HomeExtraMiał być hit, wyszedł kit. Co za wpadka Legii

Miał być hit, wyszedł kit. Co za wpadka Legii

Źródło: Kanał Sportowy

Aktualizacja:

Jean-Pierre Nsame miał być nową gwiazdą Ekstraklasy. Wydawało się, że napastnik zapowiadany jako „transferowa bomba” pomoże Legii Warszawa odzyskać upragnione mistrzostwo Polski. Pół roku później stołeczny klub oddał 31-latka bez żalu. Co poszło nie tak?

Legia Warszawa

PIOTR KUCZA/FOTOPYK / NEWSPIX.PL

Nsame rozbudził oczekiwania w Warszawie

Kibice Ekstraklasy znają ten scenariusz bardzo dobrze. Przed każdym okienkiem transferowym polskie kluby mówią jednym głosem: „oddamy królestwo za napastnika”. Oczywiście najlepiej takiego, który jest: a) bramkostrzelny, b) tani.

W ostatnich latach transfer skutecznego snajpera sprawia szczególny problem Legii Warszawa. W zimowym okienku stołeczny klub wypożyczył Migouela Alfarelę, za którego francuska Bastia dostała milion euro. Był też nieudany powrót Carlitosa, Mahir Emreli, który rozstał się z klubem w złej atmosferze i Jasurbek Jakszibojew. Cofając się jeszcze o kilka lat, można wymienić przykłady Eduardo da Silvy, Tomasa Necida i Daniela Chima Chukwu.

Każdy z nich miał być tym napastnikiem, na którego Legia czeka od czasów duetu Nemanja Nikolić – Aleksandar Prijović. I tu dochodzimy do Jean-Pierre’a Nsame. Legioniści mieli prawo pomyśleć, że to Kameruńczyk będzie tą wymarzoną „dziewiątką”. Do Polski rzadko trafiają piłkarze, którzy strzelają 109 goli w lidze lepszej od Ekstraklasy – a tak należałoby ocenić szwajcarską Super League. Choć dziś ciężko w to uwierzyć, Nsame ma też na swoim koncie występy w Lidze Mistrzów, Lidze Europy i reprezentacji Kamerunu, nie mówiąc już o trzech tytułach króla strzelców ligi szwajcarskiej.

Na wyobraźnię mogło działać zwłaszcza to, że w momencie transferu do Legii były snajper Young Boys Berno dopiero kończył 31 lat. Można było więc zakładać, że to piłkarz, który jeszcze jest w szczycie formy. Władze klubu były w stanie przymknąć oko nawet na niezbyt udane epizody w Como i Venezii. Ostatecznie okazało się jednak, że tych znaków ostrzegawczych było więcej.

Legia to nie Young Boys

W historii Nsame bardzo ważną rolę gra timing. Kameruńczyk trafił bowiem do zespołu Young Boys, który w latach 2017-2021 zdominował szwajcarski futbol. Ekipa z Wankdorf wygrała cztery tytuły mistrza kraju z rzędu. Co więcej, średnia przewaga zespołu z Berna nad rywalami wynosiła prawie 19 punktów.

Przy takiej różnicy jakości 31-latkowi łatwiej było pokazać swoje atuty. Nie musiał pomagać swoim kolegom, jeśli chodzi o tworzenie sytuacji. Mógł skupić się wyłącznie na tym, by finalizować akcje tworzone przez Christiana Fassnachta (19-krotny reprezentant Szwajcarii), Kevina Mbabu (były piłkarz Fulham i Wolfsburga) i Michaela Aebischera (obecnie gracz Bologni). Oni obsługiwali Nsame podaniami, po których on nie musiał nawet biec do piłki.

Po przyjściu reprezentanta Kamerunu do Legii szybko stało się jasne, że napastnik ma wyraźne braki motoryczne. Co więcej, w rundzie jesiennej lepiej wyglądały statystyki biegowe Tomasa Pekharta, który w maju skończy 36 lat. Po meczu z Górnikiem Zabrze znany z ciętego języka Goncalo Feio nie wytrzymał. Publicznie skrytykował swojego podopiecznego, odwołując się do występu z Pogonią Szczecin.

Nie mogę mieć piłkarzy, którzy biegają osiem kilometrów w 90 minut. To jest sprawiedliwość. Musisz biegać, jeśli chcesz grać – wypalił trener Legii w rozmowie z „Canal+ Sport”.

