Świątek odpadła w 3. rundzie Wimbledonu
Po trzech kolejnych wygranych turniejach – w Madrycie, Rzymie i French Open – można było sądzić, że Wimbledon będzie kolejnym popisem w wykonaniu Igi Świątek. W ubiegłym roku Polka dotarła do ćwierćfinału, a mając na uwadze jej aktualną formę, co najmniej powtórka tego wyniku była bardzo prawdopodobna.
Tymczasem liderka rankingu WTA pożegnała się z rywalizacją już na etapie trzeciej rundy. W sobotnie popołudnie Polka po dwugodzinnym starciu przegrała w trzech setach z Julią Putincewą z Kazachstanu. Świątek była ostatnim polskim akcentem w wielkoszlemowym Wimbledonie.
Obawy o występ Świątek w IO
Tak szybkie odpadnięcie z turnieju mogło wzbudzić delikatny niepokój w kontekście zbliżających się zmagań na igrzyskach olimpijskich w Paryżu, które inaczej niż w przypadku zmagań w Londynie, rozgrywane będą na ulubionej nawierzchni Polki – na mączce. Adam Romer, redaktor naczelny “Tenisklub” w rozmowie z “WP SportoweFakty” wskazał przyczyny porażki Polki już w trzeciej rundzie Wimbledonu.
– Od dawna wiemy, że Iga mniej wierzy w siebie, grając na kortach trawiastych. Każdy, kto spodziewał się oszałamiającego wyniku w Wimbledonie, zaklinał rzeczywistość. Nie mówiła o tym wprost na początku, ale wiadomo, że jej dwa główne cele na ten rok to Roland Garros i igrzyska olimpijskie. Wimbledon to poważny turniej, którego nie można odpuścić, ale nie dała rady tego wszystkiego połączyć – powiedział.
Romer przypomniał przypadek Agnieszki Radwańskiej, która 12 lat temu dotarła do finału Wimbledonu, a następnie odpadła już w pierwszej rundzie olimpijskiego turnieju. – Nasuwa mi się od razu skojarzenie z Agnieszką Radwańską i igrzyskami w 2012 roku. Będę dmuchał na zimne. Trzeba ostrożnie do tego podchodzić, ale na mączce w Paryżu będzie się czuła nieporównywalnie lepiej niż na trawie w Londynie – dodał.