Polscy siatkarze nie pozostawiają złudzeń
Polscy siatkarze polecieli na Filipiny w dobrych nastrojach. Mimo nieco słabszych występów podczas Memoriału Huberta Wagnera “Biało-Czerwoni” przejechali się po Brazylijczykach w próbie generalnej przed rozpoczęciem wielkiego turnieju. W fazie grupowej podopieczni Nikoli Grbicia zagrają z Rumunią, Holandią i Katarem. Terminarz tych meczów można znaleźć w Kanale Sportowym.
Dla Polaków pierwsze trzy spotkania turnieju mają być formalnością. Wszystko wskazuje na to, że o prawdziwych emocjach będzie można mówić dopiero w fazie pucharowej. Triumfatorzy najnowszej edycji Ligi Narodów chcą odzyskać złoty medal mistrzostw świata po siedmiu latach przerwy. Nasi siatkarze są głodni zemsty na reprezentacji Włoch, która okazała się lepsza w roku 2022. Choć trudno w to uwierzyć, na swój pierwszy krążek czeka Nikola Grbić. Choć Serb był jednym z najlepszych siatkarzy w historii, nie udało mu się wygrać mistrzostw świata. Co więcej, nie dokonał tej sztuki jako trener. W rozmowie z “Polsatem Sport” Wilfredo Leon postawił sprawę jasno.
– Nie ma innego wyjścia, zdecydowanie, inny kolor medalu nie będzie mnie satysfakcjonował – powiedziała gwiazda reprezentacji Polski.
Tego samego zdania jest Artur Szalpuk, który znalazł się w 14-osobowej kadrze na turniej.
– Jedziemy po złoto – to jest nasz cel, lecz trzeba również doceniać klasę innych rywali. Koniec końców to jest tylko i aż sport. Myślę, że wiele drużyn ma szansę, by sięgnąć po złoty krążek – podsumował dla “Polsatu Sport”.
Mistrzostwa świata – osiągnięcia Polaków
Leon i Szalpuk mają prawo tak mówić. W ostatnich pięciu edycjach mistrzostw świata liderzy rankingu FIVB zagrali w finale aż cztery razy. Bilans Biało-Czerwonych to dwa złota (2014, 2018) i dwa srebra (2006, 2022). Polscy kibice pamiętają zwłaszcza triumf w katowickim Spodku za kadencji Stephane’a Antigi. Mówiąc o sukcesach reprezentacji nie wolno zapomnieć o słynnej ekipie Huberta Wagnera, która wygrała zawody w Japonii 51 lat temu. W klasyfikacji medalowej mistrzostw świata Polacy zajmują czwarte miejsce. “Biało-Czerwonych” wyprzedza jedynie Brazylia, Włochy oraz ZSRR.
Ci, którzy nie interesują się siatkówką, zapewne nie zdają sobie sprawy z tego, że w ostatnich latach Polska znów stała się potęgą tego sportu. Duże osiągnięcia na mistrzostwach świata to nie wszystko. Od roku 2019 Polacy zagrali w finałach turnieju olimpijskiego, Ligi Narodów i Mistrzostw Europy. Można powiedzieć, że obecnie to siatkarze najlepiej reprezentują Polskę, jeśli chodzi o sporty drużynowe. Tak naprawdę tylko oni mogą pozwolić sobie na to, by przed prestiżowymi zawodami otwarcie mówić o zwycięstwie. Nie da się ich porównać do piłkarzy, którzy cieszyliby się z samego awansu na mistrzostwa świata, podobnie zresztą jak szczypiorniści i koszykarze.
Jesteśmy obecnie świadkami nowego “złotego pokolenia” polskiej siatkówki. Patrząc na osiągnięcia, takiej regularności nie było od lat 70-tych i 80-tych. W tamtych czasach Polacy potrafili wygrać mistrzostwa świata, zdobyć złoty medal olimpijski i zająć drugie miejsce na mistrzostwach Europy pięć razy z rzędu. Piłka nożna jest naszym sportem narodowym, ale to w siatkówce radzimy sobie najlepiej – nawet jeśli częściej mówi się o “cudzie na Wembley” i mundialu w RFN.