Choć w rundzie jesiennej Nsame zaliczył zaledwie 10 występów w barwach Legii, były piłkarz Young Boys Berno pokazał, że nie potrafi odnaleźć się w Ekstraklasie. Można to tłumaczyć chociażby tym, że napastnik trafił do ekipy, która obecnie nie jest faworytem do zdobycia mistrzowskiego tytułu. Co za tym idzie, styl gry legionistów nieco różni się od tego, co prezentowało YB. Zresztą, gdy doświadczony snajper błyszczał w barwach szwajcarskiego giganta, już widać było bardzo ciekawą zależność.

W europejskich pucharach, z zespołami lepszymi od siebie, Young Boys grało z kontry i Nsame też był wtedy bezużyteczny. Kiedy zespół wychodził z szybki atakiem i Kameruńczyk dostawał piłkę, to ją tracił albo spowalniał akcję, bo nie jest szybkościowcem, ani nie okiwa kilku rywali – opisywał Adam Sankowski (twórca profilu @SzwajcarskaPiłka na platformie X – red.) w rozmowie z „TVP Sport”.

Statystyki potwierdzają to, o czym mówił Sankowski. Bilans doświadczonego snajpera to osiem bramek w 20 meczach Ligi Europy i zero bramek w ośmiu meczach Ligi Mistrzów.

Spięcie z Vinagre miało poważne konsekwencje

Po wypowiedzi Feio na temat Nsame można było dojść do wniosku, że dni piłkarza są policzone. Jakby tego było mało, portale poświęcone stołecznej ekipie informowały, że napastnik z Kamerunu nie przykłada się do treningów. W przerwie zimowej piłkarz wypożyczony z Como ponoć wyglądał tak, jakby miał zaraz kończyć karierę. Niewykluczone, że prawdziwym gwoździem do trumny 31-latka było jednak to, co stało się tuż po meczu Legii z Dynamem Mińsk w Lidze Konferencji. Była gwiazda Young Boys wdała się w ostrą kłótnię z Rubenem Vinagre. Obu piłkarzy trzeba było rozdzielać.

Kilkanaście dni później „JP” został tymczasowo zesłany do rezerw. Komentując tę decyzję, Goncalo Feio zasugerował, że mogło chodzić właśnie o to zachowanie.

Nsame trenuje z rezerwami. W Legii trzeba zasłużyć na miejsce pod względem sportowym, ale także jako człowiek. Są rzeczy i sprawy wewnętrzne, które musimy załatwić we własnym gronie – stwierdził.

Władze Legii nie mogą mówić o niespodziance. Już w Szwajcarii mówiło się, że Nsame ma trudny charakter. Jego problemy w Young Boys zaczęły się w sezonie 2023/24. Snajper nieoczekiwanie stracił miejsce w składzie mistrzów kraju. Jakby tego było mało, podczas zimowego okienka transferowego pokłócił się z dyrektorem sportowym klubu, Stevem von Bergenem. Po wypożyczeniu do Como Kameruńczyk postawił uderzyć w zespół, do którego miał wrócić latem.

Young Boys nie zaproponowało mi nowego kontraktu. Klub zasugerował, że powinienem obniżyć swoją pensję o 50%, by przedłużyć umowę. Po wszystkim, co dałem zespołowi przez ostatnie siedem lat, spodziewałem się większej klasy. […] Prawda jest taka, że w ostatnich miesiącach Young Boys chciało, żebym odszedł. Moje nazwisko pojawiało się w transferowych spekulacjach, chcieli o tym ze mną porozmawiać. Powiedziałem im, że zostaję, lecz dziś myślę, że już zastanawiali się nad tym, jak się mnie pozbyć. […] Przekazano mi, że w sezonie 2023/24 nie będę już podstawowym napastnikiem. Jeśli chcesz utopić swojego psa, wmawiasz mu, że ma wściekliznę – powiedział w rozmowie z portalem „Tribune de Geneve”.

Wypowiedź snajpera spotkała się zdecydowaną reakcją Christopha Spychera, który pełni funkcję kierownika sportowego Young Boys. Były reprezentant Szwajcarii stwierdził, że historia o zmniejszeniu zarobków to zwyczajna fikcja. Co więcej, nazwał Kameruńczyka „egoistą, który nie rozumie tego, co zrobiło dla niego Young Boys”.

