Bayern Monachium rozpoczął Klubowe Mistrzostwa Świata od imponującej wygranej 10:0 z Auckland City. Imponującej, bo zawsze jest trudno strzelić dziesięć goli, nawet jeśli Conor Tracey, bramkarz Auckland, specjalnie wziął urlop płatny, by pojechać na KMS. W kolejnym meczu Bawarczycy pokonali 2:1 Boca Juniors. Wynik nie odzwierciedlał przebiegu spotkania, bo argentyński zespół został całkowicie zdominowany. Z kolei Benfica na dzień dobry zremisowała 2:2 z Boca Juniors, by kilka dni później rozbić Auckland City 6:0. A co się działo we wtorek?
Benfica szybko zaskoczyła Bayern
Stawką meczu było zwycięstwo w grupie, które oferuje teoretycznie słabszego rywala w walce o ćwierćfinał. – Doskonale pamiętam Benfikę z Ligi Mistrzów, gdy wygraliśmy z nimi w fazie ligowej 1:o. Dobrze ich znamy – mówił przed meczem Vincente Kompany, trener Bayernu. A jednak mistrzowie Niemiec dali się szybko zaskoczyć. Benfica prowadziła po pierwszej połowie 1:0 po bramce Andreasa Schjelderupa z 13. minuty. 21-letni Norweg płaskim strzałem pokonał bezradnego Manuela Neuera. Bayern przebudził się dopiero po przerwie.
Przebudził się i całkowicie zdominował rywali, ale to było za mało, aby nawet doprowadzić do remisu. Bayern oddał kilkanaście strzałów, jednak gracze Kompany’ego, albo nie trafiali w bramkę, albo dobrze spisywał się w niej Anatolij Trubin, bramkarz portugalskiego klubu. Dużo pretensji może mieć do siebie Leroy Sane, który zmarnował kilka dogodnych okazji. Nieskutecznością razili też Harry Kane czy Thomas Mueller.
Benfica wygrała 1:0 i zwyciężyła w grupie C z siedmioma punktami. Bayern jest drugi (6 pkt). Nie wiadomo, kto jest trzeci, bo spotkanie Boca Juniors – Auckland z powodu burzy zostało przerwane przy stanie 1:1. Uzasadnieniem przerwania meczu była tzw. zasada “30-30”.
“Mechanizm jej działania jest prosty – po zaobserwowaniu pierwszego błysku pioruna, rozpoczynane jest odliczanie. Jeśli w ciągu 30 sekund od błysku usłyszany zostanie grzmot, mecz lub trening muszą zostać przerwane. To sygnał, że burza jest do tego stopnia blisko, że może zagrozić piłkarzom i sztabom trenerskim” – o czym szerzej pisał na naszych łamach Cezary Kawęcki.