Sporty walki nieustanie ewoluują. Dziś już każdy wie, czym jest MMA. W Polsce fani przede wszystkim ekscytują się KSW, natomiast najlepszą i najpopularniejszą federacją MMA na świecie jest UFC. Ale jeszcze trzydzieści lat temu mało kto słyszał o wszechstylowej walce wręcz. Jednym z pionierów był legendarny Mark Kerr.
Amerykanin wywodził się z zapasów, skąd przebranżowił się na MMA. Pod koniec lat 90. Kerr został dwukrotnym triumfatorem turniejów UFC w wadze ciężkiej. Mało tego! Kerr walczył także dla kultowej japońskiej federacji PRIDE. Karierę zakończył w 2009 roku, ponosząc piątą porażkę z rzędu. Gdy schodził z ringu po raz ostatni, legitymizował się rekordem 15 wygranych i 11 porażek. Wyniki miałby zapewne znacznie lepsze, gdyby nie jego kłopoty poza sportowe. Kerr był silnie uzależniony od środków przeciwbólowych, a na domiar złego nie zawsze układało mu się z jego żoną. To właśnie sprawy prywatne sprawiły, że nigdy nie rozwinął w pełni skrzydeł.
Teraz jego historię można zobaczyć na wielkim ekranie. Już 17 października odbędzie się polska premiera “The Smashing Machine”, filmu poświęconego karierze i życiu Kerra. Reżyserem filmu jest Benny Safdie, a w rolę amerykańskiego zawodnika MMA wciela się Dwayne “The Rock” Johnson.
– To film, który wywołuje u widzów kilka refleksji życiowych. Ludzie, którzy oglądają MMA, zazwyczaj chcą dużych igrzysk, ale bardzo często nie są świadomi, co się dzieje, kiedy zawodnicy wyjdą z ringu. Co dzieje się, gdy zamyka się klatka, a zawodnicy wracają do domu. Ten Film świetnie to pokazuje. I nie jest to kolorowa laurka i historia, która kończy się kolorowym happy endem – mówi nam Łukasz “Juras” Jurkowski, były mistrz KSW, którego spotkaliśmy się pokazie specjalnym filmu.
– Kerr to zawodnik, o którym mówi się, że jest przerażający nawet na tle innych przerażających zawodników. A historia Kerra jest bardzo inspirująca. Trzeba też podkreślić świetną rolę “The Rocka” – dodaje Dominik Durniat, komentator KSW.
No właśnie “The Rock”. Amerykanin to jeden z najpopularniejszych ludzi na świecie. Wystarczy zajrzeć na jego instagram, gdzie śledzi go grubo ponad 350 milionów fanów. Ale choć Dwayne Johnson miał na swoim koncie wiele filmów (m.in. “Jumanji” czy “Szybcy i Wściekli 7”), to z reguły wcielał się w podobne role zwykłych osiłków. Tym razem “The Rock” przeszedł sam siebie i już nikt nie będzie mógł mu zarzucić, że nie jest aktorem z krwi i kości.
– To jak “Rock” zagrał Kerra, to jest absolutny sztos. Naprawdę! Ktokolwiek zna Kerra z tamtych czasów, to widzi. Ten sam sposób poruszania się, ten sam sposób nawet siedzenia czy gestykulacji, to jest po prostu jeden do jednego. Czasami było tak, że się zastanawiałeś, czy to cały czas jest jeszcze Dwayne Johnson czy już Mark Kerr. Abolutnie świetnie zagrał – podsumowuje Jurkowski.