Kacper Urbański był w zeszłym sezonie ważnym ogniwem Bolonii, która sensacyjnie awansowała do Ligi Mistrzów. Pomocnik rozegrał 22 spotkania i zanotował jedną asystę. Polscy kibice cieszyli się każdą kolejną rozegraną minutą przez Urbańskiego. Ale przed obecnym sezonem oczekiwania wzrosły. Sytuacja przypominała tę Nicoli Zalewskiego. Początkowo wszyscy byli podekscytowani, że gra w Romie, a później zaczęły się od niego wymagania co do konkretnych liczb. Podobnie było z Kacperem.
W tym sezonie rola Urbańskiego została jednak zmarginalizowana. I to brutalnie. W ciągu pół roku rozegrał zaledwie 484 minuty. Tak skromna liczba minut nie była związana tylko z dużą konkurencją w środku pola Bolonii, ale również z kwestiami poza boiskowymi. Polak nie chciał przedłużyć umowy z Bolonią, co miało rozjuszyć trenera Vincenzo Italiano, który od grudnia wręcz ostentacyjnie go lekceważył.
Miał być Juventus, a jest… Monza
Podobno Urbańskiego kusił Juventus, gdzie pracuje Thiago Motta, jeden z piłkarskich ojców Kacpra. Stara Dama liczyła, że podpisze kontrakt z Urbańskim, a ten w lipcu zawita do Turynu jako wolny gracz. Bologna jednak wcześniej skorzystała z opcji przedłużenia umowy do 30 czerwca 2026, a Urbańskiemu zależało na grze, więc skorzystał z oferty Monzy. 20-latek udał się na półroczne wypożyczenie, bez opcji wykupu. Postanowiliśmy spytać Stefano Peduzziego, włoskiego dziennikarza, o to, jak przyjął zakontraktowanie Polaka.
– Transfer Urbańskiego był sporą niespodzianką, bo z Monzą łączonych było wiele nazwisk, ale akurat nie Kacpra. Jestem optymistą, a kibice również bardzo pozytywnie przyjęli ten transfer, ponieważ już byli mocno przygnębieni obecną sytuacją klubu. Transfer Polaka dał drużynie pozytywny impuls. Urbański to duży talent, zresztą pokazał to w meczu Bolonii z Monzą, gdy strzelił gola. Może dać dużo jakości Monzy, bo ma świetną technikę. Widzę go w roli trequartisty. Myślę, że już przeciwko Genoi może zagrać w pierwszym składzie, ponieważ wielu pomocników Monzy jest teraz kontuzjowanych – mówi Kanałowi Sportowemu Stefano Peduzzi, redaktor naczelny “Monza News”.
Duża konkurencja w środku pola
W tym sezonie Monza najczęściej stosowała ustawienie 3-4-2-1, ale w ostatnim meczu – przegranym 1:3 z Bolonią, wyszła ustawieniem 4-4-2, z dwoma defensywnymi pomocnikami. Monza hurtowo traci punkty, ale Salvatore Bocchetti, nowy trener, nie może jednak narzekać na liczbę jakościowych pomocników. Niepodważalne miejsce w pierwszym składzie ma Warren Bondo, młodzieżowy reprezentant Francji. Graczem o podobnym profilu do Polaka jest Alessandro Bianco, który po Bondo, jest pomocnikiem z największą liczną rozegranych minut.
Konkurentami Urbańskiego mogą być w przyszłości Matteo Pessina, Roberto Gagliardini czy Stefano Sensi, a więc uznani ligowcy. Ale oni – na szczęście Urbańskiego – mają kłopoty zdrowotne. 27-letni Pessina, 16-krotny reprezentant Włoch i jeden z ważniejszych zawodników Monzy, wróci do gry dopiero za miesiąc. Trzy lata starszy Gagliardini, który ma na koncie niemal 200 meczów w Interze Mediolan, ma się wykurować dopiero na marzec. A Sensi, także były zawodnik Interu, co prawda właśnie wyzdrowiał, ale znając życie, zaraz znowu dopadnie go jakiś uraz. A przecież zimą Monza, oprócz Urbańskiego, ściągnęła także Jeana-Daniela Akpa Akpro z Lazio.
Pomimo niezłej kadry, przynajmniej w środku pola, Monza w tym sezonie odstaje od reszty stawki Serie A. W 21 kolejkach uzbierała zaledwie 13 punktów i zajmuje ostatnie miejsce w tabeli.
– Nadzieja na utrzymanie wciąż jest, ale nie ukrywajmy… sytuacja jest mocno skomplikowana. Kluczowe będą nachodzące mecze – podsumował Stefano Peduzzi. Pierwsza okazja do rehabilitacji już w poniedziałek wieczorem. O godz. 20:45 12. w tabeli Genoa podejmuje Monzę. Miejmy nadzieję, że z Urbańskim w składzie.