Andrea Onana, Robin Gosens, Raoul Bellanova, Marcelo Brozović, Edin Dżeko i Romelu Lukaku – oni wszyscy reprezentowali Inter w zeszłorocznym finale Ligi Mistrzów przegranym 0:1 z Manchesterem City. A dziś każdy z nich gra w innym klubie. Latem 2023 roku drużynę zmienił także Milan Skriniar. ale choć odeszło tylu ważnych piłkarzy, to Inter wciąż jest na topie. I to w dużej mierze zasługa Giuseppe Marotty, dyrektora sportowego, którego jest mistrzem w wyławianiu okazji z rynku transferowego. Swój kunszt udowadniał już dekadę temu, gdy budował Juventus, który przez lata zdominował Serie A i dwukrotnie dotarł do finału Ligi Mistrzów.
Transferowe hity Marotty
Onanę sprzedał do Manchesteru United za ponad 50 milionów euro, w jego miejsce ściągnął Yanna Sommera z Bayernu Monachium za ok. sześć mln, a 35-letni Szwajcar został czołowym bramkarzem Serie A. W 31 meczach wpuścił zaledwie 18 bramek i zachował aż 17 razy czyste konto.
Skriniara nie dało się zatrzymać, bo skusiły go wielkie pieniądze w PSG. Za Słowakiem nikt jednak w Mediolanie nie tęskni. Kapitalnie do Interu wprowadził się Benjamin Pavard, ściągnięty z Bayernu. Ciekawa kariera czeka pewnie też utalentowanego Yanna Bissecka, wyciągniętego z duńskiego Aarhus.
Gosens wyrobił sobie markę w Atalancie, ale w Interze nie zachwycił. Lewy wahadłowy zanotował zaledwie jedną asystę w 58 meczach. Latem zastąpił go Carlos Augusto, który stał się cennym rezerwowym w ekipie Simone Inzaghiego.
Saudyjskie petrodolary skusiły Brozovicia, wieloletniego lidera drugiej linii, a nowym pomocnikiem mediolańczyków został Davide Frattesi. Reprezentant Włoch wciąż nie przebił się do pierwszego składu, choć zdobył już siedem bramek i zanotował pięć asyst, przebywając na boisku – we wszystkich rozgrywkach – zaledwie 1266 minut. Nieźle, jak na środkowego pomocnika, prawda?
Marotta przebudował także atak. Doświadczony Dżeko czmychnął do Fenerbahce, zaś Lukaku, który w tamtym finale LM zmarnował piłkę meczową, wylądował ostatecznie w Romie. W miejsce Belga zakontraktowano jako wolnego gracza – Marcusa Thurama, syna Lilliana, byłego obrońcy Juventusu. I napisać, że to był strzał w dziesiątkę, to jak nic nie napisać.
Były napastnik Borussii Monchengladbach zdobył aż 12 bramek, zanotował siedem asyst, a w dodatku wywalczył cztery rzuty karne. No i kapitalnie uzupełnia się z Lautaro Martinezem.
No właśnie, przejdźmy do piłkarzy, którzy stanowią trzon Interu od lat. Lautaro, autor 23 goli w Serie A, pewnie zmierza po tytuł króla strzelców. W tym sezonie definitywnie udowodnił, że jest w gronie najlepszych napastników świata.
Wielką siłą Interu jest także druga linia. Imponuje niezmordowany Nicolo Barella, wręcz archetyp pomocnika typu box to box. Niespodzianką okazała się wysoka forma 35-letniego Henricha Mychitariana, który ma aż dziewięć asyst w Serie A, a przecież też biega od jednego do drugiego pola karnego.
Hakan Calhanoglu – król pomocników Serie A
Ale fundamentalną postacią Interu jest Hakan Calhanoglu. Sól w oku kibiców Milanu. Turecki pomocnik, nawet gdy broniły go statystyki w Milanie, to bardzo często irytował. A zraził do siebie fanów Rossonerich na dobre, gdy odrzucił propozycję przedłużenia kontraktu, by związać się właśnie z Interem.
W niebiesko-czarnej części Mediolaniu od początku prezentował się dobrze, ale w poprzednim sezonie, gdy coraz częściej niedysponowany był Brozović, Inzaghi przesunął go na pozycję registy, czyli cofniętego rozgrywajacego. I tak Calhanoglu stał się czołowym pomocnikiem Europy.
Gdy zaczynał karierę, wydawało się, że jest urodzoną ”10”, ale potem rzucany był także nieco niżej w środku pola, a nawet na skrzydle. Okazało się jednak, że Turek powinien grać tuż przed obrońcami, by rozpoczynać każdą akcję Interu.