Ta opowieść to kolejny kamyczek do ogródka Legii. Wszystko wskazuje na to, że władze klubu postawiły na piłkarza, który nie pasuje do Ekstraklasy, nie odpowiada wymaganiom trenera i ma za sobą głośne rozstanie z klubem, w którym stał się gwiazdą. Tego, co stało się w ostatnich sześciu miesiącach naprawdę można było uniknąć.

Legia wciąż nie wyciąga wniosków

W ostatnich dniach Dariusz Mioduski udzielił wywiadu portalowi „TVP Sport”. Prezes stołecznego klubu po raz kolejny wskazał Czechów jako wzór do naśladowania. Wiceprezes ECA od lat zachwyca się działaniami Sparty Praga, Slavii Praga i Viktorii Pilzno. Za słowami rzadko idą jednak czyny. Owszem, zespoły z czeskiej czołówki także biorą piłkarzy z zagranicznych lig. W znacznej większości przypadków mowa jednak o graczach, którzy nie ukończyli 25 roku życia. Czescy potentaci prawdopodobnie odrzuciliby Jean-Pierre’a Nsame – i to bez namysłu.

Nasi południowi sąsiedzi już wiedzą, że tacy zawodnicy nie zdają egzaminu. Nauczeni poprzednimi doświadczeniami wolą zaufać piłkarzom, którzy mają potencjał sprzedażowy i chcą zrobić następny krok w karierze. Legia – i wiele innych ekip z Ekstraklasy – wciąż musi się tego nauczyć. Rzadko zdarza się, że polski klub zarabia na doświadczonym piłkarzu z zagranicy. W realiach dzisiejszego futbolu to potrafi robić różnicę – zwłaszcza w przypadku ligi, która stara się wskoczyć do „top 15” rankingu UEFA.

Legia miała ostatnio kłopoty, jeśli chodzi o wyciąganie wniosków z własnych błędów. Zresztą, wystarczy spojrzeć na to, jak stołeczny klub próbował zastąpić Nsame, który właśnie został wypożyczony do szwajcarskiego Sankt Gallen. Legioniści mieli rozmawiać z Robertem Bozenikiem (Boavista), Ioannisem Pittasem (AIK) i Lasse Nordasem (Tromso). Goncalo Feio potwierdził, że żaden z tych piłkarzy ostatecznie nie trafi na Łazienkowską.

Brak porządnej rywalizacji na pozycji napastnika to jedna z największych bolączek Legii. Kibiców stołecznej ekipy najbardziej może martwić to, że Bozenik, Pittas i Nordas znacznie różnią się od siebie charakterystyką. Oznacza to, że tuż przed startem rundy wiosennej Legia znów nie ma na siebie pomysłu.

Władze klubu muszą też wziąć pod uwagę to, że po powrocie do Warszawy Nsame zostanie w klubie na dłużej. Jak się okazało, Kameruńczyk już spełnił warunki obowiązkowego wykupu, który znalazł się w umowie z włoskim Como. Legioniści będą musieli zapłacić 150 tysięcy euro beniaminkowi Serie A. Niby jest to symboliczna kwota, ale 31-latek nie jest teraz wart nawet takich pieniędzy. Zawodnik, który miał być gwiazdą Legii, stał się problemem, który będzie bardzo trudno rozwiązać.

Kategorie:

Przeczytaj więcej

Zobacz więcej ›

Znamy pary Ligi Europy. Trudne zadanie Nicoli Zalewskiego
Sergio Ramos wznawia karierę! Legenda Realu wybrała nowy klub! A nawet numer na koszulce
OFICJALNIE: Kamil Piątkowski ma nowy klub [TRANSFERY NA ŻYWO]
Real Madryt kontra Manchester City! Znamy pary Ligi Mistrzów! Ależ hity!
Były gracz Barcelony i Liverpoolu w końcu opuszcza Juventus. Piłkarz-mem
Miał być hit, wyszedł kit. Co za wpadka Legii
Kamil Jóźwiak w Jagiellonii? To się może udać! Masłowski zdradza szczegóły
300 mln euro! Al-Hilal składa ofertę nie do odrzucenia. To byłby rekord
Szymański zdradził, o czym rozmawiał z Mourinho [WIDEO]
Cristiano Ronaldo się nie zatrzymuje! Kolejny gol [WIDEO]