Żelazny nie zmienia zdania
Przy okazji dwumeczu Legii Warszawa z Chelsea w ćwierćfinale Ligi Konferencji głośnym tematem był doping polskich kibiców. Zrobił on ogromne wrażenie na wielu zawodnikach londyńskiego zespołu. Po spotkaniu na Łazienkowskiej w superlatywach o warszawskich kibicach wypowiadał się między innymi Noni Madueke, skrzydłowy The Blues i reprezentacji Anglii.
— Atmosfera na stadionie była niesamowita. Uznanie dla fanów Legii, którzy śpiewali przez całe 90 minut, świetne wspierali swoją drużynę. Naprawdę przyjemnie mi się tu grało – mówił 23-latek. W tym samym tonie wypowiadał się Levi Colvwill, środkowy defensor Chelsea. — Niesamowita atmosfera. Byli tak głośno, że aż mnie uszy bolały – dodał.
Choć doping Legii Warszawa zrobił wrażenie na przyjezdnych, to nie wszyscy Polacy podzielali tę opinię. Piotr Żelazny podczas programu Sport.pl zaskoczył, wygłaszając kontrowersyjną tezę odnośnie atmosfery panującej na Łazienkowskiej. — Daj spokój z tym dopingiem Legii w meczu z Chelsea. To jest takie nudne, tysiąckrotnie wolę publikę angielską, która reaguje na to co się dzieje na boisku, a nie gości, którzy śpiewają 90 minut to samo. Nie widzę, żeby to porywało kogokolwiek na boisku – stwierdził dziennikarz.
Jego wypowiedź zrobiła duże zamieszanie w mediach społecznościowych jak i prasie. Po upływie krótkiego czasu Żelazny został ponownie zapytany o tę kwestię. Wyznał, że podtrzymuje swoje zdanie.
— Wypowiedziałem się na temat kibiców i zdania nie zmieniam. Bardzo mnie bawi ta inba, która wybuchła w Internecie po tym. Jestem zapraszany do programu, w którym się dzielę jakąś opinią i można się z nią po prostu nie zgadzać. A miałem wrażenie, jakbym popełnił jakieś straszne przestępstwo – były jakieś wyzwiska i tak dalej. O tyle dobrze, że już z tych mediów społecznościowych w zasadzie uciekłem, więc po mnie to spływa. Zdania nie zmieniam, wolę inny sposób kibicowania. Wątpię, by śpiewane na jedną melodię przez 30 minut “nie poddawaj się ukochana ma” kogokolwiek porwało do gry – mówił Piotr Żelazny.