Już w najbliższą sobotę w UFC zadebiutuje Jakub Wikłacz. Na gali UFC 320 w Las Vegas były mistrz KSW skrzyżuje rękawice z Patchym Mixem. To ma być jego pierwszy krok w podboju kategorii koguciej.
– Myślę, że fajnie byłoby poddać go jego własną bronią, czyli gilotyną. Ale spokojnie, to nie jest to skończenie, które przygotowałem na niego. Jestem przygotowany na wszystko i nie czuję żadnej presji, bo to nie mój debiut, przecież mam na koncie ponad 20 walk – mówi Wikłacz, który przez lata był sparingpartnerem Joanny Jędrzejczyk, a dziś ona jest jego menedżerką.
To właśnie JJ była przez lata naszą największą dumą w UFC. Nie dość, że zdobyła pas, to została uznaną jedną z najlepszych zawodniczek w historii. Drugim największym sukcesem Biało-Czerwonych było mistrzostwo Jana Błachowicza. Obecnie nie mamy żadnego Polaka z pasem UFC, ale i tak nasza sytuacja w najlepszej organizacji MMA na świecie jest co najmniej dobra. A prawdopodobnie najlepsza od lat. Ale po kolei.
Polacy szturmują UFC
Weźmy pod lupę męskie kategorie w UFC. Amerykańska federacja ma osiem dywizji. W każdej panuje mistrz oraz 15 zawodników łapie się do rankingu danej dywizji, co daje nam 128 wojowników. Najwięcej reprezentantów mają, rzecz jasna, Stany Zjednoczone. Amerykanów jest niemal 40. Drugą najliczniejszą nacją są Brazylijczycy, których jest ponad 20. Podium uzupełniają Rosjanie. Ich jest 13, ale warto podkreślić, że Rosję reprezentują zawodnicy z Dagestanu czy Czeczeni.
Polska w czołowych rankingach ma trzech zawodników (Mateusz Gamrot, Jan Błachowicz oraz Marcin Tybura). To oznacza, że jesteśmy ósmą nacją w UFC. Więcej reprezentantów od Biało-Czerwonych mają też Anglicy (sześciu zawodników), Australijczycy (6), Gruzini oraz Nowozelandczycy (po 4).
Który z Polaków ma największe szanse na pas?
Jan Błachowicz zajmuje 5. miejsce w rankingu dywizji półciężkiej, czyli do 93 kg. Trudno jednak oczekiwać, że “Cieszyński Książę” jeszcze odzyska pas, bo ostatni raz wygrał w maju 2022 roku. Od tamtej pory zanotował remis i dwie porażki, choć trzeba zaznaczyć, że wszystkie jego potyczki były bardzo wyrównane. W listopadzie rywalem 42-latka będzie Bogdan Guskov (10. miejsce w rankingu). W super optymistycznym scenariuszu Błachowicz może jeszcze dostać szansę na walkę o tytuł, gdyby np. wygrał dwie, trzy walki z rzędu, ale w praktyce szanse na to są mierne.

(ranking UFC – kategoria półciężka)
Prędzej o pas zawalczy Mateusz Gamrot, który szykuje się do październikowej walki z Charlesem Oliveirą, byłym mistrzem UFC. Ale nawet wygrana “Gamerowi” nie musi dać bezpośredniej przepustki do walki o pas, bo waga lekka jest naszpikowana gwiazdami. Poza tym pokonać Brazylijczyka będzie niezwykle ciężko.
– Minimalnym faworytem jest Oliveira. Brazylijczyk ma mocne kolana, dobrą stójkę, świetne poddania i dobre warunki fizyczne, a przy tym stoczył więcej walk na najwyższym poziomie. Pamiętajmy też, że Gamrot ma krótszy okres przygotowawczy. Jeśli jednak Mateusz zawalczy mądrze, to może to wygrać. Przy pozytywnym scenariuszu, że walka się odbędzie, a Gamrot ją wygra, to i tak nie dostałby później walki o pas. Na pewno urósłby w rankingu, ale może co nawet ważniejsze: dużo zyskałby wizerunkowo, że pokonał taką legendę jak Oliveira – analizował na naszych łamach Szymon Kołecki, który jesienią wróci do klatki organizacji Babilon MMA.

(ranking UFC – kategoria lekka)
Trzecim Polakiem na listach rankingowych jest Marcin Tybura, ale choć należy do szerokiej czołówki wagi ciężkiej UFC już od kilku lat, to gdy tylko zbliża się do ścisłego topu, ponosi porażkę. We wrześniu gładko pokonał go Ante Delija. Tybura zajmuje 10. miejsce w rankingu, ale nie oszukujmy się: mistrzostwa już nie zdobędzie.
Oni chcą wejść do czołówki rankingu UFC
Michał Oleksiejczuk walczy w UFC już od ośmiu lat. I choć pewnie nigdy mistrzem nie zostanie, bo już zdążył zanotować siedem porażek, to wciąż może wbić się do TOP 15. “Husarz” to zawodnik, dla którego kibice przychodzą na gale. Oleksiejczuk nie kalkuluje, tylko się bije. I bije się do ostatniej kropli krwi, a tacy wojownicy zawsze mają szczególne miejsce w sercach fanów. Niedawno z UFC kontrakt podpisał też jego brat Cezary, który też ma papiery na to, by dawać głośne walki.
Robert Ruchała zanotował lekki falstart, bo przegrał niedawno w debiucie na punkty z Williamem Gomisem. Ale to byłaby głupota skreślać byłego mistrza KSW. “Robercik”, podobnie jak Wikłacz, ma potencjał, aby wbić się do czołówki. A przynajmniej, by wciąż wierzyć, że mu się uda zawitać do TOP 15. O rankingu zapewne marzy także Mateusz Rębecki, który tak jak Michał Oleksiejczuk, zapewnia w klatce fajerwerki. Na razie jego rekord w UFC to 4-2.
Pozostali Polacy w UFC
W kategorii ciężkiej bije się Łukasz Brzeski, a raczego to jego głównie biją, bo 33-latek przegrał sześć z siedmiu walk. Ujemny rekord w UFC ma także Marcin Prachnio, który wygrał cztery z 11 pojedynków. Większe nadzieje na podbój UFC mogą mieć inni.
Robert Bryczek przegrał w debiucie, ale we wrześniu się odkuł, pokonując Brada Tavaresa. Dlatego teraz warto śledzić jego losy. Podobno jak Marka Bujło i Iwo Baraniewskiego, którzy dopiero czekają na debiut w organizacji Dana White’a. Bujło ma imponujący rekord (6-0) i trafia do królewskiej kategorii, gdzie są spore niedobry. Natomiast Baraniewski uchodzi za wielki talent. Jego walka, dzięki której, podpisał kontrakt z UFC, tylko to potwierdza.
Nie można też zapominać o Polkach w UFC. Karolina Kowalkiewicz to weteranka, która walczyła już w amerykańskiej federacji 18 razy (9 wygranych, 9 porażek) i wciąż nie powiedziała ostatniego słowa. Z kolei Klaudia Syguła przegrała rok temu w debiucie, ale latem 2025 roku pokonała Irinę Alekseevą i nadal ma duże ambicje. Nie mieliśmy nigdy w historii tak licznej kolonii w UFC, a przecież w kolejce są już następni jak np. mistrz KSW Adrian Bartosiński.
Polski kibic MMA jeszcze nigdy nie był tak rozpieszczony.