Słaba pierwsza połowa Kogutów
Tottenham otrzymał mocny cios na samym początku spotkania. Już w trzeciej minucie po podaniu Barkleya do siatki trafił Chong. Koguty przez długi czas starały się zdobyć wyrównującą bramkę, ale przed przerwą im się to nie udało. Ozdobą pierwszej połowy spotkania z pewnością było natomiast nieprawdopodobne pudło Sona.
Ważną rolę odegrał zmiennik
Tottenham się jednak nie załamał i po przerwie znowu ruszył do ataku. Kluczowe okazało się wprowadzenie na boisko Brennana Johnsona. Walijczyk już w 51. minucie mógł cieszyć się z nieformalnej “asysty”. Po jego wstrzeleniu piłki w pole karne niefortunnie interweniował Kabore, który umieścił piłkę we własnej bramce.
Długo zdawało się, że oba zespoły podzielą się ostatecznie punktami, ale nic bardziej mylnego. W 86. minucie świetny sprint w stronę pola karnego The Hatters wykonał Timo Werner. Niemiec podał w pole karne, gdzie stał Johnson. Walijczyk momentalnie zgrał futbolówkę do Sona, który precyzyjnym strzałem pokonał Kaminskiego.
Arbiter główny meczu doliczył aż dziewięć minut, ale Tottenham zdołał utrzymać prowadzenie. Piłkarze Ange Postecoglou odmienili losy spotkania i dopisują sobie niezwykle ważne w walce o Ligę Mistrzów trzy punkty. Spurs po tym meczu zajmują w tabeli czwarte miejsce z dorobkiem 56 punktów.
Tottenham 2:1 Luton Town (0:1)
Kabore (OG) 51′, Son 86′ – Chong 3′