Legia szybko pozbawiła złudzeń rywala
Legia Warszawa i Widzew Łódź podeszły do “ligowego klasyku” w złych humorach. Legioniści próbowali zmazać plamę po porażce z Lechem Poznań. Z kolei łodzianie chcieli przerwać serię czterech meczów bez zwycięstwa. Szybko okazało się jednak, że atut własnego boiska nie pomoże podopiecznym Zeljko Sopicia.
Goście objęli prowadzenie w 17. minucie. Po kapitalnym podaniu Marca Guala do siatki trafił Ryoya Morishita. Kilkanaście minut później było już 2:0 dla Legii. Gualowi udało się dołożyć gola do asysty. Hiszpan skorzystał z koszmarnego błędu Rafała Gikiewicza, który trafił w Luquinhasa podczas próby wybicia piłki z własnego pola karnego.
Widzew mógł złapać kontakt pod koniec pierwszej połowy. Po błędzie Jana Ziółkowskiego Fran Alvarez stanął oko w oko z Kacprem Tobiaszem. Zapewne nawet Hiszpan nie wie, jakim cudem zmarnował stuprocentową sytuację. Tym samym gospodarze zakończyli pierwszą połowę bez celnego strzału. Jakby tego było mało, tuż przed zmianą stron Paweł Wszołek zmusił do interwencji Rafała Gikiewicza, który odkupił winy po golu Guala.
Legia nie wypuściła zwycięstwa z rąk
Na początku drugiej połowy ekipa z al. Piłsudskiego wreszcie doszła do głosu. Oblężenie bramki Legii trwało kilka minut. Po drugiej stronie boiska dwie okazje miał Marc Gual, lecz Gikiewicz był na posterunku. Z kolei Kacper Tobiasz musiał poradzić sobie m.in. ze strzałem Frana Alvareza.
Wydawało się, że Widzew dopiął swego w 76. minucie. Juljan Shehu obrócił się z piłką i pokonał Kacpra Tobiasza. Radość Albańczyka nie trwała jednak długo, bowiem sędzia Piotr Lasyk nie uznał gola po konsultacji z Szymonem Marciniakiem, który obsługiwał system VAR.
W doliczonym czasie gry Patryk Kun zobaczył czerwoną kartkę po faulu na Franie Alvarezie. Chwilę później z boiska wyleciał Ryoya Morishita. Nie miało to jednak wpływu na wynik. Legia wywiozła z Łodzi komplet punktów. Dzięki wygranej podopieczni Goncalo Feio tracą tylko trzy punkty do Pogoni Szczecin, która zajmuje czwarte miejsce w ligowej tabeli. Z kolei łodzianie mogą mówić o dużym kryzysie. Początek ery Roberta Dobrzyckiego miał wyglądać inaczej.