Antoni Partum: Jak zdrówko?
Paweł Pawlak: Na szczęście dobrze, choć jeszcze w niedzielę bałem się, że mam pękniętą łękotkę, co oznaczałoby kilku miesięczną przerwę od treningów. Ale nic mi nie jest, jestem tylko trochę poobijany, więc pewnie za dwa tygodnie wracam na salę.
Świętowałeś obronę pasa KSW?
Jak byłem młodszym zawodnikiem, to czasem chodziło się na jakieś after party. Dziś chyba jestem na to za stary. Udzieliłem kilku wywiadów, wróciłem do domu i położyłem synkowi przy łóżku mistrzowski pas KSW, żeby go zobaczył, od razu po przebudzeniu. No i następnego dnia pojechałem z bliskimi na dobrą rybkę na obiad. Także bez większych historii.
Przejdźmy do walki z Damianem Janikowskim. Czy był moment w tym pojedynku, kiedy poczułeś zagrożenie z jego strony?
Nie. Nawet przez chwilę. To była jednostronna walka. Wiesz, kiedy najbardziej się bałem? Kilka dni przed walką. Nagle dopadły mnie kłopoty zdrowotne. Kompletnie straciłem apetyt, miałem też odruchy wymiotne nawet przy piciu wody. Cały czas byłem śpiący, bez sił, bolał mnie brzuch i nie mogłem nabrać odpowiedniej liczby kilogramów. Zazwyczaj podczas walk, już po ceremonii ważenie, waga mi skacze do 91-92 kg, a teraz zatrzymała się na 88. Nadal apetyt nie wrócił, więc muszę sobie zrobić gastroskopie. Na szczęście walkę i tak wygrałem.
Janikowski wiele przyjął ciosów, ale przetrwał do ostatniego gongu. Damian ma tak mocną głowę, czy ty jednak aż tak mocno nie bijesz?
Może jakoś super mocno nie biję, ale Damian ma piekielnie mocną głowę i wielką odporność, bo mnóstwo przyjął. Myślałem, że w piątej rundzie jednak padnie, ale wytrzymał, więc wielki szacunek do niego, bo pokazał charakter prawdziwego zawodnika.
Mówi się o tobie, że nie jesteś w żadnej płaszczyźnie wybitny, ale za to bardzo dobry w każdej. Podpiszesz się pod tym?
Stójka jest moją koronną płaszczyzną, gdzie przede wszystkim uwielbiam stosować naprzemiennie wszelkie rodzaje kopnięć. A jednak bardzo pewnie czuję się też w parterze i zapasach. Stójkę trenuję od 21 lat, a resztę pewnie z 17-18. Jestem w stanie się dostosować do każdego rywala, stąd ksywka ”Plastinho”.
Możesz się teraz zmierzyć z Piotrem Kuberskim. Jak duże będzie to wyzwanie?
Ciężko powiedzieć, bo Piotrek nie ma na rozkładzie zbyt wielu bardzo groźnych zawodników. A to twoi rywale mówią najwięcej o tobie. Kuberski na pewno ma dobre warunki fizyczne (190 cm) i mocny cios. Ale nie wiem, jak wyglądają jego zapasy oraz parter, więc trudno mi go rzetelnie ocenić. Sądzę jednak, że Tom Breese, którego rozbiłem łokciami w pierwszej rundzie, był mocniejszym rywalem.
Bartłomiej Stachura z portalu Lowking.pl stwierdził, że twoja walka z Kuberskim mogłaby przypominać nieco starcie z UFC, w którym Sean Strickland pokonał Israela Adesanyę. Co ty na to?
Nie zgodzę się, bo Adesanya, którego mam niby przypominać, jest jedynie wybornym stójkowiczem, a ja przecież mam też bardzo duże atuty zapaśnicze i parterowe. W potencjalnym starciu z Kuberskim, to ja będę próbował narzucić presję.
Ale chyba nie jesteś jakoś bardzo podekscytowany starciem z Kuberskim?
Nie rozumiem dlaczego mam się bić z Kuberskim, skoro to Mamed Chalidow jest wyżej od niego w rankingu KSW. To nie jest logiczne. Jeśli jednak zmierzę się z Kuberskim, to nie będę narzekać, bo nigdy tego nie robię i nigdy nie odmawiam rywali. Przypomnij sobie, jak miałem się bić ze Scottem Askhamem, ale nagle doznał urazu i zastąpił go Bartosz Leśko, który tuż przed galą też wypadł i ostatecznie do klatki wszedł Breese. Trzech zupełnie różnych zawodników, a i tak się zgodziłem walczyć i wygrałem. Teraz pragnę jednak starcia z Mamedem.
Nawet bardziej od powrotu do UFC, o którym po sobotniej walce wspominał trener Dawid Pepłowski?
W lutym skończę 36 lat, więc wydaje mi się, że już za późno na UFC, gdzie musiałbym się od nowa powolutku budować w rankingach za nie najlepsze pieniądze. Mógłbym zbudować swoje nazwisko pewnie dopiero w wieku 38 lat, a wtedy już będę chciał kończyć karierę. Wrócić do UFC byłoby mi tym bardziej trudno, bo dokuczają mi różne problemy zdrowotne. Dziś najwięcej dałaby mi walka z Mamedem, bo jest legendą tego sportu. To byłoby ukoronowanie mojej kariery.
Czułbyś się faworytem w starciu z Mamedem?
Tak, choć uważam, że pomimo 44 lat na karku, wciąż jest bardzo mocny, co zresztą pokazał rok temu ze Scottem Askhamem. Mamed jest taki jak ja, czyli wszechstronny. Musiałbym go przetrzymać przez dwie, trzy rundy, a później próbować go skończyć w mistrzowskich rundach.
Mistrzowskie rundy, czyli 4. i 5., to twój konik.
Tak, bo z reguły zawodnicy strasznie się spinają na początku, a później puchną. Ja mam świetną kondycję. Po pięciu rundowej batalii dalej normalnie oddycham bez większego tętna.
A jeśli nie dojdzie do twojej walki z Mamedem, to co byś chciał jeszcze osiągnąć w MMA?
Mógłbym w KSW spróbować podboju wagi półciężkiej, bo w ogóle nie obawiam się cięższych rywali. Liczą się umiejętności. Przecież nawet Janikowski był ode mnie cięższy o kilka kilogramów. A może spróbowałbym zdobyć pas innej federacji? Na przykład Oktagon MMA.
A może jednak skusiłbyś się na walkę ze swoim przyjacielem Adrianem Bartosińskim, mistrzem KSW wagi półśredniej?
Kiedyś Rafał Moks bił się z Borysem Mańkowskim, a Materla z Mamedem, ale choć byli oni dobrymi kumplami, to jednak trenowali w różnych klubach, a ja z Bartosem mam tego samego trenera. I nie dość, że codziennie razem trenujemy, to jesteśmy przyjaciółmi. Jeździmy na wspólne wakacje, a taka walka mogłaby zabić naszą relację. Są rzeczy ważniejsze niż MMA i duże pieniądze.
Bartos to twój najcięższy sparing partner w łódzkim klubie Octopus?
Nie! Zaskoczę cię, ale najciężej sparuje mi się z naszym trenerem – Dawidem Pepłowskim. On naprawdę potrafi dojechać swoich zawodników. Był nawet teraz temat jego walki z Radkiem Paczuskim, ale skoro ja miałem walkę wieczoru, to nie mogło na niej zabraknąć mojego trenera. Może jednak kiedyś spełni się takie ciche marzenie Dawida. Oby.
Pepłowski wyrasta na najlepszego trenera w Polsce. Na czym polega jego sekret?
To całkowity perfekcjonista. Poświęca się MMA w stu procentach. Poświęca czasami nawet swój prywatny czas z rodziną, by jego zawodnicy byli jak najlepiej przygotowani. No i cały czas się rozwija. Co miesiąc mamy nowe rodzaje treningów i nowe techniki.
Wróćmy na moment do twojej przygody z UFC sprzed dekady. Stoczyłeś trzy walki i za każdym razem wytrwałeś do ostatniego gongu, ale tylko raz wygrałeś. Czego zabrakło?
Zacznę od tego, że UFC nie było nigdy moim marzeniem, bo nie interesowałem się aż tak MMA. Brakowało takiego bodźca motywacyjnego. Poza tym w tamtym okresie miałem wiele kontuzji podczas przygotowań. Np. przed pierwszą walką zerwałem mięsień prosty brzucha, więc do debiutu trenowałem zaledwie miesiąc. A przed drugim starciem byłem częściowo sparaliżowany podczas przygotowań.
Pamiętaj też, że to były inne czasy. Nie mogłem w pełni skupić się na MMA, bo łączyłem pracę z treningami. W tygodniu zajmowałem się pielęgnacją ogrodów, weekendami stałem na bramkach, a w międzyczasie jeździłem też ze złomem.
Może w UFC ci nie poszło, ale nie masz się czego wstydzić. Przewalczyłeś cały dystans z Leonem Edwardsem, który dziś jest mistrzem UFC.
To akurat była jedyna walka do której przygotowałem się bez większych turbulencji. Edwards okazał się bardzo inteligentnym zawodnikiem. A tamta przegrana zbiegła się z tym, że w UFC zrobiono czystkę, po której kontrakt w ciągu miesiąca straciło 80 zawodników, w tym ja.
Czy po zakończeniu kariery sportowej rozważasz debiut w federacji freakowej, żeby dorobić do emerytury?
Raczej bym tego uniknął, bo za dużo tam patologii. Chciałbym tak sobie zaplanować życie w ciągu najbliższych lat, żeby po zakończeniu kariery nie musieć szukać szczęścia we freak fightach.
A jaki masz pomysł na inwestowanie pieniędzy z MMA?
Mam jakiś mały rodzinny interes, ale nie są to wielkie pieniądze. Myślę, żeby w przyszłości zainwestować w kilka mieszkań w Łodzi, bo słyszałem, że niedługo mają w końcu stanieć. Ale zobaczymy, co z tego wyjdzie.
A czym się interesujesz poza MMA?
Jestem nudnym człowiekiem, którego możesz spotkać, albo na sali treningowej, albo z rodziną. Wyróżniłbym jeszcze podróżowanie. Byłem kilka razy w Tajlandii i na razie to jest moje ulubione miejsce, a teraz planuję też pozwiedzać Stany Zjednoczone. Chciałbym zwiedzić cały świat.