Grzanie ławki i wypożyczenia
Niewielu jest polskich defensorów, którzy łączą w sobie następujące cechy: szybkość, agresję, dobrą grę w defensywie i umiejętne wyprowadzenie piłki spod własnej bramki. Dlatego też Piątkowski od wielu lat uchodzi za zawodnika, który potencjalnie mógłby rozwiązać wiele problemów drużyny narodowej, lecz zawsze przy jego nazwisku pojawiało się jakieś „ale”. Najczęściej brzmiało po prostu… „ale ma kłopoty w klubie”. Bo tych rzeczywiście nie brakowało. W sezonie 2020/21 ówczesny 21-latek zagrał cały sezon ligowy w barwach Rakowa i wyjechał do Salzburga, który miał się dla niego stać przedsionkiem do wielkiej piłki. Austriacki klub uwielbia stawiać na młodych zawodników, z tego właściwie żyje, ściągając ich za relatywnie niewielkie kwoty i sprzedając z kilkukrotną przebitką. Dlatego też obiecujące początki pozwalały wierzyć, że kariera Piątkowskiego potoczy się wedle tego samego schematu.
Jeszcze szybciej jednak niż trafił do wyjściowej jedenastki, stracił w niej miejsce. Przez długie miesiące nie potrafił przebić się do składu, występował incydentalnie, dochodziły też do nas głosy o napiętych relacjach z trenerem. Ostatecznie trafił na wypożyczenie do Gent, gdzie wystąpił w kilkunastu spotkaniach i wyglądał bardzo dobrze. Potem jednak wrócił do Salzburga, by znów częściej siedzieć, niż grać i znów wyjechać w świat. Kolejnym adresem była hiszpańska Granada – tam dynamiczny defensor wystąpił w dziewięciu starciach, na ogół wchodząc z ławki. Nie pomógł drużynie w wywalczeniu utrzymania w La Liga i znów los przywrócił go do Austrii.
W RBS zmieniło się jednak wiele – nowy trener, nowi piłkarze, nowy sposób grania w piłkę nożną. Szybko okazało się, że Pepijn Lijnders widzi w Polaku ważną postać zespołu, regularnie opierając na nim formację obronną. Na początku października były piłkarz Rakowa może się zatem pochwalić już 15 występami, na co składają się mecze w lidze, krajowym pucharze oraz Champions League.
Powrót do żywych
Obiecujące były zwłaszcza początki tego sezonu. Piątkowski wszedł do składu z marszu i bez żadnych skrupułów rozprawiał się z rywalami. Błyszczał dynamiką w grze i znakomitym timingiem w interwencjach. Do tego sam często napędzał ataki swojej drużyny, obsługując atakujących długimi podaniami.
Nic więc dziwnego, że już wtedy zaczęło się mówić o jego potencjalnym powrocie do kadry, bo przecież po raz ostatni wystąpił w niej 5 września 2021 roku w wygranym 7:1 meczu z San Marino. W tamtym spotkaniu popisał się nawet asystą przy trafieniu Adama Buksy, lecz od tamtego czasu kompletnie przepadł – co oczywiście miało związek z jego perypetiami na kanwie klubowej.
Na liście powołanych przez Michała Probierza na najbliższe mecze z Portugalią i Chorwacją Piątkowski jednak się znalazł. Nic jednak dziwnego, bo trudno by selekcjoner był zadowolony z postawy obrońców w ostatnich meczach. Gdy jeden łapał formę, drugi ją gubił – i odwrotnie. A że były opiekun Cracovii szuka poza tym ewidentnie piłkarzy, którzy będą mieli swobodę w operowaniu piłką, to sięgnięcie po 24-latka nie dziwi. Problem tkwi jednak w tym, w jakiej formie jest w ostatnim czasie ten zawodnik.
Kumulacja pomyłek
Pierwsze symptomy obniżki formy pojawiły się już na początku września, między innymi w meczu ligowym z Rapidem Wiedeń, gdy dwukrotnie bez większych problemów uciekał mu rywal, który potem strzelał bramkę. W kolejnych występach nie było jednak o wiele lepiej. Polak ma choćby dwa babole na koncie w meczach Ligi Mistrzów. Najpierw w starciu ze Spartą Praga zgubił krycie, by potem, w niezwykle prostej sytuacji, spróbować okiwać napastnika, stracić piłkę i obserwować, jak ta po chwili wpada do siatki. Nie popisał się również w przegranej wysoko konfrontacji z Brestem, gdy bez większych problemów przepchnął go w bocznym sektorze napastnik, potem jeszcze uciekł mu spod krycia, by po chwili asystować. Czarna seria – zresztą nie tylko Polaka ale i zespołu – jednak trwa. Kolejna jej odsłona miała miejsce w ubiegły weekend, gdy w meczu ligowym „Byki” zmierzyły się ze Sturmem Graz. Piątkowski wszedł na boisko po przerwie, by już po chwili podać piłkę pod nogi przeciwnika i doprowadzić do bramki na 0:3. Ostatecznie skończyło się 5-bramkową porażką Salzburga.
24-latek zawala więc gola za golem, a do tego wygląda na piłkarza, który w ostatnich tygodniach stracił sporo na dynamice. Dotychczas słynął z ambitnych pogoni za napastnikami, teraz ma z tym problemy, być może wynikające ze zmiany sposobu indywidualnego przygotowania. Tendencja nie jest więc zbyt optymistyczna i kluczowe pozostaje więc to, jak będzie wyglądał na treningach reprezentacji Polski pod okiem Probierza. Zdrowy, regularnie grający i w formie byłby pewnie mocnym kandydatem do gry w wyjściowej jedenastce – zwłaszcza w obliczu problemów z dyspozycją naszych defensorów. W świetle ostatnich występów w Salzburgu zaufanie mogło jednak zostać solidnie nadwątlone.