Brak awansu na Euro 2024 byłby katastrofą po pierwsze dla kibiców. Bo w czerwcu podczas turnieju będą musieli żyć – podobnie jak my, dziennikarze – cudzymi emocjami. Można się ekscytować wielkim futbolem, ale wiadomo, że to inne emocje niż dopóki gra nasza drużyna.
Można się zachwycać golami Kyliana Mbappe, Harry’ego Kane’a, Cristiano Ronaldo czy Lamine Yamala, ale czy dla nich rozpali się grilla i skrzyknie kumpli, żeby wspólnie przy piwku przeżyć udrękę i ekstazę? Czy dla nich kupimy nowy telewizor, zgrzewkę browaru czy zarezerwujemy miejsce w pubie? Wiadomo, że zrobimy to tylko dla „Biało-czerwonych”. Którzy może i są dalecy od doskonałości, ale nasi!
Katastrofa Kuleszy i Probierza
Brak awansu na Euro 2024 byłby katastrofą, bo straci 40 mln zł (tyle UEFA wypłaca za sam awans na turniej), a Cezary Kulesza będzie się musiał tłumaczyć zarówno przed sponsorami jak i baronami. Jego druga kadencja zawiśnie na włosku.
Sam Kulesza co prawda zastrzega, że PZPN brak premii od UEFA przetrzyma, bo związek i tak nie uwzględnił w budżecie udziału Polski na mistrzostwa Europy. Ale po ciosach wizerunkowych jakie PZPN przyjmował w minionym roku, brak awansu byłby prawdziwym nokautem.
Byłaby katastrofą dla Michała Probierza, bo najprawdopodobniej straci posadę. On sam mówił co prawda na ostatniej konferencji przed meczem z Walią, że „boi się tylko śmierci i choroby bliskich, a nie tego, że jeśli coś pójdzie nie tak, to zostanie zwolniony”. Ale na pewno wolałby zostać zapamiętany jako autor awansu na wielki turniej, w dodatku w tak podbramkowej sytuacji, a nie ze zwycięstw z Wyspami Owczymi, Łotwą i Estonią.
Katastrofa piłkarzy i całej reprezentacji
Porażka z Walią byłaby wreszcie katastrofą dla reprezentacji Polski i samych zawodników. Drużyna właśnie zaczęła odzyskiwać sympatię i wiarę kibiców po pomundialowej smucie – aferze premiowej i kompromitujących eliminacjach w słabej grupę, którą zamiast wygrać zakończyliśmy w barażach.
Byłaby katastrofą dla 36-letniego Roberta Lewandowskiego, dla które Euro 2024 w Niemczech miało być zwieńczeniem reprezentacyjnej kariery w roli lidera i kapitana. W dodatku na stadionach, które zna tak świetnie, a one świetnie pamiętają jego gole.
A także dla Wojtka Szczęsnego, który ogłosił zakończenie gry w kadrze po mistrzostwach Europy. Byłoby fatalnie gdyby tak wspaniałą przygodę z reprezentacją Polski jeden z najlepszych bramkarzy w jej historii miał zakończyć przegranym meczem z Walią o taką stawkę.
Wreszcie byłaby katastrofą dla wchodzących do kadry młodych zawodników, którzy przez najbliższe lata będą w niej występować. Bo w momencie gdy starszy liderzy kończą karierę, oni przejmowaliby stery jako ci, którzy zawiedli. Od Z wielkim bagażem rozczarowania na barkach, a wiadomo jak wrażliwi psychicznie stali się współcześni piłkarze.
Uniknąć katastrofy
Kto wie jak wiele lat chudych zwiastowałby brak awansu na Euro 2024. Dlatego mam nadzieję, że zawodnicy wraz ze sztabem zrobili i zrobią wszystko żeby katastrofy uniknąć!
Że Michał Probierz dokona równie trafnej selekcji jak z Estonią, kiedy nikt nie przewidział jego autorskiej jedenastki, z Nicolą Zalewskim z na lewym wahadle, Przemysławem Frankowskim na prawym zamiast Matty Casha i Jakubem Piotrowskim w środku, ale wszyscy mu gratulowali wyborów.
Żeby piłkarze zagrali z wolą walki, determinacją, ambicją i koncentracją jakiej nie widzieliśmy w tych tragicznych eliminacjach. Żeby zagrali jak drużyna. Zjednoczeni we wspólnym celu, asekurujący się nawzajem. Doskakujący z agresją do rywala. Czyli tak właśnie jak Walijczycy, którzy tak właśnie grają u siebie. Bo śmiem twierdzić, że to cechy wolicjonalne i oddanie sprawie przesądzą jutro, a nie indywidualne umiejętności. Udało się uniknąć katastrofy Czesławowi Michniewiczowi w meczu o mundial w Katarze ze Szwecją, musi się udać Michałowi Probierzowi z Walią!