To będzie walka stulecia! A jeśli już was irytuje to określenie, bo walki stulecia odbywają się średnio raz do roku, to z czystym sumieniem można napisać, że w tym wieku takiego starcia jeszcze nie było. Takiego, czyli o tytuł niekwestionowanego mistrza wagi ciężkiej. Po raz ostatni wszystkie pasy królewskiej kategorii zgarnął Lennox Lewis w 1999 roku. W sobotę Ołeksander Usyk (21-0) wniesie do ringu pasy WBO, WBA i IBF, a Tyson Fury (33-0-1) stawia na szali pas WBC. Wygrany zostanie królem wagi ciężkiej.
Starcie 37-letniego Ukraińca z dwa lata młodszym Brytyjczykiem miało się odbyć już kilka razy, ale niestety w boksie topowi zawodnicy często siebie unikają. W tym przypadku nie doszło do walki unifikacyjnej z winy Fury’ego.
Zamiast bronić pasa WBC przed Usykiem, Król Cyganów zrobił skok na kasę, podejmując byłego mistrza UFC Francisa Ngannou. Choć wydawało się, że wymiar sportowy tego pojedynku jest żaden, bo z reguły zawodnicy MMA w boksie dostają srogą lekcję od pięściarzy, to akurat Kameruńczyk był bliski sensacji. Co prawda przegrał na punkty, alewygrał w oczach kibiców, bo posłał Tysona na deski, a sam nie miał większych kryzysów. Ale Fury mógł potraktować starcie z Ngannou jako obóz przygotowawczy przed Usykiem.
Do końca nie wiadomo, czy Fury początkowo przestraszył się Ukraińca, czy tylko przeszacował swoją wartość w negocjacjach. A może Fury wiedział, że w kilka miesięcy nie odbuduje formy, skoro w okresie roztrenowania potrafi się bardzo zapuścić? Nie jest przecież tajemnicą, że ma słabość do używek i zapomina o diecie.
Wiadomo za to, że Usyk nie pękał przed Tysonem, bo on nie zna tego pojęcia. Wystarczy prześledzić jego karierę. Ostatni raz walczył w ojczyźnie w 2015 roku. Później zaczął obijać swoich rywali na wyjazdach, a w boksie ściany często sprzyjają gospodarzom. Usyk pokonał Krzysztofa Głowackiego w Gdańsku i został mistrzem świata kategorii junior ciężkiej. Aby zostać niekwestionowanym mistrzem tej dywizji, osiągał niesamowite wyniki w niesprzyjających okolicznościach. W Stanach Zjednoczonych pokonał Michaela Huntera, w Niemczech pobił Marco Hucka, Mairisa Briedisa na Łotwie, a Murata Gassijewa w Rosji.
Usyk zrozumiał, że jeśli chce zostać jednym z najlepszych w historii, to oprócz złota olimpijskiego i pasów kategorii junior ciężkiej, powinien podbić wagę ciężką, co w przeszłości udało się jedynie Davidowi Haye’owi i Evanderowi Holyfieldowi.
Usyk też tego dokonał, dwukrotnie bijąc Anthony’egp Joshuę. Najpierw odebrał mu pasy w Anglii, a potem je obronił w Arabii Saudyjskiej.
Ukraina wybitnymi pięściarzami stoi
W ostatnich latach świat boksu zachwycał się Ukraińcami. Najpierw kibice podziwiali braci Kliczko, a teraz Usyka czy Wasyla Łomaczenkę.
– Na czym polega wasz sekret? – spytałem Usyka, gdy w sierpniu przygotowywał się do walki Danielem Duboisem w polskiej wsi Podgórzyn, nieopodal Jeleniej Góry.
– Jaja – odparł bez zawahania mistrz.
Mistrz, który nie myśli tylko o boksie. Gdy Rosjanie zaatakowali Ukrainę, Usyk długo się nie wahał, co powinien zrobić. I tak jak bracia Kliczko czy Łomaczenko aktywnie wspierał swój kraj.
