Była 6. kolejka Bundesligi sezonu 2015/16, gdy Bayern Monachium nieoczekiwanie przegrywał 0:1 z Wolfsburgiem po pierwszej połowie. Pep Guardiola wpuścił na boisko Roberta Lewandowskiego dopiero po przerwie, a Polak odpłacił się pierwszym golem już w 51. minucie. Dziewięć minut później Bayern wygrywał już 5:1, a Lewandowski miał na koncie pięć bramek.
– Coś kosmicznego się wtedy wydarzyło. Co bramka to ładniejsza. Pep Guardiola oszalał wtedy, choć przecież już widział wszystko w swojej karierze. Wyczyn Roberta zostanie zapamiętany przez kolejnych kilkadziesiąt lat – mówił w poniedziałkowej “Mocy Futbolu” Mateusz Borek. Lewandowskiego w Monachium już nie ma, ale kibice Bayernu nie muszą za nim tęsknić, bo w fenomenalnej formie znajduje się Harry Kane, autor 16 goli w tym sezonie, biorąc pod uwagę także Klubowe Mistrzostwa Świata.
– Kane lepszy od Lewandowskiego? Nie ma sensu ich porównywać, bo to są inny napastnicy. Kane będzie pobijał swoje rekordy, może nawet pobije 41 goli Lewandowskiego. Na razie słyszałem, że jak strzeli jeszcze dwa gole, to zostanie piłkarzem, który najszybciej zdobędzie 100 bramek w Bundeslidze. Kane pisze swoją historię, a Lewandowski już jest legendą Bayernu. Boli mnie, że ktoś w trzecim sezonie Kane’a mówi, że Anglik jest lepszy od Lewandowskiego. Na razie Kane może pojechać odwiedzić Roberta i zrobić zdjęcia kilku pucharów Polaka. Na razie Kane’owi trochę tych pucharów brakuje – powiedział Artur Wichniarek.
– Lewandowski zdobył w Bayernie 344 bramki, a Kane ma ich 98, więc żeby dogonić Polaka, to jeszcze pare strzałów musi oddać – podsumował żartobliwie Borek.