Yuki Kawamura zagra w NBA
Na kilka dni przed startem sezonu 23-letni Kawamura podpisał umowę two-way z Memphis Grizzlies. Mierzący zaledwie 172 centymetry wzrostu rozgrywający pokazał się z dobrej strony w meczach przedsezonowych. Kontrakt two-way pozwoli mu zadebiutować w NBA, choć większość czasu spędzi on najprawdopodobniej w G League, czyli w lidze rozwojowej. Japończyk ma jednak jasny cel: w ciągu najbliższych trzech lat chce wywalczyć standardową umowę.
Kawamura już w 2018 roku – jako utalentowany 16-latek – zapowiadał, że chce podbić koszykarski świat. Cztery lata później, mając już na koncie sukcesy w młodzieżowych reprezentacjach Japonii, mówił wprost, że chce zagrać na igrzyskach w Paryżu. Niewiele wcześniej rzucił studia, by zająć się koszykówką profesjonalnie. Krok po kroku wchodził na coraz wyższy poziom. Już w 2023 roku na mistrzostwach świata miał przecież znakomite momenty.
Błysk na igrzyskach
Przełomem okazały się jednak paryskie igrzyska. Kawamura zapowiedział, że na nich wystąpi i tak się rzeczywiście stało. Japonia odpadła co prawda w fazie grupowej, ale 23-letni rozgrywający w drugim meczu przeszedł do historii. Zaliczył znakomity występ przeciwko gospodarzom. Na konto zapisał 29 punktów, siedem zbiórek oraz sześć asyst. Trafił sześć trójek i niemal poprowadził swój kraj do sensacyjnego zwycięstwa nad późniejszymi finalistami.
Japończycy przegrali dopiero po dogrywce, natomiast Yuki pokazał się światu jako fantastyczny przywódca, gdy w czwartej kwarcie boisko opuścił Rui Hachimura, czyli najlepszy japoński zawodnik, na co dzień skrzydłowy Los Angeles Lakers. To właśnie Kawamura był odpowiedzialny za ostatnich 12 punktów swojej reprezentacji w czwartej odsłonie – albo podawał, albo trafiał. W dogrywce zabrakło już sił, by przeciwstawić się francuskiej drużynie.
Michael Jordan pomaga w… nauce angielskiego
Kawamura swoim występem zrobił jednak swoje i zwrócił uwagę przedstawicieli NBA. – Ludzie ze sztabu trenerskiego mówili mi, że oglądali igrzyska i że byłem tam niesamowity, więc bardzo się z tego ucieszyłem – zdradził Japończyk. – Ale teraz muszę pokazać się z jak najlepszej strony moim kolegom z zespołu. Przede mną nadal wiele pracy do wykonania – dodał. Jednym z aspektów, nad którymi Kawamura musi pracować, jest także język angielski.
To kolejna bariera, którą Japończyk musi pokonać. – Czasem uczyłem się angielskiego w szkole, ale tak naprawdę naukę zacząłem rok temu. Wiem, że to za mało. Nie jest łatwo. Nie mówię po angielsku zbyt dobrze, więc radzą mi, żebym po prostu… mówił jak najwięcej. Oglądam Netfliksa i ten serial “Last Dance” z Michaelem Jordanem. Włączam w oryginalnej ścieżce dźwiękowej i z angielskimi napisami – przyznał 23-latek, któremu pomagają też koledzy z drużyny.
Najwyższy i najniższy znowu razem
Nie ma jednak wątpliwości, że Kawamura bardzo sprawnie posługuje się językiem koszykówki. Szybko stał się ulubieńcem kibiców Grizzlies, a jego efektowne podania stały się hitem mediów społecznościowych. W pięciu przedsezonowych meczach rozdał łącznie 21 asyst (najwięcej w zespole). Jednocześnie momentami mocno razi ten kontrast, gdy obok stanie o rok młodszy Zach Edey, czyli najwyższy (do spółki z Victorem Wembanyamą z San Antonio Sprus) koszykarz w lidze.
Kanadyjczyk wybrany z dziewiątym numerem tegorocznego draftu mierzy 224 centymetry, a więc jest wyższy od Japończyka o ponad pół metra! To nie pierwszy raz, gdy najwyższy i najniższy gracz spotykają się w jednym klubie. W 1987 roku w Waszyngtonie zagrali Manute Bol (231 cm; najwyższy zawodnik w historii NBA) oraz Muggsy Bogues (160 cm; najniższy zawodnik w historii NBA). To wtedy powstało słynne już dziś zdjęcie, które Edey i Kawamura niedawno odwzorowali.
100 procent serca
Bogues mimo niskiego wzrostu zrobił zresztą w lidze karierę. Rozgrywający spędził w NBA łącznie 14 sezonów i regularnie był jednym z najlepiej podających graczy w lidze. Udało mu się też zablokować 39 rzutów, a jedną z jego ofiar był m.in. Patrick Ewing. Do dziś pozostaje on jedną z największych inspiracji dla tych niższych zawodników. Także dla Kawamury, który jest jednym z najniższych graczy, jacy dołączyli do NBA w ostatnich dekadach.
Japończyk sam zresztą przyznaje, że to dopiero początek jego drogi. – Jest intensywnie, tak jak się spodziewałem. Ale to moje wymarzone miejsce. Nieważne, ile będą grać, zawsze dam z siebie 100 procent – mówi. Koledzy chwalą go więc nie tylko za przegląd pola, ale też za zawziętość. Na treningach ponoć to właśnie najmniejszy na boisku gracz… zebrał najwięcej piłek w ataku, co doskonale obrazuje charakter 23-letniego rozgrywającego.
– Niezależnie od tego, jakiego jest wzrostu, nic nie powstrzyma go przed wyjściem na boisko i grą całym swoim sercem – przypomina Tyler Jenkins, trener Grizzlies.