość meczu prowadzili. AJ Slaugther, słaby w środę jako rezerwowy, wrócił do pierwszej piątki i się przebudził Sochan, który z Bahamami wypadł solidnie, lecz zaliczył aż sześć strat, zagrał tym razem świetnie po obu stronach parkietu. Wsparcie dali rezerwowi.

Liczyliśmy na więcej

Na początku czwartej kwarty przewaga Polaków wynosiła już nawet 14 punktów. Jednak to i tak było za mało. Finowie złapali rytm i zaczęli trafiać rzut za rzutem, odrabiając straty. A z Polaków jakby uszło powietrze. Może przeszkodził fakt, że grali dzień po dniu? Ale przecież znali terminarz i na to właśnie mieli być przygotowani. Tymczasem w czwartej kwarcie nie dojechali zarówno fizycznie, jak i mentalnie. Dużo kosztowała gorąca głowa Mateusza Ponitki, którego niesportowy faul był jak kolejne koło ratunkowe rzucone w kierunku Finów.

Mocno zawiódł Michał Sokołowski. Źle wypadli Andrzej Mazurczak (MVP rozgrywek 2022-23 w polskiej lidze oraz jej najlepszy polski zawodnik w dwóch minionych sezonach) czy Igor Milicić Jr. (duży talent z ambicjami sięgającymi nawet NBA). Kibice liczyli też na dużo więcej od Aleksandra Dziewy czy Aleksandra Balcerowskiego. Ten drugi po dobrym występie przeciwko Bahamom, kiedy to z 22 punktami był najlepszym strzelcem meczu, w starciu z Finlandią był momentami kompletnie niewidoczny i oddał zaledwie dwa rzuty.

Marzenia prysły na własne życzenie

Nie pomógł także trener Igor Milicić, który podejmował dziwne decyzje kadrowe i w złych momentach brał przerwy na żądanie. A gdy już próbował rozpisywać zagrywkę, to bez większego efektu. Trudno pojąć, dlaczego w kluczowych momentach zamiast wjazdów pod kosz było “klepanie” piłki i trudne rzuty z dalekiego dystansu. Polacy dostali jeszcze szansę na zwycięstwo. Przy stanie 88:89 mieli kilkanaście sekund na zbudowanie akcji. Z półdystansu spudłował Slaguther, dobitka też okazała się niecelna. Prysły marzenia o wyjeździe do Paryża.

Tak, to prawda, że droga na igrzyska nawet po zwycięstwie byłaby jeszcze daleka. W półfinale trzeba byłoby ograć Hiszpanię, a w ewentualnym finale pewnie zrewanżować się Bahamom. I w jednym, i w drugim przypadku Polacy nie byliby faworytami. Ale ogromna szkoda, że polska kadra nie dała sobie nawet szansy na sprawienie niespodzianki. I to na własne życzenie. Czwarta kwarta przeciwko Finlandii długo jeszcze będzie śnić się w koszmarach polskim kibicom – tak samo, jak aż 14 niecelnych rzutów wolnych polskich graczy w przekroju całego spotkania.

Błędy lubią się mścić

Trudno jakkolwiek usprawiedliwić aż tyle przestrzelonych prób. Polacy zostawili na linii rzutów wolnych aż 14 punktów! W takim meczu jest to po prostu niedopuszczalne. I ostatecznie te błędy własne mocno się na Polakach zemściły, skoro rywal był na koniec lepszy o zaledwie jeden punkt. Trudno też zrozumieć frustrację trenera Milicicia, który po ostatniej syrenie próbował jeszcze dyskutować z sędziami tak, jak gdyby to oni byli największą przeszkodą polskiej kadry w tym spotkaniu. A przecież to my sami taki los sobie sprezentowaliśmy.

Nie udało się więc wykorzystać obecności Sochana, by powalczyć bardziej. Nie udało się awansować do półfinału turnieju i dostarczyć bardziej pozytywnych emocji. Nie udało się uniknąć nagłówków o wstydzie, kompromitacji i dramacie polskiej reprezentacji. To boli szczególnie, bo w ostatnich latach ta kadra dawała nam sporo radości. Tutaj była okazja do kolejnego impulsu, ale porażka w wygranym niemal meczu daje coś zupełnie odwrotnego. A wszystko to na nieco ponad rok przed Eurobasketem, którego część rozegrana zostanie w Polsce.

Priorytetem jest Eurobasket

Walka o igrzyska miała zresztą posłużyć jako dobre przetarcie dla tej kadry przed mistrzostwami Europy, które PZKosz traktuje priorytetowo. Tak się jednak nie stało. A teraz reprezentacja musi odpowiedzieć na kilka trudnych pytań. Po takiej porażce zrozumiałe są także pytania o dalszą pracę Milicicia w roli selekcjonera. I choć porażka w Walencji boli, to jest tak naprawdę pierwszą taką poważną wpadką polskiej reprezentacji za tego trenera, którego kontrakt obowiązuje do 2026 roku i który o przyszłość w polskiej kadrze raczej nie powinien się obawiać.

Być może swój ostatni mecz w biało-czerwonych barwach zagrał natomiast 36-letni Slaguther, który od 10 lat regularnie i z dużą wartością dodaną pojawiał się na zgrupowaniach jako gracz naturalizowany. Związek w ostatnich miesiącach bezskutecznie próbował znaleźć nowego zawodnika do tej roli. Trwają rozmowy z Brandinem Podziemskim, choć ten znalazł się w orbicie kadry USA. Są też inni kandydaci jak m.in. Malcolm Brogdon z NBA. Najważniejszy jest przyszłoroczny Eurobsaket – to tam kadra Milicicia ma pokazać się z jak najlepszej strony.

I dopiero tam dostanie szansę na zmazanie plamy z Walencji.

Kategorie:

Przeczytaj więcej

Zobacz więcej ›

Adrian Siemieniec ocenił wynik Jagiellonii. Powiedział bez ogródek
Barcelona rozwiała wątpliwości. Stan zdrowia Lewandowskiego znany
Real Madryt zadecydował w sprawie Rodriego. Wszystko jasne
Hetel pozostawił w debiucie dobre wrażenie. On sam czuje niedosyt
Kibice Zagłębia nie spodziewali się tego. “Niektórzy już spisali mnie na straty”
Legia ma się z czego cieszyć. Wypożyczony gracz zrobił furorę
Manchester United zgarnie gwiazdę? To mogłoby być ogromne wzmocnienie
Kane się nie zatrzymuje! Kolejny hattrick na koncie. Bayern rozbił Augsburg
Wisła dzieli się punktami ze Stalą. Piękny gol Zwolińskiego [WIDEO]
Odmieniony Śląsk remisuje z Jagiellonią! Jezierski z wejściem smoka