HomePiłka nożnaWadliwe produkty poznańskiej fabryki. Młodzież Lecha odbija się od Europy

Wadliwe produkty poznańskiej fabryki. Młodzież Lecha odbija się od Europy

Aktualizacja:

Lech Poznań wyspecjalizował się w sprzedawaniu zdolnych wychowanków za granicę, co przyniosło klubowi dziesiątki milionów euro. Łatka fabryki talentów może jednak zacząć być kwestionowana – wprawdzie owoce poznańskiej akademii wciąż funkcjonują poza Ekstraklasą, ale wydane na nich pieniądze niespecjalnie się zwracają.

Dawid Kownacki, Jan Bednarek

Dawid Kownacki, Jan Bednarek. FOT. PIOTR MATUSEWICZ / PRESSFOCUS

TRANSFEROWA REGULARNOŚĆ

Kiedy w lecie 2010 roku Lech sprzedawał Borussii Dortmund Roberta Lewandowskiego za prawie 5 milionów euro, bił wówczas swój rekord transferowy. Działacze „Kolejorza” mogli wtedy świętować interes właściwie idealny – dwa lata wcześniej zapłacili za napastnika ponad 10 razy mniej, w 82 meczach strzelił 41 goli, dołożył do tego 19 asyst i znacznie przyczynił się do sięgnięcia po pierwsze od blisko dwóch dekad mistrzostwo Polski. Wtedy jednak klub nie miał jeszcze apetytu, by stać się regularnym dostarczycielem zdolnych piłkarzy na Zachód. Cztery lata wcześniej Marcin Wasilewski przeniósł się do Anderlechtu, a cztery lata później Łukasz Teodorczyk do Dynama Kijów – nie byli to jednak wychowankowie, a tak poza tym tego typu ruchy zdarzały się incydentalnie.

Symboliczne było jednak okienko transferowe z 2017 roku. Wówczas Dawid Kownacki przeniósł się za 4 miliony do Sampdorii, a Jan Bednarek za 6 milionów do Southampton. W Poznaniu zaczęli dostrzegać, że mądre budowanie karier nastoletnich zawodników może przynosić znakomite profity – sportowe oraz finansowe.

Gdy dziś patrzymy na historię najdroższych transferów wychodzących z Lecha, widzimy Jakuba Modera (za 11 milionów do Brighton), Jakuba Kamińskiego (za 10 milionów do Wolfsburga), Michała Skórasia (za 6 milionów do Club Brugge), Kamila Jóźwiaka (za 4,3 miliona do Derby County), Filipa Marchwińskiego (za 3 miliony do Lecce), Tymoteusza Puchacza (za 2,5 miliona do Unionu Berlin) czy Roberta Gumnego (za 2 miliony do Augsburga). Tych wszystkich piłkarzy łączy kilka wspólnych mianowników – opuścili Lecha w tej dekadzie, dali na sobie zarobić i wciąż żyją za granicą. Niestety można o nich powiedzieć jeszcze jedną rzecz – właściwie żaden z nich po wyjeździe z Ekstraklasy nie zrobił kariery.

MIŁE ZŁEGO POCZĄTKI

Budowanie za granicą wizerunku klubu, który jest w stanie wychować zdolnych piłkarzy i wysłać ich w świat, jest dla Lecha bardzo korzystne. Nic więc dziwnego, że jeśli któraś z zagranicznych ekip pragnie ściągnąć utalentowanego Polaka, w pierwszej kolejności kieruje swe kroki do Poznania. Analiza kolejnych karier może jednak wkrótce potencjalnych nabywców nieco odstraszyć.

Najdroższym transferem wychodzącym jest oczywiście Moder, który początki w Premier League miał całkiem przyzwoite. W trakcie debiutanckiej rundy (trafił tam w styczniu 2021 roku) zagrał w 12 meczach, spędzając na murawie 647 minut. W kolejnym sezonie do kwietnia wystąpił w 28 meczach, popisując się trzema asystami. Wtedy jednak doznał paskudnej kontuzji, która wyeliminowała go z gry na bardzo długo. Po tej przerwie nie wrócił już do formy i od dawna nie oglądaliśmy go w tak dobrej dyspozycji, jak choćby wtedy gry jako zawodnik Lecha lub polskiej kadry błyszczał pomysłowością, techniką i odwagą w grze. Dziś jest piłkarzem kompletnie Brighton niepotrzebnym, zmarginalizowanym i wyczekującym wygaśnięcia umowy, co nastąpi już w czerwcu.

Bardzo dobre wejście do Wolfsburga miał niewiele tańszy Kamiński, który szybko wkupił się w łaski ówczesnego trenera Niko Kovaca i stał się jego wiernym żołnierzem (34 mecze, 4 gole, 3 asysty). Wydawało się zatem, że z każdym kolejnym rokiem w Niemczech będzie coraz lepiej, a tymczasem jest… coraz gorzej. Kolejne 12 miesięcy okazało się być kompletnie do niczego, ale nadzieja na regularne występy wróciła wraz ze zmianą trenera. Jeszcze w lipcu Ralph Hasenhuettl cmokał z zachwytu nad formą Polaka, którego sam określił mianem wygranego okresu przygotowawczego. To przełożyło się na zaufanie, którym zawodnik został obdarzony w Bundeslidze. Kamiński jednak z zadań się nie wywiązywał i w końcu stracił miejsce w składzie, a obecnie jest na tyle nisko w hierarchii, że w ostatnim meczu nie podniósł się nawet z ławki, a w poprzednim zrobił to tylko na dziewięć minut.

SKRZYDŁOWI W ODWROCIE

W Niemczech zakotwiczyli też Puchacz i Gumny. Ten pierwszy nie przebił się w Unionie i wędrował po wypożyczeniach – w Trabzonsporze, Panathinaikosie oraz Kaiserslautern. W trakcie ostatniego okienka postanowił jednak raz jeszcze spróbować swoich sił w Bundeslidze i przeniósł się do beniaminka – Holstein Kiel. Choć „Bociany” dysponują niezwykle ubogą kadrą, to Polak na pozycji lewego wahadłowego przegrywa rywalizację nawet z prawonożnym ofensywnym pomocnikiem. W ostatni weekend nie znalazł się nawet w kadrze i coraz więcej mówi się o tym, że już w styczniu będzie chciał zmienić klub.

Przed tygodniem na boiska ligowe po długiej przerwie spowodowanej kontuzją powrócił Robert Gumny. 26-latek generalnie może być pod pewnym względami z siebie zadowolony – w Bundeslidze zagrał już 95 razy, a doliczając mecze pucharowe, w barwach Augsburga wystąpił 100-krotnie. Niestety jednak na palcach jednej ręki można policzyć jego bardzo dobre występy. Często był poza tym rzucany po pozycjach, długimi okresami pełnił funkcję uniwersalnego zmiennika, który grał akurat tam, gdzie były braki. Trudno też dostrzec aspekty, w których przez ostatnie lata się rozwinął i trudno też sobie wyobrazić, by po wygaśnięciu kontraktu w czerwcu zdołał utrzymać się na tym poziomie ligowym.

Wśród sprzedanych za dobre pieniądze młodych piłkarzy Lecha są też Skóraś, Jóźwiak i Marchwiński. Ten pierwszy nie radzi sobie w belgijskim Club Brugge, gdzie gra drugi sezon i wciąż nie potrafi wykroczyć poza rolę zmiennika. Wprawdzie w barwach tego zespołu wystąpił 65-krotnie, ale na placu uzbierał zaledwie 2542 minuty, co daje średnio 39 minut na każdy mecz. Jóźwiak odbił się od grającego na zapleczu Premier League Derby County, potem zanotował epizod w amerykańskim Charlotte, a teraz jest piłkarzem drugiego wyboru w 2-ligowej hiszpańskiej Granadzie. Brutalne zderzenie z Serie A zaliczył z kolei Marchwiński – jego dotychczasowy dorobek to… 12 minut na włoskich boiskach.

Z jednej strony Lech może więc pochwalić się imponującą historią sprzedażową – zwłaszcza na tle pozostałych polskich klubów. Sprzedawał bowiem w ostatnim czasie regularnie i za dobre pieniądze. Z drugiej strony jednak – kolejni wypuszczani z Wielkopolski zawodnicy nie radzili sobie w nowych środowiskach, a jeśli sobie radzili, to tylko przez chwilę. I jak tak dalej pójdzie, może przestać być dla zagranicznych gości tak wartościowym do sprawdzenia rynkiem.

Kategorie:

Przeczytaj więcej

Zobacz więcej ›

Ruch doczeka się modernizacji obiektu! Przełomowe wieści
Polki z “mission impossible” w Szwajcarii? “Wystarczy popatrzeć na minę Niny Patalon”
Widzew szuka następcy Rondicia. “Trzeba być przygotowanym”
Piękny gest Cracovii wobec prof. Filipiaka
Radomiak traci skrzydłowego. Peglow oficjalnie w nowym klubie
Ronaldo startuje na prezesa! Brazylia będzie miała nowego szefa
Serie A: Inter zniszczył Lazio! Juventus i Milan zakopani w problemach (WIDEO)
Wadliwe produkty poznańskiej fabryki. Młodzież Lecha odbija się od Europy
Trzy kluby z Ekstraklasy chcą Stępińskiego. Polak stracił pozycję w Omonii
Gikiewicz “przejechał się” po piłkarzach Śląska. Mocno