MISTRZOWIE KOŃCÓWEK
Już od dawna brakuje epitetów, którymi można by opisywać grę Bayeru. Najłatwiej więc słowa byłoby zamienić na liczby, bo one powiedzą nam znacznie więcej o tym, jak cudowne miesiące przeżywają kibice z BayArena. Przede wszystkim ich zespół nie przegrał żadnego z 49 kolejnych meczów z rzędu, co jest nowym powojennym rekordem, wcześniej należącym do Benfiki i wykręconym blisko 60 lat temu. Ostatni raz zespół Alonso z boiska schodził pokonany 27 maja ubiegłego roku po ligowej potyczce z VfL Bochum, a od tamtego czasu aż 40 razy triumfował i 9-krotnie remisował. Złożyło się na to osiągnięcie 136 goli strzelonych i 38 straconych, z czego przecież aż 17 bramek piłkarze zdobyli najwcześniej w 90. minucie meczu. To wprost niewiarygodne, jak często odwracają losy spotkań w momencie, gdy sędzia sięga już po gwizdek i chce kończyć mecz.
Tak było tylko w tym roku z Augsburgiem (94. minuta), Stuttgartem (91. minuta), Karabachem na wyjeździe (92. minuta) i u siebie (93. i 97. minuta), Borussią Dortmund (97. minuta), Stuttgartem (97. minuta) czy w końcu we czwartek z Romą (tak, znów 97. minuta). To oczywiście bierze się z tego, że w szatni są piłkarze jakościowi, kadra jest szeroka, a trener dysponuje graczami o różnych profilach. Poza tym drużyna jest wszechstronna – umie szturmować bramkę przeciwnika w ataku pozycyjnym, ale też potrafi zaskakiwać kontrami; świetnie odbiera piłkę w wysokim pressingu, lecz nie ma też problemu z ustawieniem się w niskim na swojej połowie. Najważniejszego Alonso nie dokonał jednak na boisku treningowym między pachołkami i tyczkami.
BEZGRANICZNE ZAUFANIE
Kiedy kilka tygodni temu zespół z Leverkusen rozjechał u siebie 5:0 z Werderem Brema i sięgnął po pierwsze mistrzostwo Niemiec w historii, na stadionie zapanowała uzasadniona euforia. Nikt nie zdobywał się w pomeczowych rozmowach na analizy spotkania od strony taktycznej, mało komu było zresztą w głowie udzielanie wywiadów, gdy na murawie trwała feta z udziałem kilku tysięcy kibiców. Można było jednak wyłapać jedną niezwykle ciekawą wypowiedź autorstwa Jonasa Hofmanna, który pokusił się o rzucenie nieco innego światła na ten sukces. Bo oczywiście można było się przez kolejne miesiące zachwycać elastycznym ustawieniem piłkarzy na boisku, płynnym przechodzeniem z czwórki na trójkę środkowych obrońców czy skutecznie grającymi wahadłowymi – doświadczony pomocnik źródła sukcesu doszukiwał się jednak gdzie indziej.
W rozmowie z niemieckim DAZN 31-latek powiedział więc tak: – Wszyscy są ważni i wszyscy są potrzebni – to powiedział nam przed meczem trener. I nie jest to tylko takie gadanie, bo po naszej drużynie rzeczywiście to widać, tu każdy czuje się ważny, nawet jeśli długo nie grał. Widać to na przykład po Adamie Hlozku, którego nie było na boisku od dłuższego czasu, a nagle wszedł w meczu z Freiburgiem i strzelił gola. Nathan Tella długo czekał na swoją szansę, bo zbyt dobry był Jeremie Frimpong, ale jak już ją dostał, znakomicie ją wykorzystał. To właśnie tworzy zespół – stworzenie poczucia, by każdy piłkarz czuł się doceniony. Dzięki temu nawet gdy trener stosuje mocną rotację, na murawie nie tracimy na jakości – przyznał.