Grbić dba o przyszłość kadry
Wielkie zwycięstwa Polaków na siatkarskich mistrzostwach świata przeważnie mają swoich bohaterów. W roku 2014 wszyscy mówili o Mariuszu Wlazłym, który wznowił karierę reprezentacyjną i został MVP całych rozgrywek. W kadrze na historyczny turniej nie znalazł się za to Bartosz Kurek, który był w centrum uwagi cztery lata później.
Mimo problemów zdrowotnych doświadczony zawodnik dostał kolejne powołanie od Nikoli Grbicia. Trzeba jednak przyznać, że serbski szkoleniowiec mocno namieszał. W składzie na mistrzostwa świata zabrakło Pawła Zatorskiego, Mateusza Bieńka, Marcina Janusza, Łukasza Kaczmarka i Grzegorza Łomacza. Każdy z tych pięciu graczy dołożył swoją cegiełkę do srebrnego medalu olimpijskiego. Kontrowersje wywołało też to, że na Filipiny nie poleciał Bartosz Bednorz.
Grbić znów pokazał, że nie boi się zaryzykować. Bohaterów turnieju olimpijskiego zastąpił m.in. 20-letni Maksymilian Granieczny, a także jego rówieśnik, Jakub Nowak. Wspierać Wilfredo Leona i Jakuba Kochanowskiego będzie też Kewin Sasak, Szymon Jakubiszak i Jan Firlej. Mowa o graczach, którzy już mogą pochwalić się dużymi osiągnięciami. Jakubiszak zdobywał złote medale na młodzieżowych mistrzostwach Europy i świata. Z kolei Sasak wygrał ligę polską i czeską. Można powiedzieć, że skład “Biało-Czerwonych” na mistrzostwa świata to mieszanka doświadczenia z młodością. Jedno jest pewne – polscy siatkarze wiedzą, na czym polega “wymiana pokoleniowa”, o której tak często wspominają selekcjonerzy reprezentacji Polski w piłce nożnej.
Ważne słowa prezesa PZPS
Jakby się tak zastanowić, siatkówka to jedyny polski sport drużynowy, który nie musi martwić się o swoją przyszłość. Polska piłka nożna wciąż szuka świeżej krwi. Piłka ręczna miała swoje pięć minut za kadencji Bogdana Wenty, po czym nasi szczypiorniści zniknęli. Koszykarze odnieśli sukces na EuroBaskecie, lecz środowisko już zaczyna się zastanawiać, co będzie dalej.
Tylko w siatkówce widać płynne przejście pomiędzy epokami. Przykłady można znaleźć na wielu pozycjach. Niecałe 20 lat temu reprezentacyjnym libero był Piotr Gacek. Pałeczkę po nim przejął Paweł Zatorski. Dziś gotowy do gry jest urodzony w roku 2005 Granieczny. Jeśli chodzi o atakujących, przeszliśmy przez Wlazłego (ur. 1983) i Kurka (ur. 1988) do Leona (ur. 1993).
Już wkrótce oczy kibiców znów będą zwrócone ku polskim siatkarzom. Mają oni przed sobą wyjątkowy turniej. Po raz pierwszy w historii na mistrzostwach świata rywalizować będą 32 drużyny. Droga do złotego medalu będzie nieco dłuższa, niż do tej pory, lecz jak zauważył prezes PZPS Sebastian Świderski w rozmowie z “TVP Sport”, trzeba “po prostu wygrywać z poszczególnymi rywalami i krok po kroku wspinać się po tej turniejowej drabince”. Czas pokaże, czy ekipa Nikoli Grbicia osiągnie swój cel.