To był ekscytujący weekend dla fanów polskiego boksu. W piątek Maciej Sulęcki miał szansę na pas, ale Christian Mbilli pokonał go w 148 sekund i wywalczył tytuł tymczasowego mistrza świata WBC wagi superśredniej. Dzień później oglądaliśmy w ringu Michała Cieślaka. Przed galą w Kanadzie 36-letni Cieślak miał na koncie dwie walki o pas, ale obie przegrał. Lepsi od niego byli Lawrence Okolie oraz Ilunga Juniora Makabu. Teraz stanął przed trzecią szansą.
W Montrealu Polak (27-2, 21 KO) zmierzył się z 42-letnim Jeanem Pascalem (37-7-1, 21 KO) w walce o tymczasowe mistrzostwo świata WBC kategorii junior ciężkiej. Kanadyjczyk w przeszłości był świetnym pięściarzem, ale teraz zdecydowanym faworytem był Polak. Walka tylko potwierdziła przewidywania ekspertów.
Czasem mówi się, że ktoś jest “mordercą o twarzy dziecka”, a Cieślak, podopieczny Andrzeja Liczika, to morderca o twarzy… mordercy.
– Pamiętajmy o instynkcie killera, który ma Michał, być może najlepszym instynkcie w polskim boksie – mówił na początku czwartej rundy Piotr Jagiełło, komentator TVP Sport. Przed gongiem kończącym czwartą rundę Pascal już leżał na deskach i nie był w stanie kontynuować walki, więc Cieślak zdobył pas. Narożnik Kanadyjczyka rzucił nagle ręcznik na ring. – Pachniało tu ciężkim nokautem – przewidywał Janusz Pindera. Pascal bił brawo Cieślakowi, gdy Polak podnosił pas mistrzowski.
W historii polskiego boksu zawodowego z mistrzostwa świata cieszyli się wcześniej: Dariusz Michalczewski, Tomasz Adamek, Krzysztof Włodarczyk, Krzysztof Głowacki oraz Łukasz Różański.