Widzew ciągle nie ma topowego bramkarza
Podczas poprzedniego sezonu regularnie kwestionowana była pozycja Rafała Gikiewicza z RTS-ie. W związku z tym podczas minionego okienka transferowego sprowadzono Macieja Kikolskiego z Legii Warszawa, który miał rywalizować z doświadczonym kolegą o miejsce w składzie. 21-latek szybko, bo już po dwóch meczach tej kampanii, wskoczył między słupki drużyny. Jego gra pozostawiała jednak nieco do życzenia: kibice zgodnie twierdzili, że jeśli Widzew ma rywalizować o coś więcej, to potrzebuje większej jakości w bramce.
Dlatego też na finiszu okienka sprowadzony został Veljko Ilić. 22-letni Serb kosztował RTS około 500 tysięcy euro. Szybko wywalczył sobie wyjściowy plac i fani oczekiwali, że tym razem już będą czuli sporą pewność w bramce ekipy. Podczas niedzielnego meczu z Górnikiem Zabrze znów odezwały się jednak stare demony: golkiper Widzewa rozegrał tragiczne spotkanie, będąc głównym winowajcą porażki. Zawinił szczególnie przy pierwszej i trzeciej straconej bramce, ale lepszy golkiper mógłby także uratować zespół przy drugim trafieniu zabrzan.
W mediach społecznościowych szybko zaczęto ironizować o sytuacji łódzkiej ekipy. — Czy Widzew kupi kolejnego bramkarza zimą? – zapytał sarkastycznie Mateusz Borek na platformie “X”. — Bramkarze Widzewa w tym sezonie to jest jakiś żart. Niesamowite to jest – dodał Oskar Mochnik.
Widzew w następnej kolejce zmierzy się na wyjeździe z Termalicą Bruk-Bet Nieciecza (24.09).