Piotr Zieliński pokazał się z dobrej strony już w 2. minucie, gdy dobrym podaniem obsłużył Denzela Dumfriesa, ale Holender trafił w poprzeczkę. Polak kolejny raz stworzył zagrożenie pod bramką Arsenalu dopiero w 40. minucie, gdy sprytną podcinką nad linią obrony uruchomił Frattesiego. Gdy Zieliński był już przy piłce, to z gracją ją rozprowadzał po kolegach i umiejętnie się przy niej utrzymywał pomimo presji rywali. Sęk w tym, że dość rzadko to robił, bo w pierwszej połowie dominował Arsenal.
Po 45 minutach prowadził jednak Interu. W doliczonym czasie gry Hakan Calhanoglu wykorzystał rzut karny podyktowany za zagranie ręką Merino.
Po przerwie dominacja Arsenalu rosła z minuty na minuty. Zieliński przede wszystkim harował w obronie i mądrze przesuwał, wypychając Kanonierów spod pola karnego Interu. A gdy gospodarze byli mocno przyciśnięci, to Piotrek świetnym przyjęciem kierunkowym potrafił wymusić faul, zapewniając kolegom chwilę oddechu i czasu na odbudowanie formacji.
W 62. minucie Zieliński oraz Frattesi (super joker Interu) opuścili boisko, a nowymi partnerami Calhanoglu w środku pola zostali Nicolo Barella oraz Henrich Mychitarian, a więc – teoretycznie – podstawowi piłkarze Simone Inzaghiego. Polak zszedł do szatni mając na koncie 32 kontakty z piłką, które zamienił na 22 podania, w tym 16 celnych (73 procent celności). Warto jednak podkreślić, że Zieliński zaliczył także dwa udane dryblingi i wygrał pięć z ośmiu pojedynków. I nawet jeśli te statystyki nie rzucają na kolana, to śmiało można pozytywnie ocenić jego występ.
Inter mocno cierpiał na własnym stadionie (zaledwie siedem strzałów, przy 21 Arsenalu), ale ostatecznie wygrał 1:0. Dla Zielińskiego był to trzeci poważny sprawdzian w pierwszym składzie Interu. Poprzednie dwa egzaminy – czyli remisy z City (0:0) i Juventusem (4:4) – zdał obiecująco. Teraz też nie zawiódł i kolejny raz potwierdził Inzaghiemu, że jest cennym wzmocnieniem Interu.
Cenny triumf Interu
Inter może być dumny ze swojej wymęczonej wygranej. Drużyna Mikela Artety próbuje nawiązać do najlepszych czasów Arsenalu Arsene’a Wengera. W poprzednim sezonie obroniła wicemistrzostwo. W tym też nie zawodzi. W Premier League są piąci i tracą aż siedem punktów do pierwszego w tabeli Liverpoolu, ale The Reds z nimi tylko zremisowali. W lidze Kanonierzy potrafili postawić się też Manchesterowi City (2:2). W LM zremisowali z Atalantą, pokonali PSG i Szachtar Donieck. Po czterech kolejkach mają na koncie siedem punktów. Inter zdobył o trzy “oczka” więcej.