Chociaż 31-letni Nayoa Inoue (28-0, 25 KO) mierzy zaledwie 165 cm, to jego rywale z reguły padają jak muchy po bombach Japończyka. 37-letni TJ Doheny (26-5, 20 KO) nie zmienił tego trendu, choć przez kilka rund się umiejętnie bronił. Ale po kolei.
Inoue rozpoczął dość spokojnie. Na początku pojedynku niezbyt wiele się działo. Japończyk miał kłopoty z wyczuciem odpowiedniego dystansu, a Irlandczyk też nie miał pomysłu, jak odpowiadać na nieśmiałe ataki Japończyka. Dopiero w VI rundzie Inoue podkręcił tempo i zaczął atakować coraz dłuższymi kombinacjami. Tj Doheny ewidentnie odczuł tamte uderzenia, bo gdy na samym początku VII rundy znowu został kilka razy mocno trafiony w tułów, to aż przyklęknął. Wyglądał jakby go na moment sparaliżowało i szybko poddał walkę.
Inoue – japoński król światowego boksu
Inoue to prawdopodobnie najlepszy pięściarz świata bez podziału na kategorie. A w najgorszym przypadku jeden z trzech najlepszych, obok Ołeksandra Usyka (22-0), króla wagi ciężkiej, oraz Terence’a Crawforda (41-0), czempiona kategorii półśredniej. Ale wróćmy do Japończyka.
Debiutował na zawodowym ringu w 2012 roku, a już dwa lata później, w szóstym pojedynku, został mistrzem świata. Najpierw podbił wagę junior muszą, czyli do 48,9 kg. Niedługo potem rozdawał karty w dywizji super muszej (do 52 kg) oraz koguciej (do 53,5 kg).
Teraz jest na szczycie dywizji junior piórkowej, nazywanej też super kogucią (do 55,5 kg). 31-letni Japończyk posiada pasy WBC, WBA, IBF, WBO i Ring w wadze super koguciej. ”Potwór”, jak określają go japońskie media, pokonał aż 20 zawodników o tytuł mistrza świata.