DOCENIONY TRZECI BRAMKARZ
Sposobem budowania relacji z szatnią zachwycają się zresztą w przypadku Alonso również jego przełożeni. Bask doskonale bowiem wie, jak sprawić, by jego zawodnicy – nawet jeśli są tylko rezerwowymi – nie chodzili po klubowych korytarzach przygnębieni czy wręcz obrażeni. Dużo z nimi rozmawia, poświęca im indywidualnie wiele godzin i to jest prawdziwym źródłem nieśmiertelności Bayeru. W wielu meczach ratowały bowiem ten zespół nie pierwszoplanowe postacie, ale te z drugiego szeregu. Jesienią Patrick Schick leczył kontuzję, więc bramki na wagę remisów czy zwycięstw zaczął zdobywać dopiero wiosną. Robert Andrich – bohater meczu ze Stuttgartem – długo tylko siedział i obserwował, jak świetnie na jego pozycji grał Exequiel Palacios. Josip Stanisić przyszedł do Leverkusen jako rezerwowy Bayernu i tym rezerwowym pozostał – a jednak to on dał remisy z Borussią Dortmund i Romą.
Można dziwić się czasami, patrząc na wyjściowy skład Bayeru i zastanawiać po co Alonso ryzykuje i znów rotuje piłkarzami. Ale on doskonale wie, co robi, a najlepszym przykładem zarządzania ludźmi są zmiany między słupkami. Choć kapitanem drużyny jest bramkarz Lukas Hradecky, który wystąpił w 32 spotkaniach, to jego zmiennik Matej Kovar ma w dorobku aż 16 występów, bo gra w pucharach. Jeden symboliczny mecz zagrał jednak nawet trzeci bramkarz Niklas Lomb, ale to nie dlatego, że wspomniana wcześniej dwójka była kontuzjowana. Lomb to wychowanek Bayeru, który – z krótkimi przerwami na wypożyczenia – jest w zespole od kilkunastu lat i dzielnie znosi rolę trzeciego w hierarchii. Alonso chciał go więc docenić i dał mu 90 minut w grudniowym starciu Ligi Europy z Molde. Kibice byli tym zachwyceni, po meczu długo wiwatując na cześć 30-latka.
DŁUGA LISTA STRZELCÓW
W sumie w tym sezonie dla Bayeru Leverkusen zagrało 27 zawodników. Bask daje szansę po prostu każdemu, a kształt wyjściowej jedenastki zmienia się na tyle płynnie, że dziś trudno powiedzieć, ilu zawodników ma w niej żelazne miejsce. Takich graczy jest pewnie ze trzech lub czterech, ale nawet i oni bywają sadzani na ławce – jeżeli trener uzna akurat, że powinni odpocząć lub w konkretnym spotkaniu bardziej przyda się ktoś inny. Tak częste zmiany nie wpływają jednak na poziom gry drużyny, bo w końcu każdy doskonale wie, co ma robić na boisku i każdy czuje się doceniony. Alonso troską otoczył nawet na starcie sezonu Nadiema Amiriego, który przez całe lato szykował się do odejścia z zespołu, romansując z innymi klubami. Kiedy więc dziennikarze szukali nośnego nagłówku, podstawiając trenerowi mikrofon pod usta i podpuszczając go w temacie pomocnika, ten odpowiadał: „Okienko się zamknęło, więc sprawy transferowe nie mają znaczenia. To świetnie że z nami zostaje, bo go potrzebujemy”. Po czym wykorzystał go jesienią w dziewięciu meczach i dopiero potem pozwolił odejść na wypożyczenie do Mainz.
Umiejętne zarządzanie drużyną na płaszczyźnie psychologicznej sprawiło, że Bayer stał się nieśmiertelny. Każdy z zawodników czuje, że ma ogromny wpływ na wyniki i każdy czuje się potrzebny. Nikomu nie brakuje też wiary w to, że nawet po tygodniach spędzonych na ławce może nagle wejść na boisko i zagrać w kilku spotkaniach z rzędu. Wystarczy tylko uczciwie trenować i być cierpliwym. Pewnie też dlatego mistrz Niemiec jest zespołem tak nieprzewidywalnym. Aż 5 zawodników zdobyło już w tym sezonie co najmniej 10 goli, a generalnie do siatki rywali trafiało aż… 17! Bo w końcu każdy czuje, że potrafi to zrobić.