Widzew Łódź z najdroższym transferem w historii
Widzew Łódź przeszedł samego siebie. RTS w zimowym okienku transferowym postanowił pobić rekord Ekstraklasy. Klub wydał ponad pięć milionów euro na Osmana Bukariego. To skrzydłowy, który ostatnie miesiące spędził w Stanach Zjednoczonych. Grał tam dla Austin FC. Wcześniej bronił barw m.in. Crvenej zvezdy Belgrad, FC Nantes czy Gent. Jest rozpoznawalnym graczem na europejskim rynku, lecz cena, jaką wyłożyli łodzianie, nie wydaje się być adekwatna do jakości prezentowanej przez 27-latka.
Czytaj też: W USA wystrzeliły korki od szampana! Są w szoku, że Widzew tyle zapłacił

“Ciężki czas dla księgowych”
W niedzielnej „Loży Piłkarskiej” na antenie Kanału Sportowego debatowano nad zasadnością tego transferu. Czy wydawanie takich kwot na jednego gracza to psucie rynku?
– To wielka niewiadoma. Jeśli jednak patrzeć na plusy tego projektu, pan Dobrzycki jest osobą cierpliwą w sensie budowania jakości klubu. Nie zrezygnuje z Widzewa za rok. Ten transfer to nowa rzeczywistość. Moim zdaniem to ciężki czas dla księgowych innych klubów w Ekstraklasie. Czy to psucie rynku? Nie. Moim zdaniem to po prostu chęć Widzewa do szybkiego pójścia naprzód – stwierdził Piotr Koźmiński.
„Diabelnie szybki”
Co o Bukarim sądzi Adam Kotleszka, który obserwował go w MLS? Motoryka robi wrażenie, ale liczby pozostawiają trochę do życzenia.
– On przychodził do MLS jako tzw. designated player. Liczby jednak nie robiły wrażenia. Oczekiwania były większe. Jest jednak diabelnie szybki. Trochę jeździec bez głowy, poniżej 50% skuteczności dryblingów. Jestem nieco sceptyczny – stwierdził.
Czytaj też: Widzew idzie po siedmiokrotnego reprezentanta Polski. Oto nowe wieści!
Więcej w programie „Loża Piłkarska” na antenie Kanału Sportowego!










