Czy awans Polek zmieni popularność futbolu kobiecego? Ekspertka nie ma wątpliwości
Karolina Jaskulska, Kanał Sportowy: Ochłonęłaś już po wtorkowym meczu i świętowaniu historycznego sukcesu?
Weronika Możejko, ekspertka i komentatorka piłki kobiecej: Powoli zaczyna do mnie docierać to, co się wydarzyło. To było niesamowite być tam i przeżywać to na żywo. Powoli zaczyna więc dochodzić to, czego byliśmy świadkami w Wiedniu. To jest coś nie do opisania. To takie przeżycie, które zapamiętuje się na całe życie.
Co było twoim zdaniem kluczowe w starciu z Austriaczkami – umiejętności, charakter, a może coś innego?
Myślę, że mental i charakter. Wszyscy wiedzieli, jaka jest stawka tego meczu i o co gramy. Dziewczyny od początku wyszły z podniesionymi głowami, zmotywowane i wiedziały, że wychodzą walczyć do końca. Austriaczki miały na sobie wielką presję i świadomość, że muszą gonić wynik. Nam wystarczał remis, ale dziewczyny i tak wyszły z nastawieniem na wygraną. Były momenty, kiedy dopisywało nam szczęście – Austria była kilka razy blisko gola. Szczęście sprzyja lepszym. Dzięki charakterowi i niesamowitej determinacji i jeszcze jak do tego dołożymy urodziny Ewy Pajor i to, co ona zrobiła dla polskiej piłki, to te puzzle zaczynają składać się w jedną układankę i wychodzi, że awansowaliśmy na Euro! Tego dnia wszystko nam sprzyjało.
Awans okaże się kamieniem milowym dla kobiecego futbolu w Polsce? Co może on zmienić?
Często dostawałam pytanie, co trzeba zrobić, aby piłka kobieca w Polsce zaczęła się rozwijać i wyglądała tak, jak na Zachodzie. Zawsze powtarzałam, ale nie tylko ja, że potrzebna jest albo organizacja dużej imprezy w Polsce, albo awans. Organizacja nam się nie udała, bo Euro jest ostatecznie w Szwajcarii, choć było bardzo blisko. Wszyscy żałowali, że się nie udało. Mieliśmy świadomość, że trzeba będzie wykonać dużo pracy sportowo, aby awansować. Ale sukces sportowy się udał i to jest chyba w tym wszystkim najlepsze, że wywalczyliśmy awans na boisku niż jako organizator.
To zmieni w piłce kobiecej wszystko. Patrząc na kraje, które w przeszłości organizowały wielkie turnieje albo pierwszy raz na nich grały, to postrzeganie dyscypliny zmieniało się całkowicie. Piłka kobieca wychodziła z cienia. To sport znany małej grupie, takiej bańce. Jak wchodziło się do pewnego czasu na różne portale sportowe w Polsce, to nie było żadnych informacji o piłce kobiecej, albo była przedstawiana np. przez pryzmat wyglądu piłkarek czy ich zarobków, bo to się “klika”. Nie było nawet wyników bieżących. Kibic w Polsce nawet jeśli chciałby zainteresować się piłką kobiecą w Polsce to nawet nie wiedział jak, albo nie wiedział, że taka dyscyplina istnieje. A tutaj nagle się okazuje, że są mecze w ogólnopolskiej telewizji i portale piszą o piłkarkach. Rodzice dostali informacje, że piłka nożna to super sport dla córek i to jest spełnianie marzeń. To jasny sygnał dla sponsorów, że kobieca piłka staje się coraz popularniejsza. To sygnał dla kibiców, że pojawia się coś nowego na sportowej mapie Polski, tak jak kiedyś pojawiały się skoki narciarskie. To jest czas dla piłki kobiecej.
Zainteresowanie kibiców może jeszcze wzrosnąć.
Z pewnością. To się przełoży nie tylko na oglądalność przed telewizorem, ale też na trybunach. Dwa mecze w Gdańsku to dwa lepsze wyników w historii polskiej piłki kobiecej, a to był dopiero początek. Na pierwszy mecz z Rumunią przyszło 8,5 tysiąca kibiców, na starcie z Austrią mimo słabej pogody 7 tysięcy. Kiedy jechałam autem po meczu z Rumunią, włączyłam radio i w wiadomościach sportowych nie było ani słowa o awansie Polek do finału baraży. Po meczu z Austrią nagle wszystkie serwisy sportowe rozpoczynały się od informacji, że został nam krok do Euro. Zmienia się więc też postrzeganie medialne. Dzięki temu, że ludzie będą o tym sukcesie słyszeć, będą mogli się też utożsamiać z tymi sukcesami i zespołem. Piłka kobieca musi się rozwijać. Nie wyobrażam sobie, że ten proces nie przyspieszy.
Na pewno spory wpływ na popularyzację futbolu kobiecego w Polsce ma fakt, że kadra ma swój dom – Polsat Plus Arenę Gdańsk.
Ostatnie miesiące dla naszej kadry były ciężkie. Mecze w Lidze Narodów były przegrane i wszyscy zaczęli zastanawiać się, jak będzie wyglądać przyszłość. Wtedy zapadła decyzja, że reprezentacja będzie miała swoje miejsce w Gdańsku. No i co się okazuje? Przychodzi dużo osób na stadion, jest atmosfera dużego święta, są pokazy świateł, piłkarki zaczynają wygrywać i one same mówią: “to jest nasz dom, gramy u siebie”. To idealne podsumowanie tego, że one poczuły się jak w domu i zaprosiły do tego domu gości w postaci kibiców, dzięki czemu mamy rekordy frekwencji. Ten Gdańsk też troszkę pomógł.
Same dziewczyny podkreślały po meczach, że to jest niesamowite, że mogą grać na tak pięknym stadionie.
