HomeInne sportyMezalians w F1 – mistrz świata honoris causa i król klasy B

Mezalians w F1 – mistrz świata honoris causa i król klasy B

Źródło: Własne

Aktualizacja:

Wyrzucony z Ferrari Carlos Sainz marzył o fotelu w Mercedesie lub Red Bullu, lecz rynek zweryfikował go okrutnie. Mistrz autopromocji przebierał w ofertach, ale od ekip klasy B i uznał, że najmniejszym złem będzie Williams. Szkoda. Hiszpan zasługuje na coś więcej.

Carlos Sainz

XPB Images Ltd / Alamy

Sainz nie jest jak oni

Sainz rozbawił mnie setnie stwierdzając, że „gdyby miał do dyspozycji tegoroczny bolid Ferrari w zeszłym roku walczyłby o mistrzostwo świata”. Wtedy właśnie ochrzciłem go „mistrzem świata honoris causa”. Mając wówczas za sobą ledwie jedno, pierwsze, dość fartowne zwycięstwo w Formule 1 po raz kolejny dawał wyraz nienaruszonej, nieco nadmiernej wiary w samego siebie. Nienaruszonej pomimo licznych konfrontacji z rzeczywistością.

Wbrew temu bowiem, co sądzi o samym sobie Sainz, nie jest on kierowcą pokroju Maxa Verstappena (który go zdeklasował, gdy debiutowali w F1 w tej samej ekipie Toro Rosso). Nie jest mistrzem z półki Lewisa Hamiltona, któremu musiał zwolnić miejsce w Ferrari, aby teraz w popłochu szukać kokpitu odpowiedniego dla spełnienia swoich wielkich ambicji. Nie jest też talentem na miarę kolegi z ekipy Charlesa Leclerca, który to fotel w Ferrari zachował, ale… Jest cholernie blisko.

Może nie ma w sobie tak wybitnego wyczucia bolidu na granicy jego możliwości i nie odnajduje się w ostrych pojedynkach na torze tak pysznie, jak Leclerc – zdolny stawać w konkury jak równy z równym z „łobuziakiem” Maxem Verstappenem (gdy tylko pozwala na to bolid). Pozostaje natomiast skuteczniejszy. Bardziej stabilny, inteligentny i zdecydowany. Zamiast pogrążać się we frustracji i zwiedzać pobocza, niczym Leclerc, gdy znów okazuje się, że Ferrari miast polepszać, pogarsza swój bolid, Hiszpan ciężką pracą i zaangażowaniem minimalizuje straty maszyny. Sainz robi to także głową i autorytetem, bez zmrużenia oka kwestionując idiotyczne pomysły strategów Ferrari w trakcie wyścigów, gdzie z pozycji kokpitu nie raz wskazywał inżynierom lepszą, szybszą drogę do mety.

Wymarzony partner dla Verstappena

Krótko mówiąc – nie będąc zawodnikiem z półki najwyższej, Carlos jest zarazem kierowcą na tyle wyśmienitym, że w odpowiedniej maszynie i ekipie stać go na zdobycie tytułu mistrza świata. I to nie jednego! Bo nie każdy mistrz musi być i był Senną, Schumacherem czy Hamiltonem. Przeciętny Sebastian Vettel w dominującym Red Bullu wywalczył przecież cztery tytuły! Tym bardziej zrobiłby to Sainz.

Tym bardziej też szkoda, że nie znalazł wymarzonego miejsca w Mercedesie czy Red Bullu. Mercedesa akurat rozumiem. Szef Toto Wolff wciąż marzy o skaptowaniu z Red Bulla Verstappena, ale równocześnie ma pod ręką inny wielki talent. Juniora Kimiego Antonellego, którego wielkim nakładem kosztów od lat szykuje do debiutu w Formule 1 – u boku bardzo szybkiego i coraz pewniejszego George’a Russella. Bardziej zadziwia zlekceważenie Sainza przez Red Bulla, który od dawna boryka się ze zbyt słabym Sergio Perezem. Choć Meksykanin, waląc po bandach, narobił już w tym roku szkód na niemal 4 miliony euro, wciąż trzymają go w fotelu, bo nie mają go kim zastąpić.

W tej sytuacji Sainz byłby wręcz wymarzonym partnerem dla Verstappena od sezonu 2025. Nie szybszym, nie lepszym, a jednak wystarczająco blisko, aby zapewnić wysoką średnią punktową i w razie czego – gdyby jednak Max uciekł do Mercedesa – mógłby przejąć pałeczkę jako lider zespołu. Co więcej, Carlos jest kierowcą, którego do Formuły 1 wprowadził Red Bull właśnie! A jednak Hiszpan jest dla mistrzów (jeszcze) świata niewygodny, bo raz już wypuścili go z rąk, a na domiar złego lata temu nie dogadywał się z Vestappenem, gdy razem debiutowali w F1. A jeszcze bardziej nie dogadywali się ich ojcowie – były, niespełniony kierowca Formuły 1 Jos Verstappen oraz wybitny, dwukrotny rajdowy mistrz świata i czterokrotny już zwycięzca Rajdu Dakar Carlos Sainz senior.

Sainz jest za dobry

I tak, zamiast z Ferrari przejść do Mercedesa czy Red Bulla, junior musiał się zadowolić statusem gwiazdy rynku transferowego… ale zespołów klasy B. Wbrew namowom ojca zrezygnował z oferty Audi, bo przejmowany przez niemiecką markę team Saubera jest obecnie w najgorszym stanie a do tego w centrali doszło do kolejnych zawirowań na samym szczycie, co nie budzi zaufania w cały projekt. Odrzucił awanse Flavio Briatorego, który chciał za wszelką cenę ściągnąć go do ekipy Alpine – z identycznych niemal powodów. Pozostał więc jedynie Williams…

Też najgorsza do niedawna stajnia Formuły 1, której współwłaścicielem jest sam Toto Wolff, po wykupieniu od rodziny Williamsów krok po kroku, mozolnie wychodzi z marazmu. Jej nowy szef, charyzmatyczny i złotousty James Vowless ma wielki dar przekonywania i zaszczepił w Carlosie wiarę, że dominujący niegdyś w F1 team, za jego rządów wróci do lat świętości z lat dziewięćdziesiątych – szczególnie przy ścisłej kolaboracji z Mercedesem.

Na bezrybiu i rak ryba. Gdzieś trzeba jeździć, komuś trzeba zawierzyć i Sainz ostatecznie uwierzył w Williamsa. Sam zadowolony wychwala swój wybór i ja też mam nadzieję, że wybrał najlepiej, bo przy tym, jak sprawy w Formule 1 mają się obecnie… Carlos jest dla Williamsa po prostu za dobry. Nowo zawarty związek w kręgach królowej sportów motorowych to zaiste prawdziwy mezalians.

Kategorie:

Przeczytaj więcej

Zobacz więcej ›

Dlatego tak naprawdę odszedł De Rossi. Szokujące kulisy zwolnienia
Girona uhonorowała legendę. Poruszająca historia [WIDEO]
Ekipę mistrza Niemiec czeka nieuniknione? Niepewna przyszłość kluczowych postaci
Przemowa Feio w przerwie meczu z Rakowem. Ujawniono, co mówił [WIDEO]
Mecz Ekstraklasy budzi zainteresowanie policji i prokuratury. Klub wciąż czeka na karę
Nowy rekord w UEFA Youth League! Zdobywca bramki ma ledwie 14 lat
Lech Poznań ze zmianami. Liderzy wybrani
Lech Poznań odrzucił tego trenera. Wszystko przez krytyczną wypowiedź
Blaz Kramer zdradził kiedy wróci do Warszawy. Kibice będą zadowoleni z okoliczności
Oficjalnie: UEFA reaguje. Kara dla polskiego klubu zmniejszona