– Patrolowałem ulice i jeździłem tam, gdzie po prostu byłem potrzebny. Pomagałem wojskowym, którzy potrzebowali paliwa, przekazywałem też jedzenie i naboje. Robiliśmy wszystko, co trzeba. Patrolowaliśmy ulice, szczególnie w pierwszych dniach wojny, gdy nie wiadomo było, kto i skąd może się pojawić. Początkowo mało wiedzieliśmy, więc po prostu wartowaliśmy i sprawdzaliśmy, kto idzie. Wojna zmieniła wiele rzeczy w mojej głowie. Dużo o niej kiedyś myślałem, ale nie mogłem sobie jej wyobrazić. Zobaczyłem wiele prawdy, która dopiero teraz mi się objawiła. To nie jest takie łatwe, by odpowiedzieć na to pytanie, co konkretnie zmieniła we mnie wojna. Żeby o tym porozmawiać, musielibyśmy usiąść jeden na jeden z dobrym włoskim winem i spędzić kilka godzin. Dopiero wtedy mógłbyś wiele usłyszeć. W trakcie treningu nie będę ci w stanie odpowiedzieć na takie pytanie. Najważniejsze jest to, że zrozumiałem niektórych ludzi i ich tok myślenia. Czułem, że są paskudni, ale teraz tylko to potwierdzili, że są źli – tłumaczył mi na łamach portalu Sport.pl.
Po kilku miesiącach zrozumiał, że więcej pomoże Ukrainie poza ringiem, bijąc się na największych galach i przypominać światu, z jaką tragedią zmagają się jego rodacy. Ale nie tylko historia Usyka jest wyjątkowa.
Tyson Fury nokautuje rywali, pokonuje demony i pięknie śpiewa
Usyk, przynajmniej póki co, ma perfekcyjną karierę. W 2012 zdobył złoto olimpijskie, a później pobił 21 rywali na zawodowstwie i praktycznie ani razu nie był nawet w tarapatach. Może raz, gdy toczył dość wyrównane starcie z Breidisem. Fury w tarapatach był często, ale zawsze z nich wychodził. Także tych poza ringowych.
O Tysonie można prędzej napisać, że ma nieskazitelny rekord. 35-letni Brytyjczyk stoczył 35 walk, z czego 34 wygrał, a jedną z remisował. Ale remis z Deontayem Wilderem nie kłuje w oczy, bo później dwukrotnie go dotkliwie zbił. Zresztą wielu ekspertów twierdzi, że ich pierwsze starcie powinno zakończyć się wygraną Tysona na punkty.
Jeśli Fury pokona Usyka, to jego bokserskie CV będzie niezwykle imponujące i trudno będzie mu wytykać, że miewał długie przerwy, nie bronił pasa czy unikał walk. Jego dokonania tym bardziej będą robiły wrażenie, bo poza ringiem często był pogubiony. Jak po niespodziewanej wygranej nad Władimirem Kliczką, gdy przerwał jego jedenastoletnią dominację.
Był listopad 2015 roku. Tyson Fury miał być kolejnym pięściarzem, który dostanie lekcję boksu od młodszego brata Witalija. Fury zszokował świat, najpierw sprytnie boksując, a później – w swoim stylu – dał show, pięknie śpiewając.
Jednak zdobycie mistrzostwa świata, zamiast napędzić jego karierę, wpędziło go w głęboką depresję. A gdy Król Cyganów wpada w depresję, to przybiera kilogramy, pije hektolitry alkoholu oraz pociąga nosem nie tylko z powodu kataru.
– Przez ostatnie cztery miesiące brałem całą masę kokainy. Naprawdę masę. Czemu miałbym nie brać, skoro to moje życie? Mogę z nim robić, co zechcę. Próbuję zrzucić z siebie demony – tłumaczył Fury jesienią 2016 roku na łamach magazynu “Rolling Stone.”
– Całe życie ciężko harowałem, by zostać mistrzem świata. Ale kiedy już to osiągnąłem, to w moim życiu pojawiła się pustka. A może raczej wielka czarna dziura. Ciemność. Miałem pieniądze, sławę, każdą zachciankę na pstryknięcie palcami, a jednocześnie nie miałem nic. Czułem się tak, jakby wszystko, czego dokonałem wcześniej, nie było nic warte – opowiadał Fury w tamtym wywiadzie, gdy ważył 150 kg.
W sobotę Fury będzie ważył pewnie ok. 25-30 kg mniej. To i tak znacznie więcej niż Usyk w swojej ostatniej walce, czyli 105,6 kg. I choć Brytyjczyk – pomimo swoich gabarytów – imponuje zwinnością i szybkością, to w ringu tańczyć powinien przede wszystkim Ukrainiec. Pytanie, czy w zderzeniu z o wiele cięższym rywalem, da radę zrobić mu krzywdę.
Najpiękniejsze w sobotniej walce, którą transmituje DAZN, jest to, że niezależnie kto ją wygra, będziemy świadkami niepowtarzalnej historii. Albo pochodzący z Krymu Usyk pokaże, że nie ma kozaka na prawdziwego kozaka, albo Król Cyganów udowodni, że nie istnieje rywal, którego nie może pokonać.