Nasze dziewczyny grają w europejskich klubach, ale jak spojrzymy na stadiony, to są raczej obiekty średniej wielkości. Oczywiście mamy Ewę Pajor, która gra w Barcelonie i 18 grudnia na Stadionie Olimpijskim w Lidze Mistrzyń zagra z Manchesterem City. Ale to Ewa i doświadcza tego w najmocniejszych rozgrywkach. Ona jest do tego przyzwyczajona. Ale nagle pozostałe dziewczyny dostają taką widoczność i kibiców, to podnosi rangę wydarzenia.
W Gdańsku odbywało się wiele najważniejszych spotkań europejskich – finał Ligi Europy, Euro 2012, a teraz do tego dochodzi piłka kobieca. Z Gdańska idzie jasny sygnał, że kobieca piłka w Polsce postępuje.
Nina Patalon, kiedy PZPN ogłaszał Gdańsk domem kadry, podkreśliła, że marzy jej się rekord frekwencji. Rekord padł już w pierwszym meczu. Myślę sobie, że kolejną barierą do przebicia jest 10 tysięcy widzów. Myślisz, że uda się to już w 2025 roku?
Jest to jak najbardziej do zrobienia. Widzieliśmy, ile osób oglądało w telewizji mecz z Austrią. To pokazało, że jest duże zainteresowanie. Na trybunach w Wiedniu też było mnóstwo Polaków i od 1. minuty słyszałam doping dla naszych dziewczyn. Kibice są. Skoro przyjechali do Wiednia, to dlaczego mieliby nie przyjechać do Gdańska? 10 tysięcy jest realne. Zwłaszcza, że awansowaliśmy na Euro i czekają nas mecze o punkty. Nie wiem, czy już w lutym się to uda – ze względu na zimę i pogodę – ale potem zgrupowanie jest w kwietniu i na przełomie maja i czerwca. Oczywiście nic samo się nie zrobi i sam sukces nie będzie magnesem przyciągającym na trybuny. Potrzeba dużej pracy całego środowiska z mediami włącznie. Ale wylany został mega solidny fundament i jest na czym budować.
2024 rok historycznym czasem kobiecej piłki w Polsce
To jest bardzo udany rok dla polskiej piłki kobiecej. Nie tylko seniorki osiągnęły sukces, ale także juniorki. Również sportowo idziemy do przodu.
Pamiętam 2013 rok, kiedy nasza reprezentacja do lat 17 zdobywała mistrzostwo Europy. Zainteresowanie mediów było, bo tak często przy sukcesach bywa. Zastanawiano się wówczas, czy sukces coś zmieni. Jak się okazało, nie zmienił, bo czekaliśmy 11 lat na kolejne osiągnięcie. Ale praca postępowała i rozwój był. Wtedy mieliśmy 3 tysiące piłkarek, a dziś mamy 30 tysięcy. Sufit jednak wciąż jest mega wysoko.
A ten rok? Czekaliśmy bardzo długo, aby nasze kobiece reprezentacje zaczęły wychodzić z cienia. Po 2013 roku, kolejnym rokiem, który zapisze się na kartach historii będzie 2024. Najpierw kadra U-17 zajęła 3. miejsce na mistrzostwach Europy, które były obsadzone bardzo mocnymi ekipami. Później pierwszy w historii awans na mundial w jakiejkolwiek kategorii wiekowej i porażka w ćwierćfinale z późniejszymi mistrzyniami, więc w żaden sposób nam to nie ujmuje. Jeszcze jak spojrzymy na fakt, że nie straciliśmy ani jednego gola w fazie grupowej, to świadczy o tym, że pojechaliśmy na turniej bardzo przygotowani. Do tego AMP-futbolistki, które pojechały na MŚ do Kolumbii i zdobyły brązowy medal. Idealnym zwieńczeniem tego roku jest awans seniorek na Euro – pierwszą w historii seniorską imprezę. Nie wiem, czy będzie jeszcze rok, w którym przebijemy 2024 pod względem osiągnięć.
Do Szwajcarii pojedziemy po raz pierwszy na wielką imprezę. Czego możemy się spodziewać latem?
Na razie nasza kadra skupi się na odpoczynku i może świętowaniu. W ostatnich miesiącach było dużo pracy. Po losowaniu będzie można więcej mówić o jakiś celach. Wiele zależy od tego, na jakie drużyny trafimy – czy będzie to mocna grupa, czy bardziej w naszym zasięgu. Nie wiem, czy przed naszą kadrą stawiamy jakieś cele. Pamiętajmy, że to jest historyczny, pierwszy awans. Wydaje mi się, że każdy zdobyty punkt będzie czymś fantastycznym. Cała Polska będzie pewnie za nas trzymać kciuki. Zdajemy sobie też sprawę z tego, jak rozwija się piłka w Europie i że ten poziom jest fantastyczny. A nasze piłkarki? Niech jadą, zdobywają doświadczenie i pokazują się na jednym z najważniejszych turniejów i niech dalej spełniają marzenia i piszą historię. Na pewno będziemy z nimi niezależnie od wyników.
Dziewczyny z wielkim entuzjazmem podeszły do awansu. Po końcowym gwizdku nie ukrywały w wywiadach, że chciałyby zagrać z największymi ekipami.
One wyszły na dwumecz bez żadnych kompleksów, choć mało kto na nas stawiał. One wiedziały, że to wygrają. Biła od nich pewność siebie. Więc nie dziwie się, że po meczu mówiły, że chcą się mierzyć z najsilniejszymi. Ale spokojnie. Zacznijmy szczebel po szczeblu wspinać się do góry. Niezależnie od tego, na kogo trafimy, dziewczyny dadzą z siebie maksa.