Oczywiście w tamtych meczach Polska grała momentami porywająco. W Cardiff momentami nie dało się patrzeć na grę „Biało-czerwonych”, zwłaszcza jak Jan Bednarek nie porozumiał się z Wojtkiem Szczęsnym i Walijczycy strzelali na pustą bramkę. Ale choć reprezentacja Polski cierpiała na boisku przez 120 minut, pierwszy celny strzał na bramkę oddała dopiero w dogrywce, to jednak miała swoich pozytywnych bohaterów. I jak w tamtych meczach zawodnicy udowodnili sami sobie, że mogą na siebie liczyć. I potrafią stworzyć drużynę, która osiągnie postawiony cel. To już dużo patrząc na to co działo się z reprezentacją w eliminacjach.
Wygrana z Walią, choć dopiero po nerwowej serii karnych buduje też Michała Probierza. Kadrowicze tym bardziej uwierzą w jego pomysły. Jego stałe fragmenty, stosowane jeszcze w czasach Jagielloni nie dały nam goli, ale tworzyliśmy sytuacje i zabrakło skuteczności.
Jego autorskim pomysłem jest postawienie na Jakuba Piotrowskiego w środku pola, jednego z największych wygranych baraży, który wyrasta na kolejnego żołnierza Probierza do zadań specjalnych. Kolejnego po Przemysławie Frankowski, który okazał się najlepszym zawodnikiem z pola w meczu z Walią i głównym architektem awansu.
To Probierz postawił na Nicolę Zalewskiego mimo braku minut i zmiany pozycji w Romie, a ten odpłacił się świetną grą z Estonią i nieco gorszą, ale równie ważną z Walią. Gdyby Piotrowski uderzył minimalnie celniej miałby asystę. Zalewski z Frankowskim udowodnili, że Probierz miał rację kurczowo trzymając się grą wahadłowymi. Wahadła w reprezentacji Polski działają!
To Probierz postawił w defensywie na Pawła Dawidowicza, choć nie było to oczywiste, zawodnik Hellasu Werona nie grał w kadrze od ponad dwóch lat, nawet tuż przed przyjazdem na zgrupowanie zmagał się z kontuzją. A okazał się najsolidniejszym ze wszystkich środkowych obrońców, lepszym nawet od Jakuba Kiwiora z Arsenalu.
Najważniejsze, że sami piłkarze zawalczyli o swoją przyszłość i wreszcie wzięli odpowiedzialność za zespół, o co apelował w pamiętnym wywiadzie Robert Lewandowski. Nie on jeden musiał ciągnąć drużynę. A wręcz koledzy wzięli się za ciągnięcie gdy głęboko cofnięty w głąb pola kapitan momentami zdawał się być nieobecny. Wreszcie jeden za wszystkich wszyscy za jednego!
Oczywiście przed Probierzem i drużyną jeszcze mnóstwo pracy. Defensywa nie może popełniać tylu błędów i być tak nerwowa i bezradna przy stałych fragmentach gry jak to miało miejsce z Walią, gdzie każdy rzut rożny i wrzutka z autu siały panikę i tworzyły zagrożenie w naszym polu karnym. W grupie na Euro z Francją, Holandią i Austrią takie błędy skończą się pogromami.
Ani z Estonią ani z Walią nie funkcjonował nasz atak. Nasi bramkostrzelni w swoich ligach piłkarze jak Lewandowski, Karol Świderski, Adam Buksa i Krzysztof Piątek nie dochodzili do strzałów. Ale całe szczęście że Probierz ma co poprawiać i nad czym kombinować przed mistrzostwami Europy, a nie dopiero na eliminacje do mundialu w 2026. Podwaliny pod drużynę, która – bez pompowania balonika – pojedzie na niemiecki turniej o awans z grupy – zostały położone. Niech to wyszarpane zwycięstwo nas niesie!