Nieoczywisty bohater wieczoru
Macionczyk wskoczył do składu zespołu z Jastrzębia-Zdroju na początku roku wskutek problemów zdrowotnych, które trapiły drużynę Marcelo Mendeza. Był on jedynie backupem, opcją rezerwową, zawodnikiem ściągniętym „w razie co”. Do Turcji musiał się jednak udać.
Kiedy więc awans jastrzębian po dwóch pierwszych setach stał się faktem, trener pozwolił pograć rezerwowym, dając odpocząć podstawowym zawodnikom. W końcu na parkiecie pojawił się wspomniany Macionczyk, tym samym pisząc historię i stając się zarówno najstarszym debiutantem w europejskich pucharach (podczas trwającej od 1996 roku kariery wcześniej ani razu nie udało mi się wywalczyć awansu do rozgrywek pod egidą CEV), jak i najstarszym finalistą Ligi Mistrzów siatkarzy. Polak dokonał tego mając 45 lat, miesiąc i 27 dni.
Rywalem Jastrzębskiego Węgla w finale rozgrywek będzie zwycięzca pary Cucine Lube Civitanova – Itas Trentino. Pierwszy mecz wygrali siatkarze z Trydentu (3:1), rewanż odbędzie się w czwartek o godzinie 20:30. Finał zaplanowany jest z kolei na 5 maja w Turcji. Miasto-gospodarz nie jest jeszcze znane.