Michał Materla podpisał kontrakt z FAME MMA, co wywołało spore poruszenie w świecie sportów walki, bo 41-latek jest legendą KSW. Niedawne problemy zdrowotne weterana sprawiły, że Materla prawdopodobnie nie może już bić się w MMA, co okazało się szansą dla FAME, które zorganizowało mu pojedynek w boksie na małe rękawice z Dawidem “Crazy” Załęckim, czołowym freakiem. Co jeszcze go skłoniło? Oczywiście wielkie pieniądze.
Norbert Sawicki, który reprezentuje Materlę, zdradził w programie “Freak Show”, że gaża ikony KSW za walkę na gali FAME 27 będzie najwyższą w całej karierze “Cipka”. Taka jest wersja obozu Materli, bo KSW ma inną optykę na całą sprawę.
Spięcie na lini KSW – FAME MMA
Martin Lewandowski, współwłaściciel KSW, łagodnie pisząc, nie jest zwolennikiem freakowych gal i często lubi wbijać im szpilki. A teraz zabrał głos ws. Materlii.
“Nieprawdą jest, aby Fake MMA dała większą kwotę. Miałem przygotowane dwa miliony za walkę Michała Materli. Ale team łącznie z zawodnikiem wybrali po prostu łatwiejszą drogę. Tak zwane: odcinanie kuponów” – miał stwierdzić Lewandowski, co przekazał Artur Mazur, autor programu “Klatka po klatce”.
Co ciekawe, kilka godzin wcześniej wywiadu udzielił Wojsław Rysiewski, dyrektor sportowy KSW, który wprost przyznał, że FAME po prostu przebiło ofertę KSW. – Nie moglibyśmy zapłacić takich pieniędzy Michałowi… Znaczy moglibyśmy, ale to by się nigdy nie zwróciło. Kwota od FAME jest nierynkowa – oznajmił Rysiewski na antenie “Fun Sportu”.
FAME MMA ironicznie skomentowało słowa Lewandowskiego.
“Prawdą jest, że FAME MMA złożyło wyższą ofertę, wygląda więc na to, że to po waszej stronie pojawiła się FAKE information. Dwa miliony i bezcenny argentyński kaktus – tak brzmiała propozycja” – przeczytaliśmy na koncie FAME na portalu X.
Materla otarł się o śmierć
Materla debiutował w klatce w 2003 roku, a dziś ma na koncie 44 walki, dzięki czemu jest jednym z najbardziej doświadczonych zawodników w polskim MMA. 41-latek jednak już odstawał od czołówki KSW, o czym świadczą jego niedawne porażki z Piotrem Kuberskim, Pawłem Pawlakiem, czy nawet Mariuszem Pudzianowskim. Ostatni raz był widziany w klatce w marcu 2024, a potem zaczęły się jego potworne problemy zdrowotne.
– Może mi zabraknąć umiejętności, techniki czy siły, ale nigdy nie zabraknie mi charakteru – uwielbia mawiać Materla (33-11), który przegrał ostatnią walkę z Kuberskim już w I rundzie. Był na tyle rozbity, że sędzia musiał przerwać pojedynek.
– To był trudny pojedynek, bo jesteśmy kumplami. Musiałem naszą prywatną relację odłożyć na bok. Gdy wszedłem do klatki, to wiedziałem, że muszą dać z siebie wszystko, bo Michał nie zawahałby się mnie znokautować, więc i ja podobnie podszedłem do tematu. Obaj już od jakiegoś czasu wiedzieliśmy, że ta walka prędzej czy później musi się odbyć. Trudno mi się jednak było szczególnie cieszyć z tamtej wygranej. Nie chcę mówić co mu się dokładnie stało, ale nikt zdrowy do szpitala nie trafia. Kolorowo nie było. Nie chciałbym się jednak za niego wypowiadać, bo myślę, że by sobie tego nie życzył. Na pewno mocno przeżyłem tamtą walkę. Tuż po starciu nagle wymiotowałem w szatni ze stresu, co mi się nigdy wcześniej nie przydarzyło. A po tamtej goli przez co najmniej trzy tygodnie chodziłem przygnębiony – mówił Kuberski Kanałowi Sportowemu.
– Ta kontuzja była dla mnie jak kubeł zimnej wody. Przez pięć tygodni byłem w szpitalu, a lekarze ostrzegali, że mogłoby mnie już nie być. Później doszło do poważnego ryzyka amputacji nogi, gdyby infekcja rozniosła się na kość. To wszystko zmieniło moje podejście do kontuzji i treningów. Sam fakt, że uwielbiam trenować, a mogłem już nigdy nie wrócić na swój poziom, był dla mnie ogromnym stresem – wytłumaczył potem Materla w Podcaście “Bez znieczulenia”.
Więcej o sprawie Michała Materli dowiecie się z programu “Freak Show”.