– Jestem obecnie najlepszym rozgrywającym świata. Lepszym niż Rodri, Toni Kroos, Joshua Kimmich czy Enzo Fernandez. Jestem najlepszy, bo moje bramki, nie są jak ich. Nie strzelam tylko z piątego metra, ale potrafię strzelać też z 30. metra i z rzutów wolnych. Każdy z nich potrafi świetnie operować piłką, ale mnie nie satysfakcjonują podania na pięć metrów. Rozwinąłem się też w defensywie, choć wciąż jest nad czym pracować – powiedział kilka tygodni temu.
W tym sezonie Calhanoglu zdobył już 13 bramek, a przecież to wcale nie jest jego główne zadanie. Przede wszystkim imponują jego podania. Kosmiczne podania, jak to:
Rzućmy okiem na statystyki z poniedziałkowego meczu z Milanem (2:1). Podawał z celnością 94 procent. Zanotował dwa kluczowe podania, a aż sześć z siedmiu długich piłek dotarło do celu. Turek wygrał także cztery z pięciu pojedynków, a przy okazji zanotował kilka przechwytów i odbiorów. Słowem, pomocnik kompletny.
Calhanoglu lubi rozrzucać piłki na skrzydło, gdzie w Interze zasuwają Federico Dimarco i Danzel Dumfries (lub Matteo Darmian, nieoceniony zapchajdziura). Szczególnie imponuje ten pierwszy, który ma kapitalną lewą nogę. W tym sezonie miał już udział przy 14 golach (sześć goli i osiem asyst).
Atak wygrywa mecze, ale obrona zdobywa tytuły
Nie ma wśród czołowych lig europejskich zespołu z lepszą defensywą. Zaledwie 18 wpuszczonych goli w 33 meczach, to nie tylko zasługa Sommera, ale także Alessandro Bastoniego, Pavarda i Francesco Acerbiego. Francuz, tak jak wcześniej pisaliśmy, błyskawicznie zaadaptował się w Interze. Acerbi grał przyzwoicie, ale to na Bastonim Inter w przyszłości pewnie zarobi grube pieniądze. Mało jest na rynku lewonożnych stoperów, którzy tak świetnie rozgrywają.
A nad wszystkim czuwa Simone Inzaghi, najpierw napastnik, a później trener Lazio. W Rzymie nie miał wymarzonych warunków do pracy, a i tak potrafił z Lazio dojść do fazy pucharowej LM, przy okazji wygrywając Coppa Italia i dwa Superpuchary kraju.
Z Interem też wygrywał krajowe puchary, a przy okazji osiągnął finał LM. Teraz dorzucił upragnione scudetto. Przez lata żył w cieniu swojego brata Filippo, legendarnego snajpera Milanu. Superpippo mógłby uczyć Simone, jak się strzela gole, ale w trenerce, to on jest żółtodziobem przy młodszym bracie. Simone może nie jest elastyczny w zmienianiu formacji, bo uporczywie stawia na 1-3-5-2, ale taktykiem jest świetnym.
Interowi nie robi różnicy, czy – tak jak w większości meczów Serie A – buduje cierpliwie ataki pozycyjne, czy – tak jak w starciach z europejską czołówką – stawia częściej na kontratak. Inter potrafi męczyć rywala wysokim pressingiem, ale kiedy trzeba, umiejętnie chowa się za podwójną gardą.
Wpadka w Lidze Mistrzów
I tylko żal starcia z Atletico Madryt w 1/8 finału, bo Inter odpadł na własne życzenie. Wie coś o tym Marco Arnautović, który losy dwumeczu mógł praktycznie zamknąć w pierwszym meczu, ale zmarnował świetne okazje. I choć Inter wydaje się lepszą drużyną niż rok temu, to tym razem odpadł znacznie wcześniej.
Co z Piotrem Zielińskim?
Wszystko wskazuje, że 1 lipca nowym piłkarzem Interu zostanie Piotr Zieliński. Nikt w Mediolanie nie będzie przed nim rozkładał czerwonego dywanu i na dzień dobry zapraszał go do pierwszego składu. Wystarczy spojrzeć na to, jak cierpliwie do drużyny włączany był Frattesi. Ale z drugiej strony, Inter będzie chciał rywalizować na trzech frontach, a nawet na czterech, bo latem czeka go premierowa edycja Klubowych Mistrzostwa Świata w nowej formule. Słowem, Zieliński swoje szanse dostanie, ale o grę w pierwszym składzie łatwo nie będzie. Przynajmniej na pozątku.
Rozgrywajacy Napoli ma taką tendencję, że potrafi wznosić się na wyżyny, gdy jego drużyna jest w dobrej formie, ale zarazem gaśnie, gdy koledzy rozczarowują. Na szczęście trafi jednak do świetnie naoliwionej maszyny Inzaghiego. A kibice Interu będą liczyli, że w przyszłym sezonie uda się nawiązać w Europie do sukcesów drużyny Mourinho z 2010 roku. A to najwięcej mówi o tym, do jak silnego klubu trafia Polak.
ANTONI PARTUM