Probierz prorokiem?
Etos pracy jest obcym pojęciem dla byłego już bramkarza reprezentacji Polski. Sam o tym wielokrotnie wspominał, opisując chociażby to, co wyczyniał Cristiano Ronaldo, gdy razem grali w Juventusie. Nie oznacza to jednak, że był kompletnym leniem – w końcu przez wiele lat utrzymywał się na najwyższym poziomie. Bez treningów i regularnej pracy nie byłby w stanie dokonać.
Niespecjalna chęć do harówki i raczej swobodne podejście do życia profesjonalnego piłkarza to cechy, które ze Szczęsnym kojarzą się bardzo mocno. Tak samo jak to, że od zawsze robił, mówił i podejmował decyzje w sposób niemal całkowicie zależy od niego samego. I właśnie dlatego tak lubiło się słuchać wywiady i konferencje z jego udziałem – nie było sztampy, nudziarstwa i powtarzania tych samych frazesów.
Identycznym tokiem Szczęsny zakomunikował całemu światu, że kończy z piłką. Zrobił to na własnych zasadach – po ugodzie z Juventusem, a w zgodzie z własną motywacją i wewnętrznymi przekonaniami. Ale jeśli prześledzimy tok zdarzeń, który doprowadził do jego rozstania z klubem z Turynu, pojawia się pewne pole do… niepewności. A już na pewno choćby minimalnej przestrzeni na to, aby potwierdziły się niedawne słowa Michała Probierza, który nie wierzył w zbyt długi rozbrat Szczęsnego z futbolem.
Zgadza się niemal wszystko
Zmiana trenera, kwestie finansowe, odmłodzenie kadry – to wszystko sprawiło, że były już bramkarz polskiej kadry pożegnał się z Juventusem. Innych propozycji nie brakowało, choć żadna z nich nie pochodziła z klubu, który równałby się ze “Starą Damą”, jeśli chodzi o status. Pojawił się co prawda temat Arsenalu, ale sam Szczęsny zdradził, że taki ruch byłby dość z trudny pod względem “logistyczno-rodzinnym”.
Po oficjalnym odwieszeniu rękawic na kołek Szczęsny wraz z rodziną zatrzymali się w Marbelli, gdzie mają piękny dom. Czy już wtedy, podświadomie, coś ich pchało do Hiszpanii? Przeczucie, przecieki, a może spokojne oczekiwanie na napływające oferty? To tylko gdybologia, niekoniecznie mająca cokolwiek wspólnego z rzeczywistością. Aż do teraz, gdy media podają coraz to nowsze informacje.
Rosnąca Polonia w Barcelonie
Biorąc pod uwagę aspekt romantyczno-kibicowski, Polakom trudno byłoby wyobrazić sobie piękniejszy scenariusz. Dwóch polskich piłkarzy grających jednocześnie w FC Barcelonie, czyli, cokolwiek by nie mówić, jednym z najlepszych klubów na świecie? Dwie polskie flagi na liście zawodników wyjściowej XI w El Clasico? Jeszcze kilka lat temu byłoby to rozpatrywane w kategoriach science fiction. Teraz nie można całkowicie odrzucić takiego obrotu spraw.
Polscy kibice dobrze znają Szczęsnego i jego wypowiedzi. Nie zwykł trzymać języka za zębami, a jeśli już musiał utrzymać coś w tajemnicy, robił to tak, że trudno było cokolwiek wywnioskować. Nie inaczej było i tym razem, gdy pojawiły się pierwsze pogłoski o możliwym powrocie z emerytury. Coś tam powiedział, niby zaprzeczył, ale jednoznacznej deklaracji nie było. I to jest to pole niepewności.
W gruncie rzeczy, trudno o bardziej niesamowity scenariusz. Tuż po zakończeniu kariery i zadeklarowaniu chęci poświęcenia się rodzinie, nagle pojawia się opcja powrotu i gry w czołowym klubie na świecie, u boku kumpla z kadry, w tym samym kraju, w którym się osiedlasz. Pojawia się zatem pytanie – czy kwestie rodzinne na pewno uniemożliwiają wykonanie takiego ruchu? W jakim stopniu odbiłoby się to na deklarowanej zmianie priorytetów życiowych?
O ile o kwestie czysto sportowe raczej moglibyśmy być spokojni, tak aspekt prywatny może odegrać tu kluczową rolę. Wojtek absolutnie nic już nie musi, a jedynie może. Może zrobić plot twist, jakiego jeszcze nie było. Może sprawić, że polscy kibice będą w siódmym niebie. Czy tak się stanie? Szczęsny z pewnością rozwiąże tę sprawę tak, jak do tego przyzwyczaił – całkowicie na własnych warunkach. A nam pozostanie to zaakceptować, niezależnie od ostatecznego efektu.