Słyszysz Lechia Gdańsk, myślisz chaos. Od kilku tygodni wciąż nie wiadomo, czy Lechia otrzyma licencję na grę w Ekstraklasie. A nawet jeśli ją otrzyma, to przecież wpierw trzeba się w tej Ekstraklasie utrzymać. A przecież po 31 kolejkach Ekstraklasy Lechia zajmowała dopiero 15. miejsce, czyli ostatnie, które pozwala uniknąć spadku. W starciu 32. kolejki zmierzyła się z Koroną Kielce. Frani na stadionie w Gdańsku początkowo zobaczyli na boisku tylko piłkarzy gości, którzy weszli na murawę wraz z zespołem sędziowskim pojawili się jedynie gracze Korony Kielce.
– Byłem pod szatniami, piłkarze Korony powiedzieli: Wychodzimy, nie czekamy na nich. Sędziowie nie zostali o niczym poinformowani. Natomiast w holu wyjściowym był trener John Carver, który uśmiechnął się i powiedział: decyzja zawodników. Od osoby związanej z Lechią usłyszałem: jak nie wiadomo o co chodzi… Chłopcy chcieli zaprotestować, zwrócić uwagę na swoją sytuację – relacjonował dziennikarz Canal + Żelisław Żyżyński.
Ostatecznie piłkarze Lechii pojawili się na murawie i wygrali z Koroną 3:2. Po pierwszej połowie gospodarze prowadzili 2:0 po trafieniach: Bohdana Wjunnyka oraz Bojara Pilany. Potem dwie bramki dla Korony zdobył Wiktor Długosz. Szczególnej urody było jego trafienie z rzutu wolnego:
kiedy wydawało się, że mecz zakończy się remisem, to w 90. minucie Kacper Sezonienko skutecznie zamknął świetne dośrodkowanie Camilo Meny.
Lechia awansowała na 14. miejsce i ma już sześć punktów przewagi nad Śląskiem (16. miejsce). Z kolei Korona jest ósma (43 pkt).