HomePiłka nożnaNie zawsze efektowni, ale do bólu skuteczni. W Arsenal nie warto wątpić!

Nie zawsze efektowni, ale do bólu skuteczni. W Arsenal nie warto wątpić!

Źródło: Kanał Sportowy

Aktualizacja:

Arsenal być może nie prezentuje się pięknie i porywająco, ale gdyby trzeba było określić, jak gra, to najbardziej pasowałoby stwierdzenie „zwycięski futbol”. Za drużyną Mikela Artety kilka trudnych sprawdzianów, a mimo tego nadal nie poniosła porażki.

Bukayo Saka i Kai Havertz, piłkarze Arsenalu

Mark Pain / Alamy

Pokaz dojrzałości

To z jednej strony zaskakujące, że po wygranej nad PSG w Lidze Mistrzów wśród fanów Arsenalu panuje spokój i dominują wyważone nastroje, a z drugiej – to dowód na to, jak ta drużyna rozwinęła się w ostatnich latach. The Gunners wygrali we wtorek 2:0 i owszem, paryżanie to nie są już tym galaktycznym zespołem z Neymarem, Kylianem Mbappe i Leo Messim w składzie – a teraz jeszcze Luis Enrique odsunął od składu Ousmanne’a Dembele – ale i tak spokój, z jakim ekipa Mikela Artety rozprawiła się z rywalami, budzi szacunek.

Dwa gole przed przerwą ustawiły ten mecz i padły w sposób bardzo typowy dla Arsenalu. Najpierw wrzutkę Leandro Trossarda strzałem głową wykończył kontynuujący bardzo dobrą formę Kai Havertz, a drugi gol to stały fragment. Bukayo Sako dośrodkowywał w groźną strefę, zrobiło się zamieszanie, ostatecznie piłki nikt nie dotknął i gol zaliczono Anglikowi. Arsenal był konkretny, bo choć był przy piłce tylko przez około 39% czasu, to wchodził w pole karne PSG dwa razy częściej niż rywal (12:6). W całym meczu oddał mniej strzałów (6:10), ale aż pięć prób było celnych.

Kontaktowy gol dla gości mógł jeszcze sprawić, że końcówka nabrałaby rumieńców, ale nawet nie było tego blisko. Londyńczycy pokwitowali kolejną wygraną i czyste konto. Arteta cieszył się później, że jego piłkarze pokazali dużą dojrzałość i zaznaczyli swoje ambicje w LM. Enrique nie czarował – przyznawał, że PSG przegrało zasłużenie, bo zderzyło się z jedną z najlepszych drużyn na świecie.

Trwa doskonały rok Arsenalu

Dla Arsenalu to był kolejny wymagający przeciwnik od początku sezonu. W LM grali już z Atalantą, gdzie bezbramkowy remis uratował świetnie spisujący się David Raya, a na krajowym podwórku grali już z Aston Villą, Tottenhamem i Manchesterem City. Każdy z tych meczów był na wyjeździe i The Gunners żadnego nie przegrali – zdobyli w nich 7 punktów, a gdyby nie napór City do samego końca, byłaby pełna pula. Są jedną z dwóch wciąż niepokonanych ekip w Premier League. A to wszystko mimo absencji Martina Odegaarda, zawieszenia Declana Rice’a na derbowe starcie ze Spurs i kontuzji Mikela Merino, której nowy pomocnik doznał na pierwszym treningu po transferze. Zadebiutował dopiero we wtorek. Jakby tego było mało, mimo że kibice domagali się nowej „dziewiątki”, Arteta nie sprowadził żadnej. Ale co z tego, skoro Havertz strzelił gola w szóstym z rzędu meczu u siebie i jeśli zrobi to w następnym spotkaniu, wyrówna rekord klubu?

Licząc od początku roku, The Gunners są w wybitnej formie. Rozegrali w tym czasie 32 spotkania i wygrali 23 z nich. Zachowali 17 czystych kont i w pięciu czołowych ligach w Europie lepszy bilans ma pod tym względem tylko Real Madryt. Starcie PSG było czternastym z rzędu bez porażki dla Arsenalu, co stanowi najdłuższą serię pod wodzą Artety.

Jego zawodnicy potrafią grać pięknie, co pokazali od połowy stycznia, kiedy w ciągu sześciu tygodnia wygrywali w lidze 5:0, 3:1, 6:0, 5:0, 4:1 i 5:0. Ale potrafią też wyciskać zwycięstwa jak cytrynę – zagrać solidnie w defensywie, wykorzystać atuty w ataku i zaskoczyć stałymi fragmentami gry. Jest w tym czasami element cwaniactwa, dlatego ostatnio głośno było o „ciemnych sztuczkach” Arsenalu, graniu na czas i cynizmie, ale to właśnie charakteryzuje ten zespół. Potrafią grać porywająco i potrafią zagrać „na wynik”. Są zespołem jednocześnie fizycznym, bo Arteta od dłuższego czasu sprowadza graczy wysokich i silnych, ale też zespołem wielozadaniowym, bo hiszpański menedżer uwielbia uniwersalność.

Bukayo Saka i Kai Havertz
Paul Marriott / Alamy

Czy to jest ten sezon?

To wszystko ma sprawić, że po raz pierwszy od 2004 roku Arsenal sięgnie po mistrzostwo Anglii. Zadanie nie będzie łatwe, bo trudno utrzymać takie tempo rozwoju z sezonu na sezon. Nigdy w historii angielskiej piłki nie było klubu, który przez pięć lat z rzędu powiększał swój dorobek punktowy. Arsenal zrobił to w czterech ostatnich sezonach, a i tak przegrał na finiszu z Manchesterem City. Teraz zadanie dogonienia drużyny Pepa Guardioli może być łatwiejsze z uwagi na kontuzję Rodriego, który jest absolutnie fundamentalnym piłkarzem.

Fani The Gunners wierzą, że to wreszcie jest „ten sezon”, a zawodnicy nie kryją się przed tymi oczekiwaniami i odpowiedzialnością. – Nie chcę nakładać na nas dodatkowej presji, jednak wierzę, że to jest sezon na zdobycie mistrzostwa – mówił Saka po meczu z PSG. – Jesteśmy coraz bliżej i mamy w sobie głód, motywację i wiarę w to, że jesteśmy topową drużyną. Za każdym razem, gdy gramy z kimś silnym, chcemy coś światu udowodnić – dodawał.

Anglik i jego koledzy już zdążyli to zrobić i niespełna dwa miesiące od startu sezonu wyglądają jak drużyna, która nie straciła żadnego ze swoich wcześniejszych atutów, a tylko jeszcze bardziej się rozwinęła. Pozytywem jest też coraz bardziej obiecujący wkład młodych zawodników z ławki rezerwowych i w rozgrywkach niższej kategorii, co może dać Artecie więcej opcji w długim, wycieńczającym sezonie. W ten Arsenal nie warto wątpić.  

Kategorie:

Przeczytaj więcej

Zobacz więcej ›

Flick jest wściekły! Nie patyczkował się po końcowym gwizdku
Kibole Cracovii nie wytrzymali! Beznadziejne zachowanie [WIDEO]
Feio zszokował tą wypowiedzią. Nie gryzł się w język mówiąc o sędziach
Lewandowski oceniony po meczu przez Hiszpanów. Oto noty
Olbrzymia kontrowersja w hicie Ekstraklasy! Cracovii należał się rzut karny?
Barcelona sensacyjnie wypuściła wygraną z rąk! Co zrobił Kounde?! [WIDEO]
Di Maria zachwycił, cóż za gol! Bramka sezonu już znana?! [WIDEO]
Lewandowski znowu z golem! Flick odetchnął z ulgą [WIDEO]
Hit kolejki nie zawiódł! Legia pokonała Cracovię [WIDEO]
Ależ zadyma w meczu Barcelony! Iago Aspas nie wytrzymał! [WIDEO]