HomePiłka nożnaGigantyczny progres! Udany sezon Tymoteusza Puchacza, przed nim wielki mecz

Gigantyczny progres! Udany sezon Tymoteusza Puchacza, przed nim wielki mecz

Aktualizacja:

Po wyjeździe z Polski Tymoteusz Puchacz długo szukał miejsca, w którym otrzymałby nie tylko sympatię fanów, o którą z jego emocjonalnym sposobem bycia nietrudno, ale też zaufanie trenera. Obie te rzeczy znalazł jednak w Kaiserslautern, gdzie w końcu może też czuć, że rozwinął się piłkarsko.

Tymoteusz Puchacz

Tymoteusz Puchacz. Fot. Alamy

TURECKO-GRECKI ROMANS

Kiedy w lipcu 2021 roku Puchacz przenosił się z Lecha Poznań do Unionu Berlin za ponad dwa miliony euro, stając się wówczas jednym z najdroższych piłkarzy w historii klubu, można było być umiarkowanym optymistą. Optymistą – bo wszyscy znali atuty tego zawodnika. Niezmordowany, wybiegany, nastawiony na ekstremalnie ciężką pracę i zdyscyplinowany. Ale jednak umiarkowanym – bo mieliśmy też świadomość tego, że technicznie i taktycznie akruat ten piłkarz ma jeszcze sporo do poprawy. Trafiał jednak do zespołu grającego prostą piłkę, opierającą się na bronieniu w bardzo nisko i gęsto ustawionym bloku i zaskakiwaniu rywali błyskawicznymi kontrami. A jeśli weźmiemy jeszcze pod uwagę to, że Urs Fischer preferował ustawienie z wahadłowymi, mogliśmy liczyć na to, że wyrzeźbi z wychowanka „Kolejorza” całkiem przyzwoitego piłkarza na tę właśnie pozycję.

Puchacz od Unionu odbił się jednak dość brutalnie. W rundzie jesiennej debiutanckiego sezonu nie wszedł nawet na minutę, a wiosną udał się na wypożyczenie do Trabzonsporu. Tam zagrał w dziewięciu spotkaniach i zdobył nawet mistrzostwo kraju, lecz drużynowe osiągnięcia nie powinny przesłaniać indywidualnych priorytetów. Już wtedy Sebastian Podsiadły, ówczesny analityk klubu z Berlina, mówił na antenie Kanału Sportowego o tym, że liga turecka to nie jest najlepszy wybór, bo zwyczajnie jest zbyt słaba taktycznie, by Polak mógł się w niej rozwinąć. Podobnie było zresztą rok później, gdy po nędznej pierwszej połowie sezonu (jeden występ w Bundeslidze), Puchacz trafił do greckiego Panathinaikosu. Dopiero przed rokiem postanowił pójść inną drogą, schodząc z BL pięterko niżej i podpisując umowę z Kaiserslautern.

DRUŻYNOWA SINUSOIDA

To że Polak zaskarbi sobie miłość kibiców „Czerwonych Diabłów” było wiadome od początku, bo w końcu mowa o piłkarzu emocjonalnym i uwielbiającym identyfikować się z klubem. Średnio w tym sezonie na mecze ekipy ze wzgórza Betzenberg przychodziło blisko 44 tysiące kibiców, co daje czwartą frekwencję w rozgrywkach. FCK może też pochwalić się trzecią co do liczebności grupą wyjazdową, bo średnio na mecze swojej ukochanej drużyny jeździło po kraju ponad 4300 fanów. Relacje z trybunami to jednak tylko jeden z pierwiastków szczęścia, nic by zresztą nie dały, gdyby Puchacz na boisku prezentował się mizernie. W końcu jednak można powiedzieć, że jego przygoda zagraniczna została skierowana na właściwe tory. Za samym klubem szalony i absurdalnie dziwny sezon – do pewnego momentu radził sobie świetnie, regularnie punktując i będąc na podium. W 10. kolejce Kaiserslautern prowadziło jednak 3:0 w Duesseldorfie, by przegrać 3:4 i… wpaść w spiralę nieszczęść. Kolejne miesiące były tak fatalne, że w połowie kwietnia drużyna zagościła w strefie spadkowej i utrzymanie zapewniła sobie dopiero na finiszu sezonu. A przecież czeka ją jeszcze finał Pucharu Niemiec z Bayerem Leverkusen.

Sam Puchacz zagrał w 31 meczach, spędzając na boisku 2604 minuty, zdobywając jedną bramkę i dorzucając do tego dziewięć asyst (portal Transfermarkt błędnie zalicza mu również asystę w marcowym meczu z Hansą Rostock). Jeśli już jednak jesteśmy w temacie statystyk, to warto odnotować, że jest 3. najczęściej dośrodkowującym piłkarzem 2. Bundesligi (94 centry), 14. najczęściej sprintującym (789 wykonanych sprintów), 18. najczęściej wygrywającym pojedynki (311) i 16. najszybszym (osiągnął w biegu maksymalnie 35,65 km/h, w Bundeslidze byłby nawet wyżej). Generalnie też tylko pięciu zawodników w całej lidze zgromadziło od niego więcej skutecznych ostatnich podań.

MASZYNA DO KONTRATAKÓW

Nie tylko jednak przez pryzmat liczb powinno się oceniać ten sezon w jego wykonaniu, bo one wszystkiego nie powiedzą. Przede wszystkim podczas meczów można dostrzec to, że 25-latek poczynił postęp na kilku polach. Wygląda na bardziej poukładanego taktycznie, mądrzej ustawia się na boisku, poprawił też jakość dograń. To w prostej linii przekłada się na dorobek związany z asystami. Wciąż oczywiście dośrodkowania Puchacza mogłyby być lepsze i może jeszcze ten element usprawnić, ale ostatni rok w jego wykonaniu to już jednak gigantyczny progres. Nie bez kozery zresztą regularnie w barwach Kaiserslautern wykonuje stałe fragmenty gry i po nich również drużyna zdobywa bramki. Bardzo dobrze czuł się zwłaszcza w fazach przejściowych, w tych momentach spotkań, gdy można było urwać się rywalom, wyjść z kontrą, wrzucić wyższy bieg i szybko przemieścić pod pole karne przeciwnika. Wraz z udanymi indywidualnie występami rosła też jego pewność siebie, bo bywały nawet momenty, gdy miał ciągoty do wchodzenia do środka boiska i tworzenia zagrożenia z tego sektora.

Przy całym uznaniu dla występów Polaka trzeba jednak zwrócić uwagę na wciąż sporo mankamentów w jego grze. Ustawianie go zwłaszcza w roli lewego obrońcy (bo grywał nie tylko na wahadle, ale i trochę niżej oraz trochę wyżej) pokazywało, że wciąż musi pracować nad zachowaniami w defensywie. Znacznie trudniej gra mu się również z przodu, gdy zespół jest zmuszony konstruować atak pozycyjny, gdy miejsca na połowie przeciwnika nie jest tak dużo, a gra zaczyna opierać się nie na przebojowych rajdach, a na szybkiej wymianie podań. Wówczas braki technicznie widać jeszcze wyraźniej.

PRZYSZŁOŚĆ POD ZNAKIEM ZAPYTANIA

Sezon dla Kaiserslautern jeszcze się nie skończył, bo za niespełna tydzień „Czerwone Diabły” powalczą w finale Pucharu Niemiec z Bayerem Leverkusen. Zapewne więc dopiero po tym spotkaniu zostanie podjęta decyzja dotycząca Polaka, który teoretycznie powinien wrócić do Berlina. No ale właśnie – teoretycznie. Kontrakt z Unionem obowiązuje do końca 2025 roku, choć trudno sobie chyba na dziś wyobrazić, by w przyszłym sezonie stołeczni mieli go w swoich planach. Te mankamenty, które udaje się zatuszować na zapleczu Bundesligi, w najwyższej klasie rozgrywkowej mogłyby się bowiem uwypuklić. A sam Union musi mądrze zaplanować kolejne miesiące, by znów nie musieć drżeć o utrzymanie do ostatniej kolejki (bramkę na wagę ucieczki ze strefy spadkowej udało się zresztą zdobyć w doliczonym czasie gry).

Tak czy owak Puchacz ma prawo być z siebie zadowolonym. Efektywnie wykorzystał ostatnie 12 miesięcy w Kaiserslautern, zaznaczył wyraźnie swoją obecność na piłkarskiej mapie Niemiec i tak po prostu – stał się lepszym piłkarzem. Nawet jeżeli w stolicy kraju uznają, że to jeszcze nie czas, by dać mu szansę w Bundeslidze, będzie miał sporo argumentów na rynku transferowym.

Kategorie:

Przeczytaj więcej

Zobacz więcej ›

Nadal korzystał z dopingu? Smokowski zabrał głos
Smokowski podsumował karierę Nadala! “Nie było takiego drugiego zawodnika”
Smokowski zdradził, że Rafael Nadal może przyjechać do Polski. To byłoby coś
Włoszki nie dały szans Słowaczkom. Wielki triumf w Billie Jean King Cup 2024
Roger Federer oddał hołd Rafaelowi Nadalowi. Ten list podbija internet
Finał Billie Jean King Cup nie dla Polek. Kawa i Świątek przegrały z Włoszkami
Świątek po horrorze wygrywa z Paolini! Polki wciąż walczą o finał Billie Jean King Cup
Falstart na początek półfinału BJKC. Linette przegrywa w dwóch setach z Bronzetti
Sinner znowu to zrobił! Włoch triumfatorem ATP Finals
Kapitalny mecz Świątek i Kawy, Polki w półfinale Billie Jean King